"Zawsze gdy w nadchodzącej przesyłce znajduje się tabletka, proszek czy mąka, musimy uruchamiać procedury, przyjeżdża specjalny samochód, próbka jest wysyłana do laboratorium" - mówi "Newsweekowi" Witold Lisicki, który zajmuje się kontaktami medialnymi szefa celników.

Reklama

Za tą akcją paraliżującą pracę resortu - jak twierdzi "Newsweek" - stoją celnicy, domagający się większych uposażeń z państwowej kasy i dodatkowych przywilejów pracowniczych. Nadawcy przesyłek nie ujawniają personaliów, ale na jednej z nich znalazł się podpis "Morfeusz". Imię to nosił jeden z głównych bohaterów popularnej trylogii "Matrix". A właśnie do symboliki z filmu braci Wachowskich sięgnął na początku kwietnia związek zawodowy Celnicy.pl, który na swojej stronie internetowej nawoływał do zmasowanej akcji wysyłania listów do Kapicy. W każdej przesyłce miała się znaleźć czerwona pigułka lub coś, co się z nią kojarzy.

"Tak jak bohaterom filmu, tabletka ma pokazać szefowi, że żyje w fikcji. Chcemy, by wrócił do realnego świata pracy celników" - mówi Sławomir Siwy, przewodniczący związku i pomysłodawca akcji.

Przedmiotem konfliktu są zmiany w ustawie o Służbie Celnej, proponowane przez ministra. "Nowy projekt nakłada na nas rygory innych służb mundurowych, takie jak pełna dyspozycyjność, ale nie zapewnia warunków socjalnych analogicznych do innych formacji. To tak jakby grozić kijem, ale nie dawać marchewki" - tłumaczy Siwy.

Związkowiec twierdzi, że kopert wysłano kilkaset. Lisicki mówi o odebraniu kilkudziesięciu. "Badania laboratoryjne nie potwierdziły, by w pobranym z nich materiale znajdowały się biologiczne czynniki zakaźne" - uspokaja Jakub Lutyk, rzecznik resortu finansów.

Ale eksperci zaznaczają, że to nie powinno uśpić czujności adresata i odpowiednich służb. "Tysiąc alarmów może być fałszywych, za to kolejna przesyłka może zawierać niebezpieczne substancje" - ostrzega Kuba Jałoszyński, były dowódca oddziału antyterrorystycznego policji.

"Należy zbadać, czy to żart, czy też próba wymuszenia określonej decyzji" - mówi z kolei kpt. Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR. Także przedstawiciel szefa celników Witold Lisicki podkreśla, że korespondencja z wkładką zaczęła wykraczać poza formę nieszkodliwego happeningu. "Nie ma nic złego, jeśli w kopercie jest np. papierowy znaczek, ale substancje chemiczne zmuszają nas do podjęcia działań przewidzianych procedurą".

Co na to sam Kapica? "Nie boję się, nie jestem chory, nie zamierzam występować o ochronę Biura Ochrony Rządu" - bagatelizuje sprawę szef Służby Celnej.