Osoba z odsłoniętym nosem w przestrzeni publicznej może stanowić niemal identyczne zagrożenie jak osoba bez maseczki. Policja i straż miejska winny bezwzględnie, do czasu zakończenia pandemii, egzekwować nakaz zasłaniania nosa i ust – wskazuje Stowarzyszenie Obywatele i Sprawiedliwość w złożonej petycji, o której informuje w czwartek "Rz". Jak czytamy, stowarzyszenie "postuluje, by nasilić patrole policji i straży miejskiej na dworcach kolejowych i autobusowych, stacjach metra w Warszawie, centrach handlowych czy na przystankach komunikacji miejskiej >o dużej rotacji pasażerów<, i egzekwować tam obowiązek noszenia maseczek".

Reklama

W cytowanej petycji stowarzyszenie uważa, że "patrole policji i straży miejskiej winny traktować osoby wadliwie noszące maseczkę tak samo jak osoby bez maseczki".

Mandat za brak maseczki

"Rzeczpospolita" przypomina, że za brak masek w przestrzeni publicznej (poza nielicznymi wyjątkami) grozi 500 zł mandatu. W praktyce, wraz z luzowaniem obostrzeń przez rząd, część osób ten nakaz traktuje swobodniej - dodaje dziennik.

Reklama

W ciągu trzech dni majówki w całym kraju policjanci wymierzyli ponad 10 tys. mandatów za brak maseczek, 6,5 tys. osób pouczyli i skierowali do sądu 1539 wniosków o ukaranie – mówi w rozmowie z "Rz" Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji. Policjant podkreślił też, że "jeśli ktoś zasłania tylko usta, to popełnia wykroczenie". Czy taka osoba dostanie mandat, zależy od konkretnej sytuacji. Jeżeli ktoś na chwilę odsłoni maseczkę, żeby np. napić się wody, to nikt nie będzie robił problemu. Co innego, gdy tak nosi ją stale – zaznacza cytowany przez gazetę insp. Ciarka.

Dziennik podaje przy tym przykłady łamania obowiązku noszenia maseczki z ostatnich dni, które miały miejsce m.in. w Zakopanem i Sopocie. Wirusolog Włodzimierz Gut, proszony przez "Rz" o komentarz podkreślił, że ostatnie podobne zachowania odbiły się na skali zachorowań, a maski mają znaczenie tam, gdzie nie ma dystansu społecznego. Ekspert zaznaczył też, że to w istocie samo społeczeństwo decyduje o tym, czy będą zamknięte galerie handlowe, restauracje, siłownie. Rząd robi tylko to, co musi – wskazał cytowany przez "Rz" prof. Gut.