Zgodnie z obowiązującymi obostrzeniami z powodu pandemii koronawirusa w tym roku nie będziemy mogli spotkać się w Święta w dużym gronie rodzinnym. Wprowadzone ograniczenia zakładają, że na wigilijną kolację będziemy mogli zaprosić maksymalnie pięć dodatkowych osób.

Reklama

PAP rozmawiała z psychologiem społecznym dr Konradem Majem z Uniwersytetu SWPS w Warszawie o tym, jak ograniczenia w świętowaniu wpłyną na Polaków. Z pewnością, zwłaszcza dla osób tradycyjnie nastawionych do Świąt, to coś nowego i trudnego. Jest w Polsce tradycja spotkań świątecznych, brak takiej możliwości pogłębia poczucie izolacji i stan zagrożenia związany z pandemią - powiedział.

Wskazywał, że wiele osób wyczekuje Świąt jako okazji do rodzinnych spotkań i podsumowania roku. To jest takie "ładowanie baterii" na kolejny rok - można w końcu zasiąść w spokoju, (...) podsumować miniony rok i porozmawiać o planach na kolejny. A teraz w zasadzie tego ważnego elementu zabraknie. To tak, jakby świąt nie było. Chociaż czasami narzekamy, że Święta to jedynie okazja, żeby się dobrze najeść i wcale nie zawsze są spokojne, to jednak ta bliskość międzyludzka jest dla nas ważna. Wszyscy to teraz odczuwamy - tłumaczył.

Podziały i konflikty

Pytany, dla kogo brak dużych rodzinnych spotkań będzie najbardziej dotkliwy, odparł, że dla osób starszych i schorowanych. To właśnie dla nich - jak mówił - Święta często były okazją do uzyskania wsparcia od innych, nawet poprzez samą ich obecność. Osoby, które najbardziej potrzebują wsparcia od bliskich, teraz nie mogą go otrzymać, bo dla ich bezpieczeństwa powinniśmy trzymać do nich dystans. To jest w tym wszystkim najbardziej przykre i może pogłębiać ich stres i lęk - ocenił.

Jego zdaniem, w rodzinach mogą też tworzyć się na tym tle różne podziały i konflikty. Jedni mogą być bardziej ostrożni, inni mogą uznawać, że mimo pandemii należy zorganizować wspólną wigilię, zgodnie z rodzinną tradycją - tłumaczył.

Maj uważa, że szansą na chociaż częściowe zrekompensowanie tych braków jest wykorzystanie technologii. Jak mówił, możemy pomóc naszym bliskim nauczyć się korzystać z urządzeń umożliwiających rozmowy przez internet i dzięki temu spędzić czas wirtualnie, ale jednak widząc się i rozmawiając.

Pytany, czy taka rozmowa może zapewnić naszym bliskim, dziadkom, rodzicom namiastkę bliskości, odparł: Oczywiście, kontaktując się w ten sposób, nie poczujemy drugiego człowieka tak "mocno" jak w relacji bezpośredniej. Nie możemy się dotknąć, przytulić, spojrzeć głęboko w oczy. (...) Natomiast jest to jakiś substytut.

Myślę, że nie trzeba się ograniczać tylko do rozmowy przez chwilę, ale można dzięki smartfonowi czy laptopowi można pokazać nieco więcej ze swojego życia, na czele z choinką czy świątecznymi potrawami - kontynuował.

Reklama

Pytany, czy wyobraża sobie kolację wigilijną przez internet, odparł: Może niektórzy trochę się z tego śmieją, ale przecież też można sobie to wyobrazić, skoro na przykład szereg wydarzeń przeniosło się do internetu - nawet imprezy urodzinowe czy zwiedzanie muzeów. Mimo że jedzenie kolacji wigilijnej z laptopami może wyglądać komicznie, to wydaje się, że nie mamy innych bezpiecznych możliwości. Takie zasymulowanie, że siedzimy "razem" przy stole może ułatwić przełamanie do pewnego stopnia tego poczucia dystansu. Próbujmy - dodał.

"Często mamy zgubne, irracjonalne przekonanie"

Podkreślił jednocześnie, że zwykła rozmowa przez telefon nie da takiego efektu. Dobrze, żebyśmy mogli się zobaczyć, żebyśmy mieli dobry, internet, dobre sprzęt z dużym ekranem, a także wydedukowanie członków rodziny jak obsługiwać różne urządzenia, to może pozwolić nam jakoś zrekompensować brak fizycznego kontaktu - powiedział dr Maj.

Według niego, jeśli jest taka możliwość, można również spotkać się na zewnątrz, pójść na spacer, zachowując odpowiedni dystans. Albo (...) w jakimś dużym, przewiewnym pomieszczeniu, z dystansem i w maseczkach. Wiem, że to jest dla nas trudne i nienaturalne, bo wszyscy chcieliby się zbliżyć, ale trzeba się jednak powstrzymać. Powinniśmy włączyć w tym okresie wszystkie mechanizmy samokontroli - dodał.

Pytany, czy jego zdaniem Polacy podporządkują się obowiązującym zakazom, czy są już zbyt zmęczeni pandemią i zaryzykują ich złamaniem, odparł, że na pewno część osób zignoruje obostrzenia. Często mamy zgubne, irracjonalne przekonanie, że jak ktoś jest z naszej bliskiej rodziny, to na pewno nie może być zakażony, (...) że roznosicielami chorób są osoby niefrasobliwe, które o siebie nie dbają. Ale przecież wirus nie wybiera i często nie daje żadnych widocznych objawów - tłumaczył. Dodał, że "co roku życzymy sobie +zdrowych Świąt+, więc w tym roku warto pewne zachowania wcielić w życie".

Dr Maj zwrócił również uwagę, że niektórzy mogą mieć też obecnie mylne wrażenie, że epidemia się kończy, bo jest już perspektywa szczepień na koronawirusa. To bardzo złudne, bo na efekty szczepień pewnie będzie trzeba czekać jeszcze kilka miesięcy. Ale żyjmy nadzieją, że kolejne święta już spędzimy wszyscy razem i już zacznijmy je planować - dodał.