Posłowie PiS wpadli na pomysł, jak można ukarać bezkarnych dotychczas czyścicieli kamienic. Procedowany właśnie w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o komisji weryfikacyjnej ma pozwolić specorganowi nakładać wysokie sankcje na tych, którzy krzywdzili lokatorów.
Problem w tym, że przepis skonstruowano dość ogólnikowo. Wynika z niego, że komisja będzie mogła nałożyć nawet milionową grzywnę na każdego, kto „w związku z wydaniem decyzji reprywatyzacyjnej swymi czynami doprowadził do skutków rażąco sprzecznych z interesem społecznym”. Można sobie zatem wyobrazić, że finansowo karani będą również urzędnicy. – Ale tylko wówczas, gdy brali udział w procederze eksmitowania lokatorów z ich mieszkań – zapewnia Sebastian Kaleta, członek komisji weryfikacyjnej.
Prawnicy podkreślają, że niezgodna z konstytucją może być nie tylko niedookreśloność regulacji, lecz także to, że działać ma ona wstecz. Grzywny nakładane mają być za czyny popełnione w chwili, gdy nie były one nielegalne, a o komisji ds. reprywatyzacji nikt jeszcze nawet nie słyszał.
– Co do czynów przyszłych – pełna zgoda. Ale powinniśmy pamiętać o zasadzie niedziałania prawa wstecz – komentuje prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ale wiceminister sprawiedliwości dr Marcin Warchoł argumentuje, że zakaz retroaktywności dotyczy sankcji w rozumieniu prawa karnego. A w tym wypadku mowa jest o karze administracyjnej. Jego zdaniem nie ma też mowy o żadnej rewolucji. Bo przepisy o podobnych skutkach przyjmował parlament, gdy większość stanowiła koalicja PO-PSL.
– Chodzi o ustawy o bestiach i hazardową. Znajdowały się tam przepisy, które w potocznym rozumieniu odbierzemy jako sankcje za czyny popełnione przed wejściem w życie ustawy. Większość jednak uważa, że są one potrzebne ze względu na cel, który ustawodawca chciał osiągnąć – wyjaśnia Warchoł. Nie wszyscy się jednak zgadzają z takim spojrzeniem na sprawę. Doktor Mariusz Bidziński, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS, ripostuje, że zakaz działania wstecz nie dotyczy wyłącznie prawa karnego. – Przekona się o tym każdy, kto poświęci kwadrans na analizę polskich przepisów – mówi. Jego zdaniem tłumaczenie, że PO też kiedyś robiła źle, nie jest usprawiedliwieniem dla tego, by dziś postąpić podobnie.