Czesław Kiszczak, a także generał Wojciech Jaruzelski i były pierwszy sekretarz KC PZPR Stanisław Kania są sądzeni za "kierowanie związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym", czyli Wojskową Radą Ocalenia Narodowego. Wszystkim grozi 10 lat więzienia.

Reklama

O ile jednak Jaruzelski i Kania pojawiali się na rozprawach, Kiszczak twardo odmawiał i ani raz nie stawił się przed sądem. Za każdym razem usprawiedliwiał się złym stanem zdrowia. W końcu sąd stracił cierpliwość i zarządził badania 83-letniego byłego szefa MSW.

Z opinii lekarzy, która wpłynęła już do sądu, wynika, że Kiszczak może brać udział w rozprawach, choć z ograniczeniami. Może on uczestniczyć w procesie - jak ustalono już wcześniej - tylko przez dwie godziny dziennie. Zdaniem lekarzy, powinien zeznawać na siedząco, na sali sądowej musi być cisza, a on winien mieć zapewnione nagłośnienie oraz możliwość zażywania leków podczas rozprawy.

"Według biegłych, od czasu wydania ostatniej opinii z marca tego roku stan zdrowia oskarżonego pogorszył się" - przyznaje rzecznik warszawskiego sądu okręgowego sędzia Wojciech Małek. Podkreślił, że biegli "nie wykluczają zaostrzenia objawów choroby, aż do stopnia uniemożliwiającego udział w rozprawach". Sąd nie ujawnia jednak, na jaką chorobę cierpi Kiszczak.

Małek dodał, że jeśli Kiszczak nie stawiłby się na kolejnej rozprawie 7 listopada bez odpowiedniego zaświadczenia, jego nieobecność byłaby uznana za nieusprawiedliwioną, a proces mógłby się toczyć pod jego nieobecność.

Tymczasem na poniedziałkowej rozprawie generał Wojciech Jaruzelski skończył składanie wyjaśnień. Nie przyznaje się do zarzutów stawianych przez IPN. Nie chce odpowiadać na pytania prokuratora IPN. 7 listopada ma natomiast odpowiadać na pytanie sądu i innych oskarżonych. "Być może jest to moje ostatnie słowo" - tak 85-letni Jaruzelski zakończył swe wyjaśnienia.

Kiszczak, oprócz sądu za stan wojenny, jest też sądzony za zwolnienie w 1985 roku ze służby milicjanta za zawarcie ślubu kościelnego. Grozi mu do trzech lat więzienia za przekroczenie uprawnień i dyskryminację wyznaniową. W jeszcze innym procesie - który jeszcze się nie zaczął - jest on oskarżony o wyrzucenie w 1985 roku ze służby milicjanta za to, że posłał córkę do pierwszej komunii.