O wyroku zapadłym w ostatnich dniach przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie napisały w czwartek media - m.in. TVP Info, portal Onet i media regionalne. Jak przypomniały, sprawa zaczęła się, gdy Stanisław B. miał ukraść siedem paczek kawy o wartości 337 zł.
"Sąd, w oparciu o opinię biegłych psychiatrów, podjął decyzję o umieszczeniu skazanego w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. Mężczyzna przebywał tam przez osiem lat, do 2016 roku" - napisał portal tvp.info. W związku z tą sprawą krakowski sąd okręgowy przyznał mu milion zł zadośćuczynienia, a ostatnio sąd apelacyjny podwoił tę kwotę.
SA zauważył to, że krzywda, której doznał mój klient, polegała nie tylko na faktycznym pozbawieniu wolności przez osiem lat, ale także na tym, iż warunki wykonywania tego środka zabezpieczającego były na tyle skrajnie niewłaściwe, że zadośćuczynienie powinno być wyższe - powiedział PAP mec. Wojtaszak.
Dodał, że uzasadnienie tego wyroku sąd oparł na opinii wydanej przez biegłych, którzy wskazali, że "pod kątem medycznym pobyt mojego klienta w szpitalu był zbyt długi i jeśli mieliby post factum to oceniać, to być może pod kątem medycznym ten pobyt powinien wynosić pół roku, a nie osiem lat". Sąd wziął też pod uwagę, że na etapie postępowań w tej sprawie doszło do naruszeń prawnych, które nie dawały w ogóle podstaw do umieszczenia pana Stanisława w szpitalu - dodał.
Adwokat dodał, że toczący się od 2017 r. proces w sprawie zadośćuczynienia stał się możliwy po uchyleniu przez Sąd Najwyższy postanowienia dotyczącego umieszczenia B. w szpitalu.
Kasację w sprawie mężczyzny jeszcze w maju 2016 r. wniósł do SN Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak wtedy wskazywał RPO orzeczenie SN "może być podstawą do dochodzenia przez pana Stanisława odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszne zastosowanie środka zabezpieczającego".
Już wcześniej, gdyż w lutym 2016 r., mężczyzna został wypuszczony ze szpitala psychiatrycznego. Podstawą wypuszczenia było postanowienie sądu rejonowego o uchyleniu stosowanego wobec B. środka zabezpieczającego.
Wówczas sąd rejonowy wskazał na pozytywną ocenę zdrowia psychicznego pacjenta sporządzoną przez psychiatrów oraz fakt, że po zmianach w przepisach czyn mu zarzucany przestał być przestępstwem, a stał się wykroczeniem. Tymczasem w przypadku wykroczenia, sąd nie może orzec środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia w szpitalu psychiatrycznym.
Mimo decyzji o wypuszczeniu mężczyzny w obrocie prawnym nadal jednak pozostawało postanowienie sądu rejonowego z 2007 r., na mocy którego B. został umieszczony w szpitalu tytułem środka zabezpieczającego.
Dlatego RPO postanowił wnieść kasację od postanowienia z 2007 r. wnioskując o jego uchylenie i umorzenie postępowania karnego z powodu ustania karalności zarzucanego mu czynu. Argumentował m.in., że poza obligatoryjnym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów i psychologa sąd rejonowy nie przeprowadził jakiegokolwiek postępowania dowodowego – w tym nie wysłuchał oskarżonego.
Jak przypomniał Onet, SN wydając w tej sprawie orzeczenie krytycznie ocenił postanowienie o umieszczeniu mężczyzny w szpitalu, stwierdzając, że "nie było podstaw, do zastosowania najsurowszego środka zabezpieczającego wobec pana Stanisława".
W zeszłym roku głośny był inny przypadek uwzględnienia przez SN kasacji RPO w podobnej sprawie. Lucjanowi K. zarzucono kradzież roweru o wartości 400 zł. Kiedy okazało się, że działał w stanie niepoczytalności, trafił do zakładu zamkniętego i spędził tam 10 lat. "Sąd rejonowy nie odpowiedział na pytanie, dlaczego w okolicznościach sprawy, w których kradzież dotyczyła przedmiotu o wartości 400 zł, zastosowanie tego najbardziej dolegliwego środka zabezpieczającego było konieczne, niezbędne i proporcjonalne" - wskazywał wtedy SN.
Mężczyzna wyszedł na wolność.