Poprzedni zakup JASSM realizowany był, gdy rząd PO–PSL mówił o koncepcji odstraszania o dumnie brzmiącej nazwie „Polskie kły”. Chodziło właśnie o te pociski, a poza tym o dwa nabrzeżne dywizjony rakietowe, rozwijanie zdolności sił specjalnych oraz szersze użycie bezzałogowych statków powietrznych. Innymi słowy było to kilka programów z bardziej kompleksowego Programu Modernizacji Technicznej. Z tym, że hasło „Polskie kły” zostało stworzone na użytek piarowo-propagandowy. W Sztabie Generalnym żadna poważna koncepcja o takiej nazwie nie powstała. Warto jednak pamiętać, że tego typu zdolności odstraszania mogą być kluczowe, szczególnie gdy spojrzy się na ostatnie poczynania Rosjan w sferze komunikacyjnej. Choć ubiegłotygodniowe wpłynięcie dwóch okrętów mogących przenosić broń nuklearną nic specjalnie nie zmienia (Polska i tak jest w zasięgu olbrzymiej liczby rosyjskich rakiet mających takie zdolności), to agresja Rosji na Ukrainę jasno pokazuje, że warto być przygotowanym na każdy rozwój wypadków. Zakup tego typu pocisków oznacza, że koszty potencjalnego ataku przeciwnika będą większe.
Do końca roku kupimy 40 pocisków JASSM ER. Będą mogły skutecznie razić cele takie jak rosyjskie korwety Bujan-M, które wpłynęły niedawno na Bałtyk.
Do końca roku Ministerstwo Obrony Narodowej powinno podpisać umowę na zakup pocisków powietrze–ziemia JASSM ER (Joint Air-to-Surface Standoff Missile Extended Range). Dostawa realna jest w ciągu dwóch–trzech lat.
– 40 tego typu pocisków o zasięgu ponad 900 km dla naszych samolotów F-16 bardzo wzmocni zdolności odstraszania. To jest prawdziwy przełom, który pokazuje także, że jesteśmy uważani przez USA za wiarygodnego i ważnego sojusznika – potwierdza w rozmowie z DGP wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki. O tym, że trwają negocjacje w tej sprawie, donosiły już media branżowe. Teraz po raz pierwszy oficjalnie została podana liczba pocisków. Chodzi o tzw. tryb FMS, czyli Foreign Military Sales, w którym to rząd zainteresowany zakupem negocjuje z rządem Stanów Zjednoczonych, a ten rozmawia z producentem. Będzie to w Wojsku Polskim broń o największym zasięgu. Jak deklaruje producent, koncern Lockheed Martin, ma ona zdolność do działania w każdych warunkach atmosferycznych oraz punktową dokładność. Zbudowane są w technologii „stealth”, przez co są trudniej wykrywane dla systemów obrony powietrznej przeciwnika.
– Amerykanie integrują JASSM ER na F-15 i B1B, tak więc Polska będzie pierwszym krajem, który będzie ich używać na F-16. Jesteśmy też pierwszym poza USA państwem, które tego typu pociski o wydłużonym zasięgu nabędzie – wyjaśnia Juliusz Sabak, ekspert ds. lotnictwa z portalu Defense24.pl.
Pociski Joint Air-to-Surface Standoff Missile Extended Range, które teraz zamówiliśmy, to ulepszona wersja JASSM, na zakup których umowę podpisaliśmy pod koniec 2014 r. – Trwa modernizacja samolotów, by były zdolne używać pocisków JASSM – stwierdza ppłk Szczepan Głuszczak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych RP. Pierwsze F-16 będą gotowe do używania tej broni w przyszłym roku. Nabycie JASSM dwa lata temu wiązało się ze zbudowaniem niezbędnej infrastruktury do ich obsługi. Dzięki temu wdrożenie nowszych pocisków tego typu powinno być znacznie prostsze i tańsze.
Za 40 pocisków JASSM i modernizację samolotów w 2014 r. zapłaciliśmy ok. 250 mln dolarów. Teraz mówi się, że ta kwota ma się wahać między 100 a 150 mln.
– Koncern Lockheed Martin zdaje sobie sprawę z zainteresowania Polski zakupem pocisków JASSM ER, dlatego w przypadku zgody rządu Stanów Zjednoczonych na eksport do waszego kraju będziemy gotowi je dostarczyć oraz zapewnić potrzebne wsparcie. Cena kontraktu na dostarczenie JASSM ER leży w zakresie negocjacji pomiędzy rządami Stanów Zjednoczonych i Polski – stwierdza Joe Breen z działu Business Development w Lockheed Martin Missiles and Fire Control.
Zakup tych pocisków to bardzo dobry pomysł. Chodzi o to, by razić przeciwnika na jak największą odległość, a 1000 km to już głębokość strategiczna. Ta broń może służyć do precyzyjnych uderzeń, również obiektów ufortyfikowanych. To się doskonale sprawdzi jako pierwszy element potencjału odstraszania, którym powinno dysponować Wojsko Polskie. Niestety, na razie element jedyny. Kolejnym powinien być Homar, czyli system wyrzutni rakietowych o zasięgu operacyjnym ok. 300 km. Ważne są także uderzeniowe bezzałogowce, które potrafią wyrządzić wiele szkód. Ale na te dwa kolejne elementy na razie żadnych umów o zakupach nie podpisaliśmy. Jeśli już zbudujemy takie zdolności, to potencjalny przeciwnik będzie miał świadomość, że nie ma obiektu w jego ugrupowaniu strategicznym, który będzie bezpieczny i poza naszym zasięgiem. Jasne jest, że wtedy szansa na agresję będzie mniejsza. Trzeba pamiętać, że dokonując tego zakupu, wpisujemy się w zdolności NATO, zwiększamy siłę obronną Sojuszu i przez to stajemy się bardziej wiarygodnym partnerem. Nasze zdolności w połączeniu ze środkami, którymi dysponuje lotnictwo NATO, to bardzo duży potencjał. Ale nie zmienia to faktu, że cały czas najważniejszym elementem odstraszania powinny być sprawne i nowoczesne siły zbrojne.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama