W środę DZIENNIK napisał, że za 188 mln zł ma powstać u nas system fotoradarów, który oplecie cały kraj i pozwoli błyskawicznie karać kierowców za zbyt szybką jazdę. Artykuł wywołał wielką dyskusję. Większość naszych rozmówców wskazywała, że Polsce potrzeba dróg, a nie wideorejestratorów. Bo na autostradach znacznie rzadziej dochodzi do groźnych wypadków niż na wąskich, dziurawych polskich drogach prowadzących przez wsie i miasteczka.

Reklama

"Kiedy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, mieliśmy zaledwie jedną krótką autostradę. Reszta dróg była w większości w fatalnym stanie. Teraz cały kraj jest pocięty imponującą siecią wygodnych autostrad" - mówi DZIENNIKOWI Joao Fernandes, rzecznik prasowy ministra transportu Portugalii. Ale Portugalczykom nie tylko jeździ się teraz wygodniej - podróżują bezpieczniej.

Według statystyk od 2001 r. liczba ofiar śmiertelnych na drogach spadła tam o 42 proc. "Faktycznie, mamy imponujące wyniki w walce z wypadkami drogowymi" - dodaje Fernandes. "Oprócz budowy autostrad przyczyniło się do tego wprowadzenie drastycznych kar dla kierowców łamiących prawo. Szczególnie wobec tych, którzy jeżdżą po pijanemu. Myślę, że rząd Polski powinien pójść naszym śladem: poprawić stan dróg i budować autostrady".

Podobnie sprawy wyglądały w Hiszpanii, gdzie w ciągu ostatnich lat dzięki funduszom unijnym wybudowano lub wyremontowano tysiące kilometrów dróg. Liczba wypadków śmiertelnych spadła o 33 proc. "To również efekt niedawnego wprowadzenia tam systemu punktów karnych dla kierowców. Najważniejsza była jednak budowa nowych dróg" - mówi DZIENNIKOWI Ilona Buttler z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przy Instytucie Transportu Samochodowego w Warszawie.

Reklama

Co ciekawe, do takiego samego wniosku doszła też polska policja forsująca budowę ogólnopolskiego systemu fotoradarów. W opracowaniu "Wypadki drogowe w Polsce w 2006 roku” policjanci piszą, że większość wypadków ma miejsce na prostych odcinkach dróg jednojezdniowych - dwukierunkowych czyli typowej polskiej drodze rangi krajowej, co "świadczy o niedostosowaniu infrastruktury drogowej do wzrastającego natężenia ruchu. Brak postępu w tej dziedzinie może być jednym z istotniejszych czynników wpływających na utrzymywanie się niskiego stanu bezpieczeństwa w ruchu drogowym" - prognozują policjanci.

Przez ostatnie pięć lat w Polsce udało się zmniejszyć liczbę śmiertelnych ofiar wypadków zaledwie o 5 proc. Tymczasem, jak wszystkie kraje UE, zobowiązaliśmy się, że do końca 2010 r. zmniejszymy tę tragiczną liczbę o połowę. "Jesteśmy jednym z sześciu największych krajów Unii. Dlatego trzeba się spodziewać, że Komisja Europejska zmusi nas do tego, abyśmy wywiązali się ze zobowiązań i nie psuli statystyk" - tłumaczy Ilona Buttler. Nie przybliży nas do tego wydawanie milionów zotych na fotoradary.





Ilona Buttler, Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przy ITS


Budowa autostrad i modernizacja dróg, które już mamy, poprawi bezpieczeństwo ruchu w Polsce. Ale niestety nie rozwiąże problemu wypadków. Tak samo, jak nie rozwiąże tego problemu naszpikowanie dróg fotoradarami. Żeby naprawdę poprawić bezpieczeństwo jazdy w Polsce, potrzebna jest spójna wizja i prawdziwa wola polityków, żeby tę wizję realizować. Tak było we Francji. Tam poprawa zaczęła się od deklaracji Jacquesa Chiraca, który w trakcie kampanii przed drugą kadencją zapowiedział, że zmniejszenie wypadków będzie jednym z priorytetów jego prezydentury. Gdy wygrał, zaczął tę zapowiedź konsekwentnie realizować, m.in. rękami ówczesnego ministra SW Nicolasa Sarkozy’ego. U nas tego nie ma. Po wypadku pod Grenoble jest żałoba, wielka dyskusja, kilkudniowa kontrola autobusów, a potem cisza. Nie ma sensownego programu poprawy bezpieczeństwa, nie ma kampanii edukacyjnej skierowanej do kierowców, nie ma porządnych dróg, są za to kamery, które powinny być ostatnim, a nie pierwszym elementem systemu poprawiania bezpieczeństwa jazdy. Trzeba wreszcie zrozumieć, że bezpieczeństwo na drogach to system naczyń połączonych i zależy od jednoczesnego działania kilku czynników. Państwo musi zbudować dobre drogi, kierowcy muszą się nauczyć jeździć po nich zgodnie z przepisami, a policja musi to nadzorować i egzekwować respektowanie zasad.