Unijne rozporządzenie 2016/679 o ochronie danych osobowych stało się dla administracji publicznej wygodną wymówką do tego, by nie ujawniać informacji, które obywatele mają prawo znać. Chodzi zwłaszcza o dane na temat zarobków urzędników.
„Nie mogę ujawnić zarobków pracowników, bo prawo na to nie pozwala. W tej chwili, jak to zrobię, to wejdzie mi RODO” – tak Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego tłumaczył odmowę udostępnienia informacji o płacach dyrektorów w zarządzanej przez niego instytucji. Po tych słowach Sejm zmienił przepisy i nałożył wprost obowiązek ujawnienia tych informacji. Dopiero wtedy wyszło na jaw, że dyrektor departamentu komunikacji i promocji, zarabiała w 2018 r. 49 563 zł brutto miesięcznie.

Trwa ładowanie wpisu

Czy RODO rzeczywiście utrudnia lub – jak chcą tego niektórzy – wręcz uniemożliwia podawanie zarobków urzędników? Zapytani przez nas eksperci nie mają wątpliwości, że to jedynie wymówka, która nie znajduje żadnego oparcia w regulacjach unijnego rozporządzenia.
Reklama
Reklama
– RODO nie tworzy żadnych przeszkód w udostępnieniu informacji o zarobkach osób pracujących na stanowiskach dyrektorskich. Nowelizacja ustawy o Narodowym Banku Polskim była całkowicie niepotrzebna. Zarobki można było upublicznić na podstawie obowiązujących wcześniej przepisów – mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Podobnego zdania jest dr Paweł Litwiński, adwokat w kancelarii Barta Litwiński.
– RODO kompletnie niczego nie zmieniło, jeśli chodzi o dostęp do informacji publicznej. Rozporządzenie nie daje żadnych podstaw do odmowy jej udostępniania. Przesądza o tym wprost jego art. 86 – tłumaczy prawnik.
Wskazany przepis mówi, że dane osobowe zawarte w dokumentach urzędowych mogą zostać ujawnione zgodnie z prawem państwa członkowskiego (patrz: ramka). W Polsce takim prawem jest obowiązująca od 2002 r. ustawa o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1330 ze zm.). RODO w żaden sposób nie ogranicza jej stosowania.

