Fathering to po angielsku po prostu ojcostwo, ale w nowoczesnym slangu społecznych trendów trzeba je rozumieć także jako modę na bycie tatą lub przynajmniej nieuznawanie, że opieka nad dziećmi i aktywne uczestniczenie w ich wychowaniu to zajęcie niegodne faceta, podejrzane i wstydliwe. W sieci funkcjonują już nie tylko blogi prowadzone przez ojców, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami, lecz także grupy na portalach społecznościowych. Udzielają sobie porad, cieszą się sukcesami, szukają merytorycznego wsparcia. Jedna z takich grup (Jestem Tatą) skupia już 35 tys. użytkowników (a fanpage założyciela grupy – witryny Blog Ojciec – ponad 500 tys.). Portale dostarczają nie tylko informacji o wychowaniu. Często przy okazji można poczytać o najnowszych smartfonach, klockach lego, bieganiu w maratonach, tworzeniu kont na LinkedInie, połowach tuńczyka lub jakimkolwiek innym temacie, który mężczyzn interesuje. A nawet o tym, czy gołe kostki lub założenie tenisówek do marynarki są już passé.
Tendencję wzrostu zainteresowania ojcostwem potwierdzają też oficjalne statystyki dotyczące urlopu ojcowskiego. W pierwszej połowie 2019 r. skorzystało z niego rekordowe 88,5 tys. mężczyzn, czyli o 24,7 tys. więcej niż w 2016 r. i aż o 37,1 tys. więcej niż w 2014 r. (wzrosty odpowiednio o 38,7 proc. i 72,2 proc.). Coraz częściej też kolejne firmy wprowadzają własne, dodatkowe urlopy dla pracowników ojców.
Ten boom cieszy tym bardziej, że angażujący się w opiekę ojcowie przez długi czas funkcjonowali w niezbyt sprzyjającym środowisku. W Polsce wychowywaniem dzieci tradycyjnie zajmowały się – i nadal zajmują – kobiety. Jest wiele prawdy w żartobliwym powiedzeniu, że "dzieci od zawsze wychowują się w związkach jednopłciowych, bo opieką zajmują się mamy i babcie”. Tradycją – oficjalnie akceptowaną przez państwo i społeczeństwo – jest też to, że o sprawach wychowania samodzielnie decyduje rodzina. W praktyce model wychowawczy w dużej mierze kształtuje jednak państwo. Wprowadzenie np. wspomnianego urlopu ojcowskiego lub możliwości skorzystania z urlopu rodzicielskiego przez ojca (a w pewnych sytuacjach nawet przez np. babcię, dziadka, ciocię czy wujka) zmieniło tradycyjne postrzeganie ról rodzicielskich.
Dziecko i ja
Reklama
Boom na fathering zaczął się mniej więcej dekadę temu. Nie osiągnąłby obecnej skali, gdyby w tym samym czasie wielkiej popularności nie zdobyły portale społecznościowe, które umożliwiły i ułatwiły kontakty międzyludzkie, wymianę poglądów, udzielanie porad, a jednocześnie kreowanie nowych trendów. Co więcej, w mediach i świadomości społecznej na pierwszy plan wysunęły się wówczas zagadnienia związane z zapaścią demograficzną i koniecznością prowadzenia polityki prorodzinnej. Efektem były decyzje państwa – najpierw becikowe, a potem urlopy ojcowskie i rodzicielskie. I to miało przełomowe znaczenie: po raz pierwszy wprowadzono przywilej związany z posiadaniem dzieci, który był przewidziany wyłącznie dla mężczyzn (urlop ojcowski).
Reklama
– Na zmianę modelu opieki i dzielenia się obowiązkami wpłynęło wiele czynników. Coraz rzadziej dzieci wychowywane są w wielopokoleniowych rodzinach, a coraz częściej w tzw. rodzinie atomowej obejmującej rodziców i dzieci. Ci pierwsi są bardziej dojrzali, zależy im na bliższej relacji z tymi drugimi i większym uczestnictwie w ich życiu. I to nie tylko ojcom, także matkom – tłumaczy prowadzący Blog Ojciec Kamil Nowak.
Podkreśla, że do lamusa odchodzi model, w którym dziecko wychowywało się w praktyce samo, wśród rówieśników (na podwórku, w szkole itp.), a po osiągnięciu pełnoletniości niemalże automatycznie "szło na swoje”.