MAŁGORZATA MINTA-KOBUS: Jaki jest cel grudniowego szczytu klimatycznego w Poznaniu, skoro nowa umowa zastępująca protokół z Kioto ma zostać podpisana dopiero za rok w Kopenhadze?
YVO DE BOER*: W Poznaniu będziemy już pracować nad zapisami, które później będą negocjowane w Kopenhadze. Grudniowa konferencja przyniesie więc zmianę tempa prac - z ogólnikowych rozmów, które były prowadzone rok temu na Bali, przejdziemy do konkretnych ustaleń.
Protokół z Kioto został wynegocjowany przed 11 laty. Po co nam nowy traktat klimatyczny?
Zanim nauczysz się biegać, najpierw musisz opanować chodzenie. Kioto było naszym pierwszym krokiem, a teraz jesteśmy gotowi zrobić coś trudniejszego. Zgodnie z planem pierwszy etap miał doprowadzić do redukcji gazów cieplarnianych o 5 proc. Jednak naukowcy mówią, że teraz musimy zmniejszyć ilość emitowanych gazów aż o połowę. Nowy traktat ma pomóc w osiągnięciu tego ambitnego celu. Ma on jeszcze inne zadanie - jednym z głównych problemów związanych z protokołem z Kioto było to, że nie dołączyły do niego Stany Zjednoczone. Wyzwaniem stojącym przed autorami nowej umowy jest takie opracowanie planu działań, by przemówił on i do USA, i do krajów rozwijających się.
>>>Przeczytaj więcej o stanowisku Waszyngtonu
W jaki sposób można przełamać opór USA?
Sytuacja w USA jest teraz zupełnie inna niż za czasów negocjowania protokołu z Kioto. Władze wielu miast same próbują walczyć z globalnym ociepleniem, część stanów, jak Kalifornia, wprowadza proekologiczne ustawodawstwo. Jednocześnie kandydaci na prezydenta - Barack Obama oraz John McCain - mocno podkreślają, że mają zupełnie inne podejście do problemu zmian klimatycznych niż George W. Bush. To jedna strona medalu. Z drugiej to my powinniśmy się dokładnie zastanowić nad tym, dlaczego USA nie przystąpiły do traktatu z Kioto
Zielone technologie są zwykle drogie, więc jak zachęcić kraje rozwijające się, takie jak Chiny czy Indie, by w nie inwestowały?
Bycie zielonym jest drogie tylko wówczas, gdy cena zanieczyszczeń nie przekłada się na ceny produktów. Wówczas można zatruwać atmosferę za darmo i do woli. Trzeba zatem nie tylko zmienić kierunek rozwoju gospodarczego, ale także uczynić go ekonomicznie realnym, by móc wdrożyć czyste technologie. Dlatego tak ważne jest podejście o charakterze globalnym, bo wówczas wiele rozwiązań staje się bardziej dostępnych z finansowego punktu widzenia. Dlatego właśnie globalne porozumienia i współpraca, choćby w ramach Mechanizmu Czystego Rozwoju, są tak istotne.
Wspomniał pan, że powinniśmy zredukować ilość emitowanych gazów cieplarnianych nawet o 50 proc. Jak do tej pory udało nam się osiągnąć jedynie próg pięciu procent. Czy stać nas na coś więcej?
Im bardziej globalny charakter mają działania, tym są tańsze, a przez to łatwiejsze do osiągnięcia. Eksperci Unii Europejskiej wyliczyli, że Wspólnota już teraz mogłaby ograniczyć produkcję dwutlenku węgla o 20 proc i to bez żadnych strat dla gospodarki. Tak wiele można osiągnąć tylko dzięki poprawie wydajności energetycznej i rozsądnemu zarządzaniu energią. Jednocześnie w minionych 10 latach byliśmy świadkami niesamowitego skoku cen ropy, a także gazu. W efekcie bycie energooszczędnym i wydajniejsze wykorzystanie paliwa staje się po prostu opłacalne. Tak, moim zdaniem jest możliwe, by rozwijać gospodarkę, a jednocześnie zmniejszać emisję gazów cieplarnianych
*Yvo de Boer, sekretarz wykonawczy Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. Zmian Klimatu (UNFCCC)