Spotkanie Tantawiego z Peresem szeroko opisała nie tylko arabska prasa, ale także izraelski dziennik Maariw. I to właśnie on najbardziej zirytował najważniejszego muzułmańskiego uczonego z Egiptu. Maariv napisał bowiem, że to Tantawi podszedł do Peresa i zaczął z nim rozmowę. "To kłamcy i synowie sześćdziesięciu..." - miał zacząć i ugryźć się w język Tantawi. Arabowie kończą takie powiedzenie slowami "psów i dziwek".
Słowa Tantawiego przytoczył egiski dziennik "Al-Masr al-Jawm". Media w tym kraju ciągle żyją piątkowym spotkaniem Tantawiego z Peresem. Egipski uczony nie widzi jednak problemu. "Czy uścisk dłoni zniszczył Palestynę?" - pyta retorycznie. W innym wywiadzie tłumaczy się, że nie widział, jak wygląda Peres, w co jednak trudno uwierzyć. Izraelczyk jest przecież laureatem nagrody Nobla za porozumienia pokojowe z Jaserem Arafatem.
"A jeśli nawet wiem, jak wygląda, to co? W końcu jest z kraju, który uznaliśmy" - mówi w innym wywiadzie Tantawi. Egipt nawiązał stosunki dyplomatyczne z Izraelem w 1979 roku. Ale media i egipska radykalna opozycja nie ustają w krytyce Tantawiego. Głównego Muftiego Egiptu i rektora uniwersytetu Al-Azhar wyznacza rząd, więc teoretycznie Tantawi mógły stracić stanowisko. Ale prezydent Hosni Mubarak nigdy nie zgodziłby się na jakikolwiek wniosek ze strony radykalnej islamskiej opozycji.
Ta w postaci Bractwa Muzułmańskiego - poważnej siły w egipskim parlamencie - nie składa broni. Już wydało oświadczenie atakujące Tantawiego. Według Bractwa doszło nie tylko do spotkania i uścisku ręki, ale nawet do zaproszenia "ważnych osobistości żydowskich" do wizyty na Al-Azharze. Tantawi miał też powiedzieć, że jest gotowy odwiedzić Izrael. "To dowód na sojusz najważniejszej instytucji muzułmańskiej z tworem syjonistycznym, który terroryzuje naszych braci w Strefie Gazy" - napisano w oświadczeniu.