Izabela Leszczyńska: Nie chce pan już dowodzić 36. Specjalnym Pułkiem Lotnictwa Transportowego, który przewozi najważniejsze osoby w państwie. Zdejmuje pan mundur na znak protestu?
Tomasz Pietrzak: Odchodzę dlatego, że do dziś nie podjęto decyzji o zakupie samolotów i śmigłowców dla VIP-ów. Moja cierpliwość się skończyła. Nadszedł czas dla tych, którzy mają jej więcej. Od 2003 r. zasiadałem w trzech komisjach przetargowych. Jeśli przetarg jest unieważniany, to traci się nie tylko dużo czasu, ale też energii.

W jakim stanie jest teraz flota VIP-owska?
W dobrym, bo technicy poświęcają jej dużo czasu. Ale ze względu na wiek wymaga wymiany. Sygnalizowałem to. Odchodzę w odpowiedzi na brak odpowiedzi na te sygnały.

W dniu, w którym przekazywał pan obowiązki nowemu dowódcy, powiedział pan, że "jest potrzebna natychmiastowa decyzja, aby oszczędzić łez i płaczu". Co miał pan na myśli?
Spadł już śmigłowiec Mi-8 z premierem Millerem na pokładzie...

Czym mogą teraz latać VIP-y?
Pułk ma dwa tupolewy i tylko dwa samoloty Jak-40, ponieważ dwa inne jaki są remontowane na Białorusi. Do tego mamy jeszcze dwa śmigłowce: Bell 412 i W-3 Sokół.

Podobno tupolewy mogą być uziemione, jeśli w najbliższych dwóch latach nie przejdą remontów.
Tak, dlatego w listopadzie jeden z nich będzie wysłany na przegląd techniczny do Moskwy. Natomiast w kwietniu 2009 r. zostanie tam wysłany na remont główny, który potrwa około 180 dni. W jego trakcie zdejmuje się poszycie samolotu, sprawdza wszystkie elementy w radiu, awionice, silnikach i wymienia na nowe, jeśli jest taka potrzeba.

Czyli przez pół roku tej maszyny nie będzie w kraju?
Tak. Kiedy wróci z napraw, wysyłamy na nie drugiego tupolewa.

A jeżeli w kwietniu prezydent będzie chciał polecieć do Wilna, a premier do Brukseli, to jeden z nich tupolewem nie poleci?
Jeden nie poleci.

Kto ma w takiej sytuacji pierwszeństwo?
Prezydent, bo jest głową państwa.

Premier może polecieć jednym z jaków?

Może.

Jak polska flota VIP-owska wygląda na tle flot innych krajów?
Porównuję stan naszych samolotów z flotą państw wielkości zbliżonej do Polski. Mamy samoloty najstarszej generacji. Czesi od roku mają airbusy, takie maszyny mają też Niemcy, Fracuzi, Hiszpanie.

Czy często dochodziło do sytuacji, że prezydent bądź premier nie mogli gdzieś się udać, bo trwały naprawy samolotów?
Były takie sytuacje. Na przykład pod koniec marca prezydencka minister Anna Fotyga była na konsultacjach w Paryżu, więc premier musiał wyczarterować samolot od firmy Centralwings, aby udać się do Kijowa.

Głośna jest już historia podróży prezydenta do Gruzji, gdy pilot odmówił mu lądowania w Tbilisi. Lech Kaczyński wtargnął do kabiny pilota i nakazał mu lot do Gruzji. Pilot odpowiedział tylko, że miał inny rozkaz. Na to prezydent: - A kto jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych?
W Polsce zaplanowano taką trasę: Warszawa - Symferopol na Ukrainie - Ganca w Azerbejdżanie. Reszty nie chcę komentować.

Pilot miał odmówić wykonania polecenia prezydenta dopiero po konsultacjach ze swoimi przełożonymi, czyli z panem. Dlaczego nie mógł wykonać tego lotu?
W Gruzji były prowadzone działania wojenne. Nie wiedzieliśmy, kto zarządza przestrzenią powietrzną, w jakim stanie jest lotnisko, a przede wszystkim nie mieliśmy zgody dyplomatycznej.

Z jakim wyprzedzeniem trzeba załatwiać zgodę dyplomatyczną?
W zależności od kraju na pięć, siedem dni wcześniej.

A jeśli jest to lot nagły?
Można to załatwić w ciągu kilku godzin. Ale nie w rejonie wojny. Na wojny nie lata się ad hoc.

Czyli teoretycznie żaden VIP nie powinien lecieć do Iraku czy Afganistanu?

W tych krajach panuje inna sytuacja. W Iraku przestrzenią powietrzną zarządzają Amerykanie, w Afganistanie - siły ISAF. My z nimi uzgadniamy przelot. W Gruzji trwał konflikt i nie było jasne, kto zarządza przestrzenią powietrzną.

Piloci mówią, że po lądowaniu w Azerbejdżanie prezydent pogroził pilotowi. Miał mu powiedzieć: jeszcze się policzymy. Czy trwa jakieś postępowanie dyscyplinarne?
Nie jest prowadzone.

Czy pana zdaniem pilot podjął słuszną decyzję?
Jedynie słuszną. Gdyby samowolnie zmienił zadanie i tym samym złamał rozkaz, który otrzymał, to byłby oskarżony o narażenie prezydenta na utratę życia.

















































Reklama

p

Pułkownik Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego