Sąd nawet nie musiał sprawdzać, czy rzeczywiście pieniądze za pozostawione w Polsce grunty Niemce się należą. Uznał po prostu, że jej roszczenie uległo przedawnieniu.

Reklama

Obawiano się, że gdyby wyrok był dla Trawny korzystny, Niemcy, których rodzice mieszkali niegdyś na Mazurach lub Pomorzu, mogliby domagać się gigantycznych odszkodowań za utracone mienie. Tak jednak nie będzie. Olsztyński sąd nie zgodził się na wypłatę 2,5 mln zł odszkodowania za utracone grunty. Zamiast tego, to Trawny będzie musiała wpłacić pieniądze do kasy sądowej - 99 tys. zł kosztów sądowych.

Trawny odzyskała już wcześniej gospodarstwo rolne w Nartach, w którym mieszkają polscy lokatorzy. Niemka chciała jednak więcej. Żądała gigantycznych pieniędzy.

Polscy politycy wiele razy krytycznie mówili o roszczeniach Trawny. Premier Jarosław Kaczyński uważa, że w takich sprawach "obowiązkiem sądów jest działanie zgodnie z polską racją stanu i polskim interesem narodowym". Z kolei politycy LPR porównywali sprawę Agnes Trawny do "kolejnego Westerplatte".

Reklama

Trawny dostała już 10 tys. marek, gdy w 1977 roku przeprowadzała się z Polski do RFN. Ponadto Sąd Najwyższy oddał Niemce część ziem. Nie zwrócił jej wszystkiego, ponieważ nie pozwala na to polskie prawo. Nieruchomości należą do Polaków, których własność jest wpisana w księgi wieczyste.

Agnes Trawny w latach 70. miała w sumie 59 hektarów w dwóch miejscowościach: Nartach i Jedwabnem. Gdy wyjeżdżała na stałe do Niemiec, ówczesny naczelnik gminy Jedwabno wydał decyzję o przejściu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Gmina podzieliła grunty na 32 działki i sprzedała nabywcom.