Prywatność chroniona

Mimo że przepisy wydają się oczywiste, administracja publiczna wciąż próbuje przepisami RODO tłumaczyć odmowy udostępnienia informacji. Chodzi zresztą nie tylko o zarobki pracowników. W jednej ze skarg skierowanych do sądów administracyjnych chodziło o przedstawienie umów sprzedaży drewna przez nadleśnictwo. Odmówiło ono przedstawienia umów zawartych z osobami fizycznymi. Początkowo powołało się na art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej, który ogranicza dostęp do informacji ze względu na prywatność osób i tajemnicę przedsiębiorstwa. Po uchyleniu tej decyzji przez sąd nadleśnictwo wydało kolejną, również odmowną. Tym razem powołało się już na RODO.
"Imię i nazwisko konsumenta, jak również miejsce dokonania zakupu dają możliwość identyfikacji konkretnej osoby fizycznej, a zatem są to dane osobowe w rozumieniu art. 4 pkt 1 RODO podlegające ochronie" – przekonywali przedstawiciele nadleśnictwa. Zwracali przy tym uwagę, że osoby kupujące drewno nie uzyskiwały żadnego świadczenia pieniężnego ze środków publicznych, lecz nabywali drewno do użytku osobistego. Ich zdaniem ochrona prywatności stanowi dobro ważniejsze aniżeli prawo dostępu do informacji publicznej. Dlaczego? Zdaniem leśników ujawnienie danych „mogłoby narazić osoby na bezpośrednie nieprzyjemności ze strony organizacji ekologicznych”.
Sąd nie podzielił tej argumentacji. Odwołał się do art. 86 RODO, który wprost dopuszcza możliwość udostępnienia danych osobowych. „Podstawą udostępnienia danych osobowych w ramach dostępu do informacji publicznej jest art. 6 ust. 1 lit. e rozporządzenia (przetwarzanie jest niezbędne do wykonania zadania realizowanego w interesie publicznym lub w ramach sprawowania władzy publicznej powierzonej administratorowi) w związku z określonymi przepisami prawa krajowego, które w naszym przypadku zawiera ustawa o dostępie do informacji publicznej. W konsekwencji ujawnienie imienia i nazwiska osób fizycznych zawierających umowy z podmiotem publicznym wykonującym zadania publiczne związane z obrotem mieniem publicznym, dokonane w zgodzie z art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej oraz art. 61 ust. 3 i art. 31 ust. 3 konstytucji, nie mogłoby naruszać postanowień rozporządzenia” – podkreślił WSA w Gdańsku w wyroku z 13 lutego 2018 r. (sygn. akt II SA/Gd 665/18).
W orzeczeniu tym wspomina się o art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej, który rzeczywiście wprowadza ograniczenia związane z ochroną prywatności.
– Prawa do prywatności nie można jednak utożsamiać z prawem do ochrony danych osobowych, choć one w pewien sposób ze sobą współgrają. Może się więc zdarzyć, że w pewnych sytuacjach zostaną udostępnione dane osobowe (np. informacja o zarobkach osób pełniących funkcje publiczne) w trybie dostępu do informacji publicznej, w pewnych zaś już nie, właśnie ze względu na ochronę prywatności (np. informacje z akt sprawy administracyjnej dotyczące świadków nie będących osobami publicznymi) – zaznacza dr Paweł Litwiński.
– Ocena, jaka informacja nie podlega udostępnieniu ze względu na ochronę prywatności, jest dokonywana jednak na gruncie ustawy o dostępie do informacji publicznej, a nie RODO – podkreśla ekspert.

Jednolite orzecznictwo

Wyroki sądów administracyjnych w pełni potwierdzają, że RODO nie przeszkadza w udostępnianiu informacji publicznej. W jednej ze spraw rozporządzenie to stało się powodem odmowy udostępnienia umowy na remont miejskiej fontanny. Prezydent miasta doszedł do wniosku, że przepisy nie przewidziały uprawnienia do udostępniania danych osobowych osób fizycznych realizujących zamówienia publiczne. W tym orzeczeniu sąd nie analizował nawet RODO, poprzestając jedynie na stwierdzeniu bezczynności organu (wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu z 7 listopada 2018 r., sygn. akt IV SAB/Wr 131/18).
W innej sprawie powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, powołując się na RODO, zanonimizował dane osób, które kontrolowały obiekty budowlane przeznaczone do rozbiórki. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie uznał to za bezprawne (wyrok z 29 listopada 2018 r., sygn. akt II SAB/Ol 89/18).
W kolejnej ten sam sąd nakazał podać imiona i nazwiska lekarzy (wnioskodawca domagał się informacji na temat tego, w jakich godzinach i gdzie przyjmują specjaliści z zakresu onkologii). W uzasadnieniu orzeczenia podkreślono, że RODO nie ma tu żadnego zastosowania, a prywatność również nie tłumaczy anonimizacji danych, gdyż chodzi o lekarzy, czyli osoby wykonujące zawód zaufania publicznego (wyrok z 19 października 2018 r., sygn. akt II SA/Ol 542/18).
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku również potwierdził, że przepisy RODO nie ograniczają w żadnym stopniu dostępu do informacji publicznej. W rozpoznawanej przez niego sprawie chodziło o oświadczenie, które miał złożyć kandydat na szefa zarządu spółki Skarbu Państwa podczas postępowania kwalifikacyjnego (wyrok z 14 sierpnia 2018 r., sygn. akt II SAB/Gd 62/18).