Niedzielski zwrócił także uwagę, że obowiązujące restrykcje dotyczą zapewnienia limitu mniej więcej 75 proc. w rożnych miejscach publicznych. - Problem polega na tym, że one nie są przestrzegane. W ogóle ta ścieżka wzmacniania restrykcji wydaje się mało skuteczna i efektywna w Polsce. Dlatego myślimy o innych rozwiązaniach – powiedział minister zdrowia.

Reklama

Dodał, że na myśli ma rozwiązania, które w sposób pośredni, ale jego zdaniem bardziej skuteczny, będą mogły wyegzekwować odpowiednie podejście zapewniające bezpieczeństwo.

Niedzielski zwracał też uwagę, że obecna strategia w walce z koronawirusem różni się od poprzednich, m.in. tym, że wcześniej nie było szczepionek, a także procent populacji, który już przechorował covid, był stosunkowo niski.

Teraz te parametry naturalnej odporności są rzędu nawet 70 procent – mówił. - To jest naturalna bariera i widzimy, że ona działa – dodał.

CZWARTA FALA

Rozpędzanie się tej czwartej fali jest zdecydowanie wolniejsze niż fali poprzedniej czy fali drugiej, bo jak porównujemy się z październikiem czy listopadem poprzedniego roku to te poziomy zakażeń są mniejsze – podkreślał szef resortu zdrowia, przypominając, że szczyt, gdzie było blisko 30 tys. zakażeń, był w okolicach 7 listopada ub.r.

Zaznaczył, że obecnie kluczowym wskaźnikiem, który służy podejmowaniu decyzji, jest poziom hospitalizacji.

Zgodnie z ustaleniami wojewodów mam zabezpieczone łóżka na najbliższy miesiąc – przekazał i przypomniał, że w ubiegłym roku było to 20 tys. hospitalizacji przy obecnej liczbie 9 tys.

RESTRYKCJE

Niedzielski był także pytany o egzekwowanie obecnych restrykcji, m.in. w sprawie osób, które nie noszą maseczek w transporcie publicznym czy galeriach handlowych.

Galerie handlowe chcą ściśle współpracować, jeżeli chodzi o egzekwowanie reżimu maseczkowego – mówił. - We wtorek miałem spotkanie z prezesem zrzeszenia galerii handlowych w Polsce i rozmawialiśmy na temat egzekwowania tego obowiązku wewnątrz galerii. Była deklaracja, że w ciągu tygodnia przy wejściu do każdej galerii będzie stał pracownik ochrony, który będzie przypominał o tym, że trzeba założyć maseczki. One będą też ewentualnie rozdawane – podkreślił.

Reklama

Powinniśmy egzekwować te obowiązki i tę dyscyplinę, która już w tej chwili powinna obowiązywać, ale nie obowiązuje. Zapomnieliśmy o obrazkach, które mi teraz przypominają nasi lekarze, którzy pojechali na misję do Rumunii i mówią o przeładowanych SOR-ach, na których potrafi leżeć od 50 do 90 osób czekających na zwalniające się łóżko intensywnej terapii, bo niestety mamy w tym wirusie w wariancie delta bardzo dużo takich ciężkich przypadków, bo szybciej dochodzi do załamania i te konsekwencje są niestety też bardziej dolegliwe – mówił szef resortu zdrowia.

Wskazał, że "nie sprawdziły się teorie, że ewolucja wirusa będzie dążyła do jego coraz mniejszej dolegliwości".

SZCZEPIENIA

Jeżeli myślimy o takim kierunku sprowadzenia koronawirusa do statusu grypy, to raczej możemy to osiągnąć przez szczepienie, czyli zbudowanie naturalnej odporności i osiągnięcie pewnej sprawności organizacyjnej, jeżeli chodzi o zarządzanie infrastrukturą szpitalną, z czym – moim zdaniem – już całkiem dobrze sobie radzimy – ocenił minister.

Niedzielski został także pytany o transmisję koronawirusa w szkołach. - Jeżeli chodzi o liczbę ognisk w Polsce, to tych ognisk, jeżeli chodzi o szkoły, to jest prawie połowa w całej liczebności ognisk identyfikowanych przez sanepid" – przyznał i dodał, że liczebność osób zaangażowanych w ogniska wynosi 70-80 proc. "Kwarantanny w szkołach mają zawsze bardziej masowy charakter – poinformował.

Przyznał przy tym, że w poprzedni rok uświadomił, jak poważne są koszty zamknięcia szkół, jeżeli chodzi o zdrowie psychiczne, a ponowna readaptacja dzieci po roku przerwy do szkoły powoduje wysyp problemów.

Trzeba zważyć sobie koszty i korzyści – mówił Niedzielski w kontekście zamykania szkół. Zwrócił uwagę, że rzeczywiście transmisja byłaby wówczas mniejsza, ale uruchamia się lawina innych konsekwencji, np. skutki dla zdrowia psychicznego czy zmniejszenie odporności dzieci na zwykłe infekcje. - To nie jest kwestia uparcia się, ale racjonalnego zważenia kosztów i korzyści – dodał.