Ledwie zaczął się rok szkolny, a do prestiżowych ogólniaków zaczęli dzwonić przedstawiciele europejskich uczelni, prosząc dyrektorów o zgodę na zorganizowanie spotkań informacyjnych. "Niemal codziennie odbieram takie telefony. Przyjeżdżają świetnie przygotowani młodzi ludzie, którzy potrafią odpowiedzieć na każde pytanie licealistów. Multimedialne prezentacje robią oszałamiające wrażenie. Niemal z każdego rocznika najlepsi uczniowie wyjedżają na studia do Anglii, Irlandii, Francji czy Belgii" - mówi Aleksander Palczewski, dyrektor I LO w Krakowie.

Wyjątkową renomą na Zachodzie cieszy się III LO im. Marynarki Wojennej w Gdyni. O szkole stało się głośno, kiedy latem uczniowie wzięli udział w sponsorowanym przez NASA konkursie "Botball" w USA. Jego uczestnicy musieli skonstruować robota wykonującego zadania podobne do pojazdów księżycowych.

"Zaczęli docierać do nas wysłannicy Harvardu, Cambridge, Oxfordu czy University of Dundee" - wylicza Joanna Czarnowska, koordynatorka międzynarodowej matury w tym ogólniaku. "W zeszłym roku dostaliśmy nawet list z podziękowaniami od Imperial College London za to, że nasz absolwent tak dobrze sobie radzi na studiach" - cieszy się Czarnowska.

Zjawisko werbowania licealistów rozwija się z roku na rok. Na Zachodzie wyławianie najzdolniejszych uczniów to zresztą powszechna praktyka. Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, widzi w tym wiele dobrych stron.
"Za kilka lat w zachodniej Europie przestaniemy być postrzegani jako dobrzy robotnicy. Polscy studenci awansują zawodowo. Będą stanowić co najmniej klasę średnią" - mówi.

A łowcy głów nie próżnują. Zdarza się, że przechwytują wybitnych uczniów już w pierwszych klasach liceów. Przykładem może być Przemek Gotfryd, rocznik 1990, z Brzozowej w powiecie tarnowskim. Chłopak już po pierwszej klasie w krakowskim I LO trafił do Stonyhurst College w Wielkiej Brytanii - prestiżowej szkoły prowadzonej od 500 lat przez jezuitów. Jest pierwszym Polakiem, którego tam przyjęto. A wszystko za sprawą Towarzystwa Szkół Zjednoczonego Świata, które załatwiło mu stypendium, by wyjechał za kanał La Manche.








Reklama