"Jestem siostrą bliźniaczką zmarłej Agnieszki z Częstochowy. Moja siostra zmarła w szpitalu po ponadmiesięcznym pobycie tam. Była w ciąży bliźniaczej. Kiedy w grudniu jeden płód obumarł, mąż Agnieszki (a mój szwagier) błagał lekarzy, by ratowali mu żonę, nawet kosztem ciąży. Agnieszka nosiła tydzień martwy płód. Aż obumarł drugi. Oba wydobyto po dwóch dniach od ich zgonu" – powiedziała pani Wioletta.

Reklama

Dodała, że jej siostra cały czas bardzo źle się czuła i miała podwyższone CRP, czyli wskaźnik stanu zapalnego w organizmie: "Do końca miałam nadzieję, że z tego wyjdzie. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Do szpitala idzie się po to, żeby dostać pomoc, a nie żeby umrzeć. Jak jest się w ciąży, to powinno się mieć jeszcze lepszą opiekę. Siostra spędziła święta w szpitalu, pożegnałam się z nią w ostatniej chwili. Aż zgasła".

Siostra zmarłej kobiety dodała też, że rodzina potrzebuje sprawiedliwości i będzie jej szukać. "Złożyliśmy skargę do Rzecznika Praw Pacjenta i zawiadomienie do prokuratury. Chcemy uczcić pamięć mojej ukochanej siostry i ochronić inne kobiety w Polsce od podobnego losu" – powiedziała.

Rusza śledztwo

Jak poinformował w środę PAP rzecznik częstochowskiej prokuratury Tomasz Ozimek, postępowanie będzie obejmowało zbadanie procesu hospitalizacji kobiety w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie, Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie oraz w szpitalu w podczęstochowskiej Blachowni – ze wstępnych ustaleń wynika, że od grudnia do stycznia kobieta była w tych trzech placówkach. Zmarła we wtorek w szpitalu w Blachowni.

Reklama

Prokuratura poleciła policji niezwłoczne zabezpieczenie dokumentacji dotyczącej leczenia 37-latki. Te czynności są obecnie w toku – dodał rzecznik.

Prok. Ozimek wyjaśnił, że śledztwo zostało wszczęte po informacjach medialnych na temat tej sprawy, które ukazały się w środę. W środę z prokuraturze została też złożona kopia pisma, skierowanego przez męża zmarłej do Rzecznika Praw Pacjenta. Zostanie ono dołączone do akt sprawy, mąż zmarłej będzie jednym z przesłuchiwanych świadków. Poza najbliższymi 37-latka, zeznania będą składali przedstawiciele personelu medycznego, który opiekował się pacjentką.

Reklama

Przyczyna śmierci kobiety ma zostać ustalona podczas sekcji zwłok, która zostanie przeprowadzona w najbliższych dniach. Jak zawsze w tego typu postępowaniach, prokurator powołuje powołanie biegłego z zakresu medycyny sądowej, celem oceny prawidłowości leczenia pacjenta. Tak też będzie w tym postępowaniu, wcześniej jednak musi zostać zebrany materiał dowodowy do oceny przez biegłych – w postaci dokumentacji medycznej, zeznań świadków i wyników sekcji zwłok - wskazał prok. Ozimek.

Rzecznik zaznaczył, że prokuratura do czasu zgromadzenia i analizy dowodów nie odnosi się do szczegółów, zawartych w doniesieniach doniesień prasowych.

Oświadczenie szpitala

Oświadczenie w tej sprawie wystosowała w środę dyrekcja jednego ze szpitali, w których kobieta była leczona – Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie. Poinformowano w nim, że kobieta była dwukrotnie hospitalizowana w tamtejszym Oddziale Ginekologii i Położnictwa z Pododdziałami Patologii Ciąży i Ginekologii Onkologicznej - w dniach od 6 do 13 grudnia ubiegłego roku oraz od 21 grudnia do 5 stycznia tego roku.

"Po tym jak nastąpił zgon pierwszego dziecka (w dniu 23 grudnia 2021 roku) przyjęte zostało stanowisko wyczekujące, z uwagi na to że była szansa aby uratować drugie dziecko. Pomimo starań lekarzy doszło do obumarcia również drugiego płodu. Natychmiast podjęta została decyzja o zakończeniu ciąży. Lekarze rozpoczęli indukcję mechaniczną i farmakologiczną. Pomimo zastosowania wyżej wymienionych środków brak było odpowiedzi ze strony pacjentki pod postacią rozwierania się szyjki i skurczów macicy. W dniu 31.12.21 r. stało się możliwe wykonanie poronienia. Zabieg przeprowadzono w znieczuleniu ogólnym" - czytamy w oświadczeniu dyrekcji szpitala.

Podczas pobytu pacjentki w Oddziale Ginekologii i Położnictwa z Pododdziałami Patologii Ciąży i Ginekologii Onkologicznej kobieta przeszła wielokrotne konsultacje lekarskie, w tym: hematologiczne, psychiatryczną, chirurgiczną, psychologiczną, gastroenterologiczną i neurologiczną. Dwukrotnie badano ją pod kątem zakażenia koronawirusem, uzyskując ujemne wyniki.

Lekarze wykonywali też badania, w tym ginekologiczno–położnicze badania USG. Badanie CRP wykonywane było 13 razy. Najwyższe stężenie CRP odnotowane zostało 31 grudnia i wynosiło 66.50 mg/l, po czym nastąpił spadek wartości. Prowadzona była antybiotykoterapia i heparynoterapia. Ostatecznie wykonana została indukcja farmakologiczna i mechaniczna poronienia, która trwała dwa dni.

Pacjentka przebywała również na Oddziale Neurologii Szpitala im. NMP, gdzie - jak informuje placówka - podjętych zostało szereg badań i konsultacji. 23 stycznia nastąpiło nagłe pogorszenie jej stanu zdrowia (duszność, spadek saturacji). Pacjentkę zaintubowano. Wykonano szereg kolejnych badań, na podstawie których stwierdzono cechy zatorowości płucnej i zmiany zapalne. Wykonano wymaz w kierunku SARS-COV II – wynik był pozytywny. Stan pacjentki cały czas pogarszał się. Lekarze podejmowali wszystkie możliwe działania, których celem było uratowanie pacjentki.

W oświadczeniu podkreślono też, że rodzina miała możliwość kontaktu z pacjentką. Szpital podjął w tym zakresie działania przy zachowaniu obostrzeń wynikających z pandemii, które pomogły w kontakcie rodziny z pacjentką. "Podkreślamy, iż personel Szpitala podjął wszystkie możliwe i wymagane działania, które miały na celu ratowanie życia dzieci oraz pacjentki. Wskazujemy, iż na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci" - wskazano w oświadczeniu.

Dyrekcja szpitala podkreśliła też, ze współpracuje ze wszystkimi organami, które prowadzą postępowania wyjaśniające.

Śmierć Izy z Pszczyny

To kolejna w ostatnim czasie sprawa śmierci ciężarnej kobiety w szpitalu w woj. śląskim. Głośnym echem odbiła się również badana przez prokuraturę sprawa śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny, która we wrześniu zgłosiła się do Szpitala Powiatowego w Pszczynie po tym, jak odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w szpitalu w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do śmierci 30-latki. Jej śmierć wywołała w całym kraju falę protestów pod hasłem "Ani jednej więcej" przeciwko obecnie obowiązującym w Polsce przepisom dotyczącym aborcji.

"Zakaz aborcji zabija"

O śmierci 37-letniej Agnieszki poinformowała na TT Agnieszka Dziemanowicz-Bąk.

"Zakaz aborcji zabija. Pozbawił życia kolejną kobietę. 37-letnia Agnieszka zmarła w ciąży bliźniaczej, bo nie zdecydowano się na usunięcie martwego płodu. Ile jeszcze ofiar pochłonie nieludzkie prawo antyaborcyjne? Ile matek straci swoje córki? Ile dzieci zostanie osieroconych?" - napisała posłanka Lewicy.

Posłanki KO: Przez nieludzkie prawo aborcyjne kobiety w Polsce boją się rodzić dzieci

W środę w Sejmie posłanki klubu KO na konferencji prasowej poruszyły problem prawa aborcyjnego w Polsce i kobiet, które zmarły na skutek odmowy przeprowadzenia u nich aborcji. Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska w tym kontekście przypomniała śmierć ciężarnej pacjentki z Pszczyny, która zmarła 22 września zeszłego roku. Dlaczego musiała umrzeć młoda kobieta, dlaczego nie udzielono jej właściwej pomocy, dlaczego lekarze mieli związane ręce i bali się podjąć decyzję? - pytała Małgorzata Kidawa-Błońska. Przypomniała też, że jej formacja od przedstawicieli rządu "żądała wykładni prawnych po to, by taka sytuacja się nie powtórzyła".

Podkreśliła, że dziś dowiadujemy się, o kolejnej dramatyczniej historii kolejnej rodziny. Umarła matka, umarła dwójka dzieci, zostały sieroty, został mąż. Znowu państwo polskie nie zadziałało. Znowu nie podjęto decyzji. Ile jeszcze takich dramatycznych historii będziemy musieli wysłuchać, aż pan minister wyda odpowiednie rozporządzenia i wykładnie dla lekarzy. Lekarze chcą leczyć, chcą ratować życie polskich kobiet, które chcą czuć się bezpieczne, ale do tego potrzebne jest dobre prawo i dobra wykładnia ministra zdrowia - mówił wicemarszałek Sejmu.

Zaznaczyła, że "kolejna ofiara złego prawa, to nie wszystkie przypadki, o których wiemy". Należy natychmiast podjąć działania. To musi być natychmiast wyjaśnione. Ta skala jest zbyt duża. Kobiety naprawdę boją się w naszym kraju rodzić dzieci - powiedziała.

Uczestnicząca w konferencji wiceszefowa klubu KO Barbara Nowacka oceniła, że "pani Agnieszka umarła bo polskie państwo pozostawiło kobiety". Rękami prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, prezes TK Juli Przyłębskiej, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, PiS-u, Konfederacji i fanatyków Ordo Iuris (państwo - PAP) skazuje Polki na strach, przerażenie i często śmierć. To nie dzieje się przypadkiem, to dzieje się z woli politycznej fanatyków i Kaczyńskiego, bo chcieli wprowadzić koszmarne, nieludzkie dla kobiet prawo, bo lekarze boją się, bo są inwigilowani i zastraszani - mówiła Nowacka.

Zwracając się do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego podkreśliła, że KO domaga się od niego natychmiastowych działań. Co się dzieje ze szkoleniami dla lekarzy, w przypadku usunięcia ciąży bliźniaczej? To są specjalne procedury. Na całym cywilizowanym świecie w przypadkach dramatycznych lekarze potrafią pomóc kobietom. Kiedy ostatnio były szkolenia dla ginekologów, jak bezpiecznie usunąć ciążę. Domagamy się tych informacji - mówiła Nowacka.

Dodała, że KO domaga się też informacji od szefów resortów zdrowia i sprawiedliwości o tym, jakie podejmują kroki, by "zapewnić ochronę prawną Polkom i wyrzucić fanatyków ze szpitali". To prawo, które jest obecnie jest nieludzkie i my je zmienimy, kiedy dojdziemy do władzy, ale dziś trzeba natychmiast ratować Polki - powiedziała posłanka.

Posłanka Marzena Okła-Drewnowicz (KO) zwracając się do "tzw. obrońców życia" powiedziała: "nie zabijacie kobiet, chrońcie ich życie i zdrowie, zobaczcie do czego doprowadziła wasza obłuda". To wasz wyrzut sumienia - powiedziała nawiązując do śmierci kobiet, którym odmówiono aborcji.

Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz oceniła, że za tragedię kobiety z Częstochowy odpowiedzialny jest "rząd, który ma za nic życie kobiet". Od sześciu lat Kaczyński i jego rządy, są wynoszeniem na piedestał fanatyków, ludzi, którzy nie szanują nauki, wiedzy i osiągnięć medycyny. Jak to jest możliwe, że kilku fanatyków rządzi życiem milionów Polek - mówiła. Jeśli ktoś chce, by Polki rodziły jak najmniej dzieci, to powinien wybierać PiS, bo tak to działa w praktyce. Państwo Kaczyńskiego nie interesuje się losem kobiet, a ideologią. