W niektórych miastach ceny zaczęły nawet nieznacznie spadać. Dotyczy to głównie tych miejsc, w których w ostatnim czasie wybudowano dużo osiedli. W Warszawie i Wrocławiu ceny spadają, ponieważ jest więcej nowych mieszkań i mniej chętnych na ich kupno. Dla przykładu rok temu na jedno mieszkanie było dwunastu chętnych, którzy musieli się o nie licytować, co windowało cenę. W tym roku jest dokładnie odwrotnie - czytamy w "Fakcie".

Reklama

Z danych wynika, że na dwanaście nowych mieszkań, przypada jeden chętny. Teraz to sprzedający muszą się licytować i obniżać ceny. Pozostaje mieć nadzieję, że taka sytuacja się utrzyma i chętni na zakup nowego mieszkania nie będą musieli się liczyć z tym, że dwie trzecie pensji będzie automatycznie pobierane przez bank na spłatę kredytu za mieszkanie - pisze "Fakt".

Teraz ceny muszą dostosować się do portfeli zwykłych polskich rodzin, a nie bogaczy, których stać było na wydanie astronomicznych pieniędzy - twierdzi bulwarówka.

Z kolei ci, którzy z poświęceniem kupowali swoje mieszkania, po to by ubić złoty interes, srodze się zawiodą. "Taka inwestycja szybko się nie zwróci, w najbliższym czasie nie ma co liczyć na szybki wzrost cen" - tłumaczy Jerzy Dąb.