Do ostatecznej wersji projektu nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia dotarł jako pierwszy portal dla farmaceutów mgr.farm. Z lektury dokumentów opracowanych w Głównym Inspektoracie Sanitarnym wynika, że szykuje się jedna z najbardziej rygorystycznych ustaw w tej kadencji parlamentu.
Mimo to przedsiębiorcy sprzedający suplementy proponowane rozwiązania chwalą. Krytykują je za to prawnicy.
– Kluczowym błędem jest traktowanie suplementów diety w niektórych przypadkach surowiej niż leków – uważa dr Daria Wierzbińska, radca prawny w kancelarii Kieszkowska Rutkowska Kolasiński.
Najważniejszy wydaje się przepis sankcyjny. Pozwoli on głównemu inspektorowi sanitarnemu wymierzyć karę nawet do 20 mln zł podmiotowi, który prowadzi reklamę suplementu diety sprzeczną z prawem.
Reklama
Jeśli więc producent wymyśli nieistniejące schorzenie (np. zespół niepłonącego konara) – zapłaci. Jeżeli będzie przekonywał, że magnez leczy depresję, choć wiadomo, że nie ma takiego działania – zapłaci. Zapłaci również, jeśli wskaże, że produkowany przez niego suplement jest lekiem.
Anna Mossakowska-Ziemniak, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów i Dystrybutorów Suplementów, nie czuje się jednak projektem zszokowana.
– Szczerze kibicujemy ustawodawcy we wprowadzaniu zmian, które pozwolą wyeliminować z rynku nierzetelne reklamy. Jeśli ktoś myśli, że będziemy bronić nieprawidłowości, to się myli. Nie może być tak, że kilku producentów nadużywa społecznego zaufania, za co cięgi zbierają wszyscy, także ci postępujący uczciwie – wskazuje.
Dodaje jednak, że kwota 20 mln zł wydaje się niedostosowana do realiów. Nie chodzi przecież o to, by doprowadzić karany po raz pierwszy podmiot do upadłości. Projektodawca przekonuje jednak, że 20 mln zł to ostateczność. Wysokość sankcji będzie dostosowywana do skali przewinienia i wielkości przedsiębiorcy.
Mossakowska-Ziemniak przypomina też, że przepisy pozwalające na walkę z nierzetelnymi przedsiębiorcami istnieją już teraz. Nie są jednak wykorzystywane. A dr Daria Wierzbińska zastanawia się, jak projektodawca chce to zmienić.
– Wprowadzenie kary pieniężnej w wysokości do 20 mln zł za niezgodne z przepisami prezentację i reklamę suplementów diety nie przełoży się na większe bezpieczeństwo konsumentów. Nie można bowiem zapominać o ściągalności takich kar. Czy będzie ona odstraszająca dla nieuczciwych przedsiębiorców, np. spółki z ograniczoną odpowiedzialnością bez majątku, gdzie egzekucja takiej kary jest bardzo utrudniona? – pyta prawniczka.
Dyskusyjne jest, za co będą nakładane kary. Projektowany przepis stanowi lakonicznie, że prezentacja i reklama suplementu diety powinny przedstawiać produkt w sposób rzetelny i nie mogą wprowadzać w błąd. Oceniać, czy dany spot jest w porządku, będą urzędnicy, m.in. na podstawie wytycznych zawartych w unijnych rozporządzeniach.
– Nie mam większych obaw o dyskrecjonalny charakter decyzji urzędniczych. Przede wszystkim w przepisach dość dokładnie uregulowane jest to, co można robić. Poza tym będzie istniała ścieżka odwoławcza do sądu – uspokaja Anna Mossakowska-Ziemniak.
Najszybciej zmienią się opakowania produktów. Na każdym z nich będzie musiał znaleźć się napis „Suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety”. Zajmować powinien co najmniej 20 proc. opakowania.
Oznaczenia pozwalające na odróżnienie suplementów od leków będą znajdować się także w reklamach audiowizualnych. W przypadku reklam telewizyjnych będą wyświetlane na dole ekranu, a w przypadku spotów radiowych zostaną odczytane przez lektora.

OPINIA

Kodeks dobrych praktyk nie dla wszystkich

Rynek suplementów diety rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie, a to sprawia, że zaostrza się konkurencja między działającymi na nim podmiotami. W rezultacie walka o klienta bardzo często przybiera formy budzące wątpliwości co do ich etyki i legalności. Codziennie jesteśmy atakowani reklamami sugerującymi lecznicze działanie suplementów diety, w których występują lekarze, farmaceuci, fizjoterapeuci.

Niedawno najwięksi producenci suplementów diety podjęli próbę uregulowania tej sytuacji, wprowadzając kodeks dobrych praktyk reklamy suplementów diety. Problem polega jednak na tym, że jego zapisy dotyczą wyłącznie producentów, którzy wyrazili wolę objęcia swojej działalności taką formą autoregulacji, a i kary przewidziane za łamanie kodeksu okazały się niezbyt dotkliwe. Te problemy rozwiązuje propozycja GIS, która będzie dotyczyła wszystkich podmiotów działających na rynku – czy tego chcą, czy nie. Z kolei możliwy wymiar kary – dla większości producentów mogący wręcz oznaczać bankructwo – będzie skutecznym środkiem profilaktycznym. W mojej opinii to regulacja bardzo rozsądna i wierzę, że jej sens dostrzegą również producenci.

Łukasz Waligórski członek Naczelnej Rady Aptekarskiej, redaktor naczelny mgr.farm