Premier spotkał się z Tomaszem Sakiewiczem i Katarzyną Hejke, których sąd kazał doprowadzić na kolejną rozprawę. Na wcześniejszej się nie stawili. Proces wytoczyła im telewizja TVN, oskarżając oboje o pomówienie. Po tej rozmowie szef rządu nie szczędził ostrych słów. "Szykuje się <putinada>, polegająca na tym, że ci, którzy mają poglądy inne niż ekipa rządząca, niż media, które wywierają dziś największy wpływ na opinię publiczną, tak jak <Gazeta Wyborcza>, będą sekowani" - mówił Jarosław Kaczyński.

Równie ostro odpowiedziała premierowi Krajowa Rada Sądownicza. uUznała tę wypowiedź za próbę podważenia niezawisłości sądów.

Sędziowie bronią też swoich kolegów, którzy nakazali doprowadzić dziennikarzy na rozprawę. Gdy oskarżony nie stawia się na pierwszą rozprawę, sąd nie ma możliwości przymuszenia go do tego w inny sposób - tłumaczył przewodniczący KRS, sędzia Stanisław Dąbrowski. Nie ma możliwości wymierzenia innej kary, na przykład grzywny, jak w przypadku świadków - wyjaśniał.