Sprawa jest dość skomplikowana. Sędzia Wojciech Łączewski prowadzi sprawę o odszkodowanie, wytoczoną prezesowi TK przez osobę prywatną. Zgodnie z wyjaśnieniami rzeczniczki Sądu kręgowego w Warszawie, sędzi Anny Ptaszek, stwierdził on w czasie rozprawy, że musi dbać, by Skarb Państwa był należycie reprezentowany. W imieniu TK stawił się adwokat uzbrojoną w pełnomocnictwo podpisane przez prezes Julię Przyłębską.

Reklama

- Sędzia Łączewski spytał pełnomocniczkę, czy wie, że w sprawie prawidłowości wyboru prezes TK Sąd Najwyższy zbada pytanie prawne; pani mecenas miała tego świadomość - relacjonowała rzeczniczka.

Czego dotyczy pytanie do Sądu Najwyższego? Chodzi o prawne ws. "umocowania" sędzi Przyłębskiej jako prezesa TK oraz problemu, czy tę kwestię może oceniać sąd powszechny. W lutym sąd wskazał m.in., że w 2016 r. nie została podjęta przewidziana w przepisach uchwała Zgromadzenia Ogólnego TK, przedstawiająca prezydentowi kandydatów na stanowisko prezesa. SN ma zbadać to pytanie 12 września br. Zagadnienie prawne do SN skierowano na wniosek b. prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego. "TK ze zdziwieniem przyjmuje fakt, że sąd cywilny prowadzi sprawę z powództwa osoby nieposiadającej żadnej legitymacji procesowej do zajmowania się problemem funkcjonowania TK, a taką osobą jest były już prezes TK" - komentował wtedy sprawę Trybunał.

- Sędzia spytał też panią mecenas, czy dysponuje ona pełnomocnictwem podpisanym przez wiceprezesa TK Stanisława Biernata, co do którego wyboru nie ma wątpliwości; takiego pełnomocnictwa nie miała - dodała sędzia Ptaszek.

Sędzia uznał, że od odpowiedzi SN może zależeć sprawa, którą prowadzi. Dlatego zawiesił tę sprawę cywilną do czasu rozpatrzenia pytania prawnego przez SN, skierowanego przez Sąd Apelacyjny w Warszawie - dodała sędzia Ptaszek. Podstawą był art. 177 par. 1 Kodeksu postępowania cywilnego, który stanowi: "Sąd może zawiesić postępowanie z urzędu, jeżeli rozstrzygnięcie sprawy zależy od wyniku innego toczącego się postępowania cywilnego".

- Pan sędzia ani słowem nie powiedział, że uważa panią prezes Przyłębską za wybraną wadliwie, chce tylko zaczekać na odpowiedź na pytanie prawne; a on jako sąd rejonowy nie czuje się na siłach, by się w tej sprawie wypowiedzieć - zaznaczyła sędzia Ptaszek.

Reklama

Według niej, należy się spodziewać, że jak SN wypowie się w tej kwestii, sędzia podejmie postępowanie.

Ziobro oburzony

Tymczasem sprawę komentują najważniejsi politycy w kraju. - Jest to naruszenie prawa, i to rażące - powiedział w piątek Ziobro na konferencji prasowej w Krakowie. - Sądy cywilne nie są władne oceniać, czy prezes sądu konstytucyjnego jest wybrany właściwie czy nie, bo sądy cywilne są od rozstrzygania spraw cywilnych (...); tutaj mamy do czynienia z prawem publicznym, związanym z funkcjonowaniem instytucji publicznych państwa, opisanych w konstytucji - dodał Ziobro.

Podkreślił, że "wiele mówi osoba pana sędziego". Przypomniał, że to "sędzia znany z rozmaitych zachowań, wysoce kontrowersyjnych". Zaznaczył, że "jego działania są przedmiotem intensywnych czynności procesowych organów ścigania".

Szydło: To, co wydarzyło się w sądzie rejonowym, to rzecz niesłychana

Do sprawy odniosła się przebywająca w Brukseli premier Beata Szydło.

Ja mogę powiedzieć tyle, że w pełni zgadzam się tutaj z panem ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. Nie znam dokładnie szczegółów tej sprawy, bo jestem tutaj w Brukseli, ale z tych informacji, które mam, to w pełni podzielam zdanie pana ministra. Jest to oczywiście rzecz niesłychana, to co wydarzyło się dzisiaj w sądzie rejonowym - oświadczyła premier.

Trybunał Konstytucyjny: Wybór prezesa TK - poza jurysdykcją sądu

W związku z decyzją warszawskiego sądu rejonowego z 23 czerwca 2017 r., Trybunał Konstytucyjny przypomina, że poza jurysdykcją sądu cywilnego, a nawet całego sądownictwa powszechnego, są sprawy dotyczące wyboru prezesa Trybunału Konstytucyjnego, oraz możliwość oceny działania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w tym zakresie - stwierdza oświadczenie.

Tego rodzaju aktywność sądu cywilnego wpisuje się w dostrzegane ostatnio publicznie, niebezpieczne dla państwa prawa, próby przekraczania konstytucyjnych i ustawowych kompetencji przez pracowników wymiaru sprawiedliwości. Trybunał ufa, że Sąd Najwyższy przerwie te działania - dodano.

Sędzia Łączewski - na cenzurowanym

W marcu 2015 r. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście pod przewodnictwem Wojciecha Łączewskiego skazał Mariusza Kamińskiego (b. szefa CBA; dziś - ministra koordynatora służb specjalnych) i Macieja Wąsika (b. zastępcę Kamińskiego w CBA) na 3 lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk, m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA podczas akcji ws. "afery gruntowej" w 2007 r. Na kary po 2,5 roku skazano członków kierownictwa CBA. Pod koniec 2015 r. wszystkich ułaskawił prezydent Andrzej Duda.

Prokuratura Regionalna w Krakowie prowadzi śledztwo w sprawie podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego. Media podawały w 2016 r., że miał on oferować w internecie pomoc osobie podszywającej się pod znanego dziennikarza w działaniach przeciw obecnemu rządowi. Jedna z gazet opublikowała rozmowy, jakie sędzia miał prowadzić w sieci pod nazwiskiem "Marek Matusiak" z internautą, który podszył się pod Tomasza Lisa. Sędzia miał się także zjawić na spotkaniu z tym internautą. O podszywaniu się pod jego osobę powiadomił prokuraturę sam sędzia.

Czynności wyjaśniające co do zachowania Łączewskiego w tej sprawie prowadzi rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych przy Krajowej Radzie Sądownictwa. O zbadanie sprawy zwróciła się do rzecznika KRS oraz prezes Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia Łączewski obecnie orzeka w wydziale cywilnym Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście.