Atak miał miejsce w centrum miasta, przy ulicy Suraskiej. Zarejestrowany został przez jedną z osób postronnych, nagranie wideo opublikowano w internecie. Wykorzystali je policjanci przeglądający materiały umieszczone w sieci po marszu. W zarzucie przyjęto, iż atak był występkiem chuligańskim, a sprawca działał umyślnie, bez powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawnego.

Reklama

Proces przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się w ciągu jednego dnia. Oskarżony przyznał się; nie chciał jednak składać wyjaśnień i odpowiadać na pytania stron, powiedział jedynie, że przeprasza 18-latka. W śledztwie nie potrafił podać racjonalnej przyczyny swego zachowania. Mówił o "impulsie tłumu" i reakcji pod wpływem tego, co się wtedy w centrum Białegostoku działo.

W ciągu jednej rozprawy sąd przesłuchał pokrzywdzonego i wszystkich zaplanowanych świadków, obejrzał też nagrania z marszu. W mowie końcowej prokurator wnioskował o rok i osiem miesięcy więzienia i 5 tys. zł nawiązki. To kara łączna nie tylko za chuligański atak, ale również za dodatkowe przestępstwo - chodzi o to, że oskarżony miał dowód osobisty innej osoby, co zostało zakwalifikowane jako ukrywanie dokumentu, którym nie miał prawa wyłącznie rozporządzać.

Obrona chciała za chuligański atak łagodniejszej kary, tzw. mieszanej, tzn. 3-miesięcznego więzienia, a potem 2-letniego ograniczenia wolności poprzez 40 godzin prac społecznych miesięcznie. Co do zarzutu dotyczącego dowodu osobistego obrońca wnioskował o umorzenie postępowania ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.

Sąd rejonowy orzekł taką karę, jak chciała prokuratura. W opisie czynu przyjął, że zdarzenie miało miejsce w trakcie legalnego zgromadzenia, jakim był Marsz Równości, a sprawca działał publicznie, umyślnie, bez powodu, okazując przez to rażące lekceważenie obowiązującego porządku prawnego.

Reklama

Zachowanie naganne, karygodne, nie da się w żadnym wypadku usprawiedliwić - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Alina Dryl. Podkreślała, że akt chuligański miał miejsce w trakcie legalnego zgromadzenia. Mówiła, że każdy ma prawo do demonstrowania swoich poglądów "w sposób pokojowy, zgodny z obowiązującymi przepisami".

Sędzia Dryl przypomniała, że Marszowi Równości towarzyszyło kilka kontrmanifestacji, doszło do zamieszek i interwencji policji. Policja ustaliła ponad 140 osób, które w trakcie marszu popełniły różne przestępstwa i wykroczenia. Kilka spraw zakończyło się aktami oskarżenia.

Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawnym, wolność podlega ochronie prawnej, każdy jest zobowiązany szanować wolności i prawa innych, wszyscy są równi i mają prawo do równego traktowania, nikt nie może być dyskryminowany z jakiejkolwiek przyczyny - podkreślała sędzia. Odnosząc się do orzeczonej kary mówiła m.in., że ofiarą ataku była przypadkowa osoba, "która w niczym nie zawiniła i w żaden sposób nie sprowokowała" oskarżonego.

Nikt nie może czuć się bezkarny w tłumie, nie może dopuszczać się tego rodzaju zachowań - mówiła sędzia Dryl.

Wyrok jest nieprawomocny.