Kochanowski zainteresował się sprawą kontrolowania służbowych skrzynek mailowych kilka tygodni temu. Zaniepokoiły go wyniki badań firmy Hitachi Data System. Ta ujawniła, że aż dwie trzecie polskich pracodawców sprawdza korespondencję elektroniczną podwładnych. Rzecznik wysłał wtedy do Ministerstwa Pracy pytanie, czy takie zachowanie nie łamie praw pracowników.

Reklama

"Tuż przed świętami dostaliśmy odpowiedź z ministerstwa i natychmiast zajął się nią nasz departament prawny" - mówi Jakub Romelczyk z biura RPO. Opinie obu instytucji okazały się skrajnie różne. Ministerstwo stwierdziło, że kodeks pracy pozwala pracodawcom kontrolować zawartość służbowej skrzynki mailowej pracownika, a także czytać i dawać innym do wglądu jego korespondencję służbową. Opinia prawników rzecznika była jednak zupełnie inna.

"Uznali, że pracodawca nie może tego robić, bo mógłby w ten sposób wejść w posiadanie prywatnej korespondencji" - tłumaczy Romelczyk.

Kochanowski, bazując na tej opinii, napisał kolejny list do Ministerstwa Pracy. Stwierdził w nim, że kodeks pracy co prawda uprawnia do kontrolowania pracowników, aby zapewnić jak najlepsze wykorzystanie czasu ich pracy, ale pracodawca nie może się posuwać do przeglądania skrzynek mailowych. Rzecznik przypomniał przy tej okazji sprawę Lynette Copland, sekretarki jednej z angielskich szkół. Szef podsłuchiwał jej rozmowy telefoniczne ze służbowego telefonu. Kobieta zaskarżyła dyrektora do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W kwietniu tego roku sędziowie wydali wyrok - uznali, że podsłuchiwanie przez pracodawcę prywatnych rozmów i czytanie maili pracownika narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka i Obywatela.

Reklama

Na tym Kochanowski nie poprzestał. Domaga się od minister przygotowania ustawy, która precyzyjnie określi prawa pracownika w tej kwestii. "Brak odpowiedniej regulacji może doprowadzić do sytuacji konfliktowych pomiędzy pracodawcami i pracownikami" - napisał RPO. Ta luka prawna utrudnia życie pracownikom, którym szefowie sprawdzają skrzynki mailowe. Bo choć co prawda maile, także wysyłane ze służbowej skrzynki, są uznawane za dobro osobiste i chronione konstytucją, kodeksem cywilnym i kodeksem pracy, to jednak pracodawca może zawsze powiedzieć, że zarówno komputer jak i służbowy adres mailowy należą do niego. Pracownikowi zaś mają służyć jako narzędzia pracy, a prawem szefa jest sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest.

Z takiego założenia wyszedł przełożony Michała, pracownika jednej z dużych firm finansowych. Swej służbowej skrzynki Michał używał nie tylko do kontaktów ze znajomymi. Przede wszystkim trafiały tam maile dotyczące aukcji internetowych, w których uczestniczył.

"Szef wiedział wszystko o tym, co kupuję" - mówi Michał. "O tym, że czyta moje maile, dowiedziałem się przypadkowo: zapytał mnie, czy żonie spodobała się nowa bluzka".

Kiedy oburzony Michał zapytał szefa, dlaczego czyta prywatne maile, usłyszał: to komputer firmowy, mam prawo wiedzieć o wszystkim, co na nim robisz. "Argumentów, że pewnych rzeczy nie zrobię z domowego komputera, bo większość czasu spędzam w pracy, nawet nie chciał słyszeć" - mówi Michał. "Dlatego cieszę się z twardej postawy rzecznika. I mam nadzieję, że jego stanowisko niedługo będzie obowiązującym u nas prawem".