Działania miasta, szczególnie w okresie epidemii, muszą być racjonalne. Kilkadziesiąt tysięcy złotych, zaoszczędzone w ciągu tygodnia na oświetleniu ulicznym, nie będzie miało znaczącego wpływu na ogólny bilans kosztów pandemii w Warszawie, a może kosztować kogoś życie – przekazała Gałecka PAP.

Reklama

W jej ocenie wyłączenie oświetlenia na ulicach w czasie epidemii koronawirusa ciężko rozpatrywać w aspekcie ekonomicznym. Ulicami w nocy jeżdżą samochody i poruszają się piesi. Choć jest ich mniej niż zazwyczaj, to zaciemnienie miasta mogłoby wpłynąć na stan bezpieczeństwo. Warszawa nie będzie oszczędzała na bezpieczeństwie ludzi, m.in. pieszych, najbardziej narażonych uczestników ruchu - zapewniła. Wyjaśniła, że "w sytuacji potrącenia pieszego, odpowiedzialność za wypadek ponosi zarządca drogi".

Poinformowała ponadto, że miasto nie planuje wyłączeń oświetlania obiektów architektonicznych w stolicy. Podświetlenie różnego rodzaju obiektów, np. Pałacu Kultury i Nauki, mostów czy obiektów Starego Miasta, wykonane jest w technologii LED. Dzięki temu koszty ich podświetlenia są symboliczne - wskazała.

Natomiast kilka dni temu Zarząd Dróg Miasta Krakowa zdecydował o wyłączaniu oświetlenia ulicznego na noc w godzinach 24.00-4.00 z powodu znacznego spadku przemieszczania się mieszkańców po mieście w tym czasie. Według szacunków rozwiązanie takie przyniesie oszczędności ok. 20 tys. zł każdej nocy.