Po przesłuchaniu świadków sąd zdecydował, że chce osobistego stawiennictwa pokrzywdzonego, pracującego obecnie naukowo w Gabonie. Rozprawę odroczył do końca grudnia, kiedy mężczyzna ma przyjechać do Polski, gdzie ma żonę i dwójkę dzieci. Zdarzenie miało miejsce 31 lipca ub. roku w Bartoszach k. Ełku (Warmińsko-Mazurskie). Na wakacyjnym wyjeździe, w jednym z prywatnych pensjonatów przebywała kilkunastoosobowa grupa znajomych, młodych ludzi w wieku od 17 do dwudziestu kilku lat.

Reklama

Według aktu oskarżenia, czarnoskóry mężczyzna, który przechodził koło posesji (jak zeznała w poniedziałek przed sądem jego żona, rodzina również w Bartoszach spędzała wakacje, a jej mąż wcześnie rano wychodził na spacer po okolicy) był szarpany i znieważany słowami wulgarnymi z powodu jego przynależności rasowej.

W poniedziałkowej rozprawie brał udział jeden z dwóch oskarżonych. Choć w pierwszych wyjaśnieniach twierdził, że to on został zaatakowany (miał obrażenia twarzy) i nie było żadnych rasistowskich wyzwisk z jego strony, przed sądem przyznał się. Mówił, że bardzo żałuje tego, co zrobił i przepraszał. Zrobił to także w trakcie połączenia z pokrzywdzonym przez komunikator internetowy; jego przeprosiny zostały przyjęte.

W sprawie zeznawała m.in. żona zaatakowanego mężczyzny, która jest Polką. Mówiła, że mąż ma polskie obywatelstwo i dobrze mówi po polsku, w kraju pracował w Instytucie Francuskim i studiował, a potem doktoryzował się na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie pracuje na uczelni w Gabonie, ale również jako tzw. pracownik wizytujący - na Uniwersytecie Warszawskim.

Bezpośrednim świadkiem incydentu nie była. Mówiła, że po powrocie ze spaceru 31 lipca ub. roku mąż był bardzo roztrzęsiony, miał rozerwaną koszulkę na plecach i opowiadał, co się stało. Powiedziała też, że ponieważ byli tam z dziećmi i bali się także o ich bezpieczeństwo, wezwana została policja.

Powiedziała też, że mąż jest przyzwyczajony do, zdarzających się, negatywnych reakcji z powodu jego koloru skóry. Mówiła, że na same wyzwiska by nie zareagował. Po niej sąd przesłuchał grupę znajomych oskarżonych. Ci mówili, że albo niewiele widzieli i słyszeli, albo że stroną atakującą był czarnoskóry mężczyzna.

Sąd rozważał zakończenie procesu już po pierwszej rozprawie, ostatecznie zdecydował o odroczeniu, by pod koniec grudnia można było przesłuchać pokrzywdzonego. Niewykluczone, że stawi się też wówczas drugi z oskarżonych.