Wodór

Duże szanse na zwycięstwo w tym wyścigu ma wodór. W rozwoju technologii przoduje Honda, która już produkuje pierwszy seryjny samochód napędzany tym gazem: FCX-Clarity. Wodór zatankowany na stacji spalany jest wraz z tlenem w ogniwie wodorowym. W tym procesie uzyskuje się prąd, który napędza silnik elektryczny. Wodór przez wielu ekspertów typowany jest na następce ropy, bo jest najbardziej ekologiczny - z rury wydechowej napędzanego im samochodu wydobywa się jedynie para wodna.

Reklama

Dlaczego wodorowa rewolucja nie przetoczyła się jeszcze przez salony samochodowe? Bo aby takie auta stały się popularne, potrzebne jest zbudowanie od podstaw sieci stacji tankowania, a także dalsze udoskonaleniem napędu, by samochody miały większy zasięg. Zdaniem ekspertów amerykańskiego rynku motoryzacyjnego przełom w dostępności technologii nastąpi za około siedem lat, a w roku 2023 ceny samochodów na wodór zrównają się z cenami tradycyjnych aut.

Gaz ziemny CNG

Ta technologia już działa i w wielu państwach jest coraz popularniejsza. Szacuje się, że na świecie jeździ już cztery miliony samochodów napędzanych CNG. To zwykły gaz ziemny, jakiego używamy w kuchenkach czy piecykach, tylko sprężony (Compressed Natural Gas).

Samochody napędzane CNG emitują o wiele mniej trujących substancji, a emisja dwutlenku węgla w porównaniu z tradycyjnymi benzyniakami jest mniejsza nawet o 25 proc. Jego atutem jest również cena: metr sześcienny kosztuje nieco ponad 2 zł.

Technologa rozwija się głównie tam, gdzie już koncerny paliwowe zainwestowały w budowę stacji tankowania. W Polsce jeździ ledwie 700 samochodów na ten rodzaj gazu, bo ciągle nie ma stacji ze sprężonym gazem. I pewnie szybko nie powstaną, bo rząd Donalda Tuska właśnie dobija raczkującą technologię, nakładając na nowe paliwo akcyzę.

Reklama

Biopaliwo z alg

Pierwsze silniki diesla napędzane były olejem roślinnym, dopiero potem zastąpił je produkowany z ropy olej napędowy. Dlatego nie trzeba wymyślać żadnych rewolucyjnych technologii, by auta mogły jeździć na oleju roślinnym. Tylko skąd wziąć tyle biopaliw? Ich masowa produkcja już powoduje wzrost cen żywności na świecie, a w efekcie głód, bowiem wielkie tereny przeznaczane są pod uprawy. np rzepaku, a nie zbóż.

>>>Będziemy jeździć na paliwie z alg

Wyjściem z tej sytuacji mogą być małe zielonkawe mikrorganizmy: algi. Jest ich pełno i bardzo szybko rosną. Tak szybko, że z hektara upraw alg można uzyskać 25 tys. litrów oleju napędowego, a w tym samym czasie na tym samym obszarze z rzepaku tylko 1500 litrów, ze słonecznika 950, a z soi, pod której uprawy masowo wycinana jest Amazonia, tylko 446 litrów.

Algi rosną (na razie na plantacjach eksperymentalnych) w wodzie zamkniętej w przeźroczystych rurach. Do rozwoju potrzebują słońca, dwutlenku węgla, a także substancji odżywczych fosforanów i azotanów. Dwóch pierwszych rzeczy na świecie nie brakuje, fosforanów też nie, bo są na przykład głównym składnikiem miejskich ścieków. Podczas spalania alg oczywiście wydziela się dwutlenek węgla, ale w takich samych ilościach ile algi potrzebują do wzrostu. Bilans wychodzi więc na zero.

Samochody na powietrze

To nie fantastyka. Pierwsze udane próby napędzania pojazdów powietrzem sięgają jeszcze XIX wieku. Powietrze musi być sprężone, a przy rozprężaniu powstaje energia wykorzystywana do poruszania pojazdu. Współcześnie nad samochodami na sprężone powietrze pracuje francuski koncern MDI, którego pracom szefuje Guy Negre, były inżynier bolidów Formuły 1. MDI pokazało już prototyp samochodu, który ma zasięg do 300 km i może jechać z maksymalną prędkością 140 km/h. Takie osiągi możliwe są jednak przy współspalaniu benzyny. Auto pali ok. 1,5 litra na 100 km/h. Osiągnięciami firmy MDI zainteresował się indyjski potentat branży motoryzacyjnej Tata Motors i możliwe, że pierwsze seryjne auta na sprężone powietrze zaczną jeździć po ulicach Delhi i Mumbaju.