CBŚ zatrzymało V. wczoraj rano w Warszawie - wyjaśniał w TVN24 Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. Mężczyzna prawdopodobnie wracał z mszy. Przekonywał funkcjonariuszy, że to pomyłka. Był bardzo zaskoczony - ustalił dziennik.pl.

Reklama

V., określanego w mediach jako kasjer lewicy, przewieziono do Katowic. A to dlatego, że śledztwo prowadzi właśnie tamtejsza prokuratura. Śledczy postawili mu zarzuty pomocnictwa w przywłaszczaniu pieniędzy oraz prania brudnych pieniędzy. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o około 70 milionów złotych. Grozi za to dziesięć lat więzienia. Sąd zdecydował o jego aresztowaniu na trzy miesiące.

Maile, szwajcarskie akta i zeznania Dochnala
V. zatrzymano między innymi dzięki obciążającym go zeznaniom lobbysty Marka Dochnala. Według niego, był on kasjerem lewicy i miał zarządzać szwajcarskimi kontami czołowych polityków polskiej lewicy. Kogo? Mówi się między innymi o Wiesławie Kaczmarku czy Jacku Piechocie. Śledczy podejrzewają, że w przypadku tego drugiego mogło dojść do wykorzystania kogoś z jego bliskiej rodziny do prania brudnych pieniędzy. Obaj politycy zaprzeczają tym zarzutom.

Innym dowodem przeciw V. są akta, jakie katowiccy prokuratorzy dostali ze Szwajcarii i Liechtensteinu. W tych dwóch krajach prane miały być pieniądze pochodzące między innymi z łapówek. Ale nie tylko tam - dziennik.pl ustalił, że chodzi także o Francję.

Reklama

Poza tym katowiccy śledczy mają kilkaset maili, jakie wymienili Dochnal i V. Część z nich to prywatna korespondencja. W jednym z listów V. napisał lobbyście: "Słuchaj, bo cię złapią w końcu kiedyś".

Skazany za morderstwo
Peter V., a tak naprawdę Piotr Filipczyński, w 1971 roku zamordował i obrabował starszą kobietę. Sąd skazał go na 25 lat więzienia. Potem wyrok złagodzono do 15 lat. Ale już po ośmiu latach za kratami V. wyszedł na wolność. W 1983 roku w tajemniczych okolicznościach dostał paszport i wyjechał z kraju. Mówi się, że pomógł mu bliski członek jego rodziny, który był wtedy wysokim przedstawicielem służb specjalnych.

Cztery lata później wysłano za nim list gończy. Na jego trop policja wpadła dopiero w 1998 roku - V. był wtedy w Szwajcarii. Trafił do Polski, gdzie już rok później ułaskawił go prezydent Aleksander Kwaśniewski. Wszystko odbyło się w nadzwyczajnym trybie i przy negatywnej opinii Ministerstwa Sprawiedliwości.