Mecenas Rafał Rogalski tłumaczy, że prokuratura odrzuciła wszystkie wnioski dowodowe. Jak mówi, śledczy przekonywali, że przedłużą postępowanie. Obrońca rodzin trójki zmarłych pacjentów doktora G. chce, by śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci przez kardiochirurga skończyło się nie umorzeniem, a aktem oskarżenia.
Rogalski przekonuje, że śledczy popełnili błąd. "Oznacza to, że nie uważa się za błąd w sztuce zostawienia gazika w jamie serca czy dokonania transplantacji, co do której istniały poważne przeciwwskazania medyczne" - tłumaczy.
Dlatego będzie domagał się m.in. przesłuchania Rolanda Hetzera, niemieckiego kardiochirurga, który był biegłym. Chciał również zbadania, czy Mirosław G. w trakcie trwania jednej z operacji opuścił salę operacyjną a w międzyczasie miał spożywać alkohol - podaje "Rzeczpospolita".
Burza po umorzeniu
Śledczy oczyścili dziś doktora Mirosława G. z zarzutu zabójstwa. "Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo, bo nie było takiego przestępstwa" - tłumaczył prokurator okręgowy Andrzej Janecki. Mimo że prokuratura przygotowała już jednak dla niego akt oskarżenia w sprawie domniemanej korupcji, dyrekcja szpitala MSWiA w Warszawie chce, by lekarz wrócił do pracy - twierdzą media. Dyrektor zaprzecza.
Janecki przyznał, że były pewne niedociągnięcia w procesie leczenia pacjentów, ale nie było podstaw do spisania aktu oskarżenia. Zaznaczył także, że prokuratura kierowała się zasadą, że wszelkie wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podejrzanego.
"Decyzja o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocna. Liczymy się z możliwością odwołania i ze spokojem czekamy na rozstrzygnięcie sądu" - dodał Janecki.
Oburzenia nie kryje Zbigniew Ziobro. "To rozstrzygnięcie na zamówienie polityczne" - tłumaczy. "Jeśli pozostawienie w sercu operowanego gazy nie jest błędem, to trzeba uniewinnić lekarzy skazanych w o wiele błahszych sprawach" - przekonuje.