– Kolego pośle w L-kę to ja nie wchodzę. To na mnie za małe! Propagandy nie będzie.
– A na mokro?
– Mokry to ja już jestem. Leje się ze mnie od rana!
Stojący najbliżej zareagowali śmiechem. Zresztą nie po raz pierwszy. Bo prawdę mówiąc, niedzielnie prawybory w Wieruszowie (łódzkie) skłaniały do żartów. A i bliżej im było do jarmarku niż wiecu politycznego. Przyjrzeliśmy się im z bliska.
Bigos
– Skrzynka z narzędziami, to gdzie jest?!
– Zestaw pytań, to ty dzisiaj masz... No, nie powiem.
Dopiero od godz. 11-12 daje się słyszeć uderzenia młotkiem – zaczął się montaż banerów (cisza wyborcza tego dnia nie obowiązywała), a także okrzyki ekip (Wyżej to dajemy, Dawaj kolejny, Tylko prosto). Zjechały też samochody z logotypami kandydatów - głównie Lewica i PSL -, a także wyborczy autokar KO z gigantycznym zdjęciem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Wcześniej główny plac miasta wyglądał, jakby się szykował miejski jubileusz. O, albo jak zaplecze do zorganizowanej tam nie tak dawno inscenizacji z 1939 roku. Królowała – i jako pierwsza zjechała – mała gastronomia. Czego tam nie było: szaszłyk, gofry, bigos, golonka, lody, wata cukrowa, frytki, kiełbas), a także drobni sprzedawcy (tu już głównie balony napełniane helem i zabawki). Nie zabrakło także mobilnego kina (9D, jeśli wierzyć napisom na samochodzie) oraz wozów do badań i konsultacji lekarskich.
Kiedy ekipy kończyły rozstawianie namiotów i banerów wyborczych, mieszkańcy już krążyli po pustawym jeszcze placu. Przysiadają na ławkach; w słońcu jest nawet 10-12 stopni. Większość przyszła tu na piechotę, ewentualnie podjechała rowerem. Rozmowy schodzą na dzieci ("To do przedszkola poszła?"), sąsiadów ("Już się pobudowali?") i warsztatów samochodowych ("Który polecasz?").
– A Pan już głosował? – zagajam nieśmiało.
– Nie, ale zamierzam – słyszę w odpowiedzi. – Na razie się zorientuję, co tu mają dobrego.
Wideo
Głosowanie rozpoczęło się już o godz. 8 rano, chętni mogli się zgłaszać do jeden z 12 komisji wyborczych. Zachęcani byli zresztą zgrabnym hasłem: "Zagłosuj i walcz o nagrody".
– Patrzyłem, jak wychodzili z porannych mszy, ale tłumów nie było. Pomyślałem, że z frekwencją może być słabo – przyzna jedna z osób zatrudnianych do rozdawania materiałów wyborczych.
Tego samego bali się i organizatorzy. Bo zorganizować prawybory to jedno, ale co potem? Jak zachęcić do nich mieszkańców? Jak jeszcze zawalczyć o zainteresowanie? Mediów? I polityków?
Stoję na miejskim placu z Markiem Patykiem, pracownikiem wydziału promocji i rozwoju urzędu miejskiego w Wieruszowie. Ten jednak uspokaja: – Żeby się mocniej kręciło uruchomimy nawet relację video na FB.
Chwilę wcześniej dowiem się, że frekwencja na godz. 12 wynosi nieco powyżej 4 proc. Mało.
Wycieczka
Tymczasem do stoisk kandydatów co chwila ktoś podchodzi. Starsi, młodsi, single i rodziny z dziećmi. Częstują się, a to malinami (stanowisko Koalicji Obywatelskiej), a to kaszanką (PSL), a to np. wodą (Konfederacja). Wzięcie mają też balony i notesy, ulotki i wizytówki jakby mniej.
Tłumów jednak nadal nie ma. – 90 proc. to ekipy, skrajnie mało osób stąd – przyzna potem w rozmowie jeden z polityków. O co mieszkańcy pytają najczęściej?
Robert Winnicki, Konfederacja: – Częściej to deklaracje. Nie pytania. Podam przykład: rano podeszły do mnie do mnie trzy osoby. Pierwsza w ogóle nic nie chciała. "Jestem z Wami”, zadeklarowała tylko. Druga – spoza okręgu – obiecała z kolei: "Poprę was, bo głosują na was moi synowie".
– A trzecia? – dociekam.
– Chciała wiedzieć, czy przyjechał już Biedroń.
– Biedroń?! Przecież to Lewica.
– Tak, ale "chciała mu wygarnąć to i owo", to cytat. Z tego co zrozumiałem chodziło o schody w Słupsku, które ten obiecał, a których tam jednak nie było. "Odkryłam to przypadkiem, kiedy przejeżdżałam przez miasto”, usłyszałem jeszcze.
Jacek Walczak (były prezydent Sieradza z ramienia PO): – Jedno z najdziwniejszych pytań, jakie dziś usłyszałem brzmiało Ale zaraz, zaraz, a gdzie jest stanowisko PiS? (Śmiech).
Coraz bardziej odczuwalna atmosfera pikniku będzie miała i swój dalszy ciąg. Nagle wyrośnie koło nas starszy człowiek ze szczekaczką. "Nie świruj, idź na wybory. Głosuj na PiS" – jak nie huknie. Potem doda śpiewnym głosem: "Jeśli nie chcesz mojej zguby, na Owczarka głosuj luby". Jest głośno i radośnie. A to tym bardziej, że w tym samym czasie na placu przy ratuszu ląduje ogromna patelnia. Natychmiast pojawiają się przy niej znani kucharze, w tym m.in. Karol Fijołek z programu "Hell’s Kitchen". A na scenie – zaledwie kilka metrów dalej – śpiewają i grają, głównie lokalni muzycy. Koncert da też potem Orkiestra Ochotniczej Straży Pożarnej z Wieruszowie (przed nim także prezentacje kandydatów) i zespół Miły Pan.
Dużo ogólnej wesołości.
Głos
Koło lokalu wyborczego, wejście tuż przy scenie, też luźno. Ludzi mało, za to atmosfera jak na koloniach. Wszyscy się tu znają, choć i z przyjezdnymi chętnie porozmawiają.
– I na kogo dziś? - zagajam.
– Oczywiście, że na PiS.
– A dlaczego?
– 500 plus na dziecko jest? Jest! 300 zł na wyprawkę jest? Jest!
Rozmawiamy obok namiotu urzędu miasta, gdzie piętrzą się nagrody za udział w prawyborach: pralka, meble, kosmetyki. Jest i zagraniczna wycieczka, ona także ma zachęcać do oddania głosu (nagrody ufundowali lokalni przedsiębiorcy).
– Pani to powinna wiedzieć!
– Tak?
– Gospodarka się poniosła z kolan. Elektrownie, huty to wszystko aż hula. Efekty na każdym kroku.
– I jaki będzie wynik? – pytam już kolejną osobę.
– Nie mam złudzeń; i tak wygra PiS. Ale będę się cieszył, jak nie zdobędą więcej niż 50 proc. poparcia. Rozdali pieniądz, także mój. Kupili głosy, zniszczyli sądy, eh, szkoda gadać.
– To na kogo Pan odda głos?
– Na Koalicję. Tym krajem nie może rządzić jeden człowiek! Po co wtedy partia? Jaka to demokracja? Obłęd! Trzeba zrobić wszystko, żeby Kaczyńskiego od władzy odsunąć.
Od innych usłyszę też: "Osiem lat rządzili i nic nie zrobili. Do roboty" (to komentarz spod sceny podczas jednego z krótkich wystąpień polityków) albo np. "Niepoważne te obietnice PiS; już nawet nie da się słuchać ich wystąpień w Sejmie" (także spod sceny). Ani jedna z zapytanych przeze mnie osób się na wahała, na kogo głosować. Każdy opowiedział się po którejś ze stron.
Nic w tym dziwnego: prawybory w Wieruszowie odbywają się już po raz drugi.
Pigułka
"Wieruszów już po raz kolejny przeżył swój wielki dzień. Po tytule vicemistrza gospodarności w 1972 r. i zwycięstwie w Challenge Day w 1994 r. >Prawybory Wieruszów'97< były kolejną imprezą, które rozsławiła nasze miasto nie tylko w kraju, ale i poza granicami", informowały swego czasu jedne z lokalnych mediów. Inne podnosiły z kolei, że na "na potrzebę chwili urządzono zmasowaną i momentami agresywną kampanię wyborczą. Z konieczności na weekend przyjechali więc do Wieruszowa politycy z pierwszych stron gazet". Spotkać można było m.in. Włodzimierza Cimoszewicza, Władysława Frasyniuka, Janusza Korwin-Mikkego, Mariana Krzaklewskiego, Józefa Oleksego, Jana Olszewskiego, Janusza Onyszkiewicza, Waldemara Pawlaka, Janusza Szmajdzińskiego i np. Wiesława Walendziaka. Rozmawiali z mieszkańcami, dyskutowali, przekonywali…
"Skrzętnie skorzystał z tego premier Włodzimierz Cimoszewicz, który w czasie swoich odwiedzin w zakładzie płyt wiórowych Prospan (dzisiejszy Pfleiderer) zapowiedział prywatyzację firmy poprzez rozdawanie jej akcji pracownikom. Fakt ten prawdopodobnie zaważył na wynikach wyborów", przeczytam też potem na gablocie na centralnym placu miasta (obok wiszą archiwalne fotografie z tamtych dni).
Z czasem okaże się, że wynik lokalnego głosowania będzie bardzo zbliżony do wyników ogólnopolskich wyborów. Różnica nie przekracza granicy błędu statystycznego. I to stąd, do dziś, Wieruszów nazywany jest "Polską w pigułce".
Noc
Rozmowy już po zmroku.
– To Pana komitet wygrał czy przegrał? (Nie można było głosować na poszczególnych kandydatów - przypis red.)
– Nie wiem, my wygraliśmy na pewno. Ludzie wiedzą, co to Wieruszów. Pełno nas w mediach.
Fakt: sposób na promocję doskonały. Także dlatego, że w niedzielę do miasta i tym razem ściągnęli znani politycy. A byli to: Grzegorz Schetyna, Bartosz Arłukowicz, Paweł Kukiz czy np. Joanna Lichocka. Otoczeni przez ochroniarzy oraz lokalnych działaczy ("Chodźcie zrobimy sobie zdjęcia, jedna osoba niech zostanie w namiocie"). I gonieni przed dziennikarzy ("Panie przewodniczący, to jakie będą wyniki?"). Mieszkańcy tylko odprowadzali ich wzrokiem – wiedzieli, że znikną równie szybko, jak się pojawili.
Samo głosowanie zakończyło się w Wieruszowie o godz. 18, wyniki znane było już po godz. 20. PiS zdeklasowało KO, a nad progiem wyborczym znalazły się łącznie pięć ugrupowań. Ostatecznie frekwencja sięgnęła ok. 14 proc., uprawnionych do głosowania było 11,5 tys. osób.
Za to impreza na rynku skończyła się dopiero późno w nocy.
– Żałuje Pan, że to tylko prawybory?
– A skąd! To dobra zabawa jest!