Zarzuty wymuszenia przemocą oddania dziecka oraz narażenia go na niebezpieczeństwo stawia ojcu Aleksa wrocławska prokuratura. Rzeczniczka prasowa prokuratury, Małgorzata Klaus tłumaczy, że śledczy zajmują się na razie wyjaśnianiem przebiegu piątkowego zdarzenia.

Reklama

Prokuratorzy znają je na razie jedynie z relacji matki dziecka i na tej podstawie przygotowali zarzuty. "Chodzi tutaj m.in. o pryskanie gazem, szarpanie i przewracanie matki z synkiem, co mogło się negatywnie odbić na zdrowiu dziecka" - powiedziała rzeczniczka.

Klaus poinformowała, że prokuratura skontaktowała się już z Interpolem i belgijską policją, występując m.in. z prośbą o udostępnienie relacji ojca uprowadzonego dziecka. "Chcieliśmy również poznać stan zdrowia dziecka, oraz uzyskać dostęp do ewentualnych dokumentów medycznych" - dodała.

Mężczyzna został wezwany do stawienia się w poniedziałek w prokuraturze. Jeśli się nie pojawi, prokuratura nie wyklucza wystawienia za nim listu gończego. 31-latkowi może grozić do trzech lat więzienia.

Reklama

Dopóki ojciec Aleksa nie zdradzi tego sam, nie będzie wiadomo co nim kierowało, gdy uprowadzał swojego własnego synka. Od dawna nie mieszkał z synem i nie utrzymywał kontaktów z jego matką. Do Bratowic na Dolnym Śląsku przyjechał po tym, gdy sąd poinformował go, że kobieta wystąpiła o alimenty.

Matka porwanego chłopca powiedziała, że nic nie wskazywało na to, że ojciec uprowadzi ich syna. "W piątek pojawił się ze znajomym, informując że chce odwiedzić chłopca. Nagle zamknął mnie w domu i zaczął wyszarpywać dziecko, które było przypięte w wózku. Udało mi się wydostać z domu, próbowałam go powstrzymać, ale popchnął mnie na ziemię" - relacjonowała matka dziecka.

Kobieta natychmiast powiadomiła o zdarzeniu policję. Rozpoczęto poszukiwania przy użyciu policyjnego śmigłowca i psów tropiących. Informację o tej sprawie przekazano patrolom policji, powiadomiono też jednostki policji w kraju oraz służby graniczne.

Reklama

Okazało się jednak, że mężczyźnie i chłopcu udało się uciec za granicę. W sobotę wieczorem odnaleziono ich w Belgii.

Belgijska policja przesłuchała ojca-porywacza. Nie wiadomo na razie, czy mężczyzna wyjaśnił dlaczego uprowadził synka. Matka chłopca podejrzewa, że zrobił to, by nie płacić alimentów, których zażądała.

Porwany chłopiec na razie nie wróci do matki. Będzie to możliwe dopiero po spełnieniu "wymogów urzędowych". O wydanie dziecka musi wystąpić polski Minister Sprawiedliwości a jego belgijski odpowiednik musi wyrazić zgodę. "To wszystko może potrwać wiele dni" - powiedziała TVN24 zdesperowana matka porwanego chłopca.