"Dom aukcyjny zgodził się przesunąć termin aukcji o dwie godziny. Dzięki temu tylko my złożyliśmy ofertę" - cieszył się dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, poseł Jan Ołdakowski. Podziękował sponsorom, którzy zapłacili za listy - Telekomunikacji Polskiej i PKO BP - a także wszystkim mniejszym darczyńcom.

Reklama

"Ale nie udało by się, gdyby nie gwarancje ministerstwa kultury i dodatkowe pieniądze z resortu, za które dziękujemy" - dodał Ołdakowski.

Jan Ołdakowski poinformował też o otwarciu specjalnego konta na zakup najcenniejszych pamiątek z II wojny światowej, co pozwoli na ich interwencyjne zakupy, gdy pojawią się na aukcjach.

Numer konta to: 59 1240 2034 1111 0010 0305 0115.

Datki od zwykłych Polaków

Reklama

"Wartość tych listów jest olbrzymia" - nie ma wątpliwości dyrektor muzeum. Nie umniejsza jej nawet fakt, że trzy eksponaty nie są autentyczne, jak uznali eksperci. To wartość nie tylko historyczna, ale i emocjonalna. Świadczą o tym choćby datki, jakie zwykli Polacy wpłacali na wykupienie kolekcji. "Ma dla nas wielkie znaczenie, że dostajemy na przykład 500 złotych od emeryta" - mówił Ołdakowski.

To bezcenna kolekcja dla naszej historii i dziedzictwa narodowego. Nie dość, że koperty ze znaczkami i oryginalnymi stemplami poczty powstańczej zachowane są w świetnym stanie, to wśród 123 eksponatów są także listy pisane przez powstańców i warszawiaków zrozpaczonych brakiem wieści od bliskich. Pocztę, z narażeniem życia, w płonącej stolicy dostarczali kilkunastoletni harcerze. Niektórzy adresaci wciąż żyją.

Reklama

"Kochany mój, piszę trzeci raz do Ciebie. Jestem zdrowa, tylko zrozpaczona brakiem wiadomości. Błagam, napisz do mnie" - to jeden ze wzruszających fragmentów listów, które były dziś licytowane na aukcji w Düsseldorfie.

Za miesiąc rusza wystawa

Właściciel, który wystawił listy, nie chciał nawet słyszeć o odsprzedaniu kolekcji historykom z Muzeum Powstania Warszawskiego. Aukcja startowała od 190 tysięcy euro.

Ale ta kwota nie odstraszyła muzeum. Przedstawiciele tej instytucji za wszelką cenę starali się kupić kolekcję listów. Pomoc finansową obiecało też ministerstwo kultury. Nie wiadomo jednak, jaką pulę na ten cel przeznaczył polski rząd. Nieoficjalnie mówiło się o kwocie przynajmniej 400 tysięcy euro. Ale na szczęście wystarczyło 190 tysięcy euro.

Listy już za miesiąc będzie można zobaczyć na wystawie w Muzeum Powstania Warszawskiego. "Będziemy też starali się odszukać adresatów i nadawców" - dodaje Jan Ołdakowski.

W powstańczej Harcerskiej Poczcie Polowej w sierpniu i wrześniu 1944 roku listonoszami byli harcerze, chłopcy 12-15 letni. W różnych rejonach miasta znajdowało się około 40 skrzynek pocztowych. Łącznie harcerze przenieśli prawie 150 tysięcy listów. Tylko do 1 września 1944 roku, jak donosiła powstańcza prasa, harcerska poczta przyjęła ponad 116 tysięcy przesyłek, co dawało średnio około 3700 listów dziennie.

Część kolekcji fałszywa i za droga?

Według znanego w polskim i brytyjskim świecie filatelistów kolekcjonera znaczków, Zbigniewa Bokiewicza, wycena kupionego zbioru została zawyżona o okołó 70 tysięcy euro. Bokiewicz powiedział, że ma zastrzeżenia co do autentyczności około 20 procent kolekcji.

"Niektóre walory ze zbioru są mocno wątpliwe, jak na przykład przedruki na znaczkach z Hitlerem. Podobno były w obiegu w czasie Powstania, ale nikt ich nigdy nie widział. W sprzedaży na Zachodzie pojawiły się 20-30 lat temu. Proponowano mi sprzedaż serii za 100 funtów" - powiedział Bokiewicz.

Jego zdaniem, zbiór zakupiony na aukcji przez Muzeum Powstania Warszawskiego jest ciekawy i nie pochodzi z tzw. szabru, ponieważ był uzupełniany przez lata.