Prokuratura podejrzewa, że byłemu senatorowi SLD i dobrze znanemu w Pile biznesmenowi w zamian za łapówki urzędnicy ministerstwa przyznawali umorzenia podatkowe. Gdy śledczy chcieli go odpytać, zapadł się pod ziemię. Sąd szybko wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Jest bardzo prawdopodobne, że Henryk Stokłosa uciekł za granicę.
Lista zarzutów wobec biznesmena, przygotowana przez prokuraturę, jest długa - od gróźb, uwięzienia, bicia pracowników i wymuszenia zwrotu długów po oszustwo i przywłaszczenie milionów złotych. W sumie 22 punkty.
Do dziś nie wiadomo, gdzie dokładnie ukrywa się biznesmen. Media podawały, że może być w Niemczech, Skandynawii, a nawet w Ameryce Południowej. Z sądem Stokłosa kontaktuje się wyłącznie przez swoich adwokatów. A ci stawiają warunki: dajcie mu list żelazny, a będzie zeznawał.
Biznesmen żąda od sędziów zapewnień, że gdy pojawi się w kraju, nie trafi za kraty. Ale ci już kilka miesięcy temu odrzucili jego wniosek o list żelazny. Dziś stołeczny sąd okręgowy na tajnym posiedzeniu w południe po raz kolejny zastanowi się, czy dać Stokłosie gwarancję bezpieczeństwa.