Gen. Skrzypczak wyjaśnił, że według wywiadu amerykańskiego obecnie w rejonie przewidzianej operacji za wschodnią granicą zgromadzone zostało około 120-130 tysięcy żołnierzy. - Jednocześnie na terenie Białorusi przegrupowuje się część wojsk z dalekowschodniego centralnego okręgu wojskowego. 7. dywizja pancerna to kolejne 20 000 żołnierzy. Oceniam w tej chwili potencjał przy granicy z Ukrainą na 150-160 tysięcy żołnierzy armii rosyjskiej - mówił Skrzypczak.

Reklama

Gość Bogdana Zalewskiego ocenił również, że "wojna nerwów nie dotyczy tylko Ukrainy, ale także przyszłości Europy Wschodniej", w tym Polski. Jak mówił gen. Skrzypczak, "trwa wojna nerwów między Zachodem a Rosją". - Wyścig o to, która ze stron zyska przewagę przy stole negocjacyjnym i czy warunki, które zostały przez Putina postawione Europie, Stanom Zjednoczonym, zostaną przez NATO i Stany zaakceptowane. Moim zdaniem nie zostaną - powiedział w rozmowie z RMF FM.

"Takie jest przeznaczenie tej siły"

Gen. Skrzypczak ocenił, że Rosjanie dysponują dość dobrym potencjałem, jeżeli chodzi o technologie. Na pytanie, czy byliby w stanie, dysponując tą siłą, najechać Ukrainę, odparł: - Tak, na pewno tak. Byłaby to siła zdolna najechać Ukrainę. Zresztą takie jest przeznaczenie tej siły - mówił.

Reklama

Rosjanie - zdaniem gen. Skrzypczaka - "są tak przygotowywani i tak szkoleni, żeby prowadzić operacje zaczepne". - Na pewno dowódcy rosyjscy, którzy stoją przy granicy z Ukrainą, mają przygotowane plany wprowadzenia operacji zaczepnej, czyli inaczej mówiąc natarcia, ataku na armię ukraińską - powiedział.

"Ta wojna nerwów dotyczy również nas"

Potwierdził również, że obecnie armia ukraińska jest lepiej przygotowana niż 7-8 lat temu. - W 2014 roku armia ukraińska nie miała się czym bić, nie miała broni ani amunicji, ponieważ poprzedni prezydent armię tą sukcesywnie rozbrajał - zresztą na polecenie prawdopodobnie Putina. Teraz mają zupełnie inną armię, która jest dobrze przygotowana i wyposażona. Jest też dobrze wyszkolona. Mają ponad 40 brygad, z tego kilka brygad armii mobilnych, które są w stanie manewrować na terenie Ukrainy i w zasadzie na każdym kierunku - ocenił.

Pytany o politykę Niemiec w sprawie Ukrainy, odrzekł, że "zachowanie Berlina jest dwuznaczne". - Na pewno budzi niepokój naszych przywódców i polityków głównie w Brukseli, w NATO i pewnie Amerykanów, ponieważ widać wyraźnie, że polityka Niemiec nie jest do końca jasna. Są mocno związani gospodarczo i biznesowo z rosyjskimi oligarchami. Mówię tutaj o biznesmenach niemieckich, a gospodarka niemiecka mocna jest uzależniona od tych powiązań - zaznaczył.

- Mają ze sobą relacje technologiczne. O wszystkim nie wiemy, ale za kulisami na pewno wiele się dzieje, tak jak to było zresztą przed II wojną światową. Moim zdaniem, jeżeli nie będzie jednoznacznego stanowiska Niemiec, żeby dać wyraz oporu Rosjanom, to Rosjanie będą tą kartą niemiecką cały czas grać przeciwko jedności NATO i Unii Europejskiej. NATO sobie na to nie może pozwolić, zresztą podobnie my. Gra idzie przecież o Europę Wschodnią, a ta wojna nerwów nie dotyczy tylko Ukrainy, ale także przyszłości Europy Wschodniej, w tym nas - powiedział.