Peres, który jest w Polsce od poniedziałku, zaznaczył, że przyjechał po to, by spojrzeć "w oczy historii przeplatanej głębokim bólem i wielką nadzieją - historii przypominającej górski krajobraz, krajobraz złożony z niebotycznych szczytów i bezdennych przepaści".
Jak mówił, choć zagłada narodu żydowskiego objęła wszystkie tereny okupowane przez Niemcy, to "największa tragedia" wydarzyła się na ziemiach polskich, gdzie mieszkało najwięcej Żydów.
"Pozostałości po obozach śmierci na polskiej ziemi (...) nie będą oderwane od dziejów Europy, od odpowiedzialności Niemiec jako głównego sprawcy tego, co się stało z narodem polskim i z naszym narodem" - podkreślił.
Zapewnił, że dziedzictwo polskich Żydów będzie wpływać na naród żydowski przez wiele pokoleń. Nie da się go wymazać i nie wolno tego zrobić. Jak zaznaczył, "dziedzictwo polskich Żydów istnieje w wymiarze duchowym, nawet jeśli fizycznie żydostwo zostało zlikwidowane".
Prezydent przypomniał, że od XVII wieku Polska była największym ośrodkiem życia żydowskiego w Europie. "Mimo iż Żydzi byli niejednokrotnie ofiarami rozruchów antysemickich (...), to w Polsce los był dla nich łaskawszy, niż w innych krajach europejskich" - powiedział.
Podkreślił, że "wszystko rozprysło się w czasie II wojny światowej, a po niej, w roku 1968, gdy wielu Żydów musiało wyjechać z Polski". "Są tacy, którzy twierdzą, że w roku 1968 zakończył się żydowski rozdział w historii Polski, a wraz z nim polski rozdział w historii Żydów" - stwierdził.
Peres ocenił, że w demokratycznej Polsce, szczególnie w ostatniej dekadzie "zachodzi zmiana stosunku do Żydów i państwa Izrael". "Rozpoczęło się między nami tak pożądane zbliżenie i lepsze zrozumienie problemów bezpieczeństwa. Zacieśnione zostały związki kulturalne i relacje ekonomiczne, a przywódcy Polski wystąpili przeciw antysemityzmowi, szkodzącemu także imieniu Polski niepotrzebnie i niesprawiedliwie" - podkreślił Peres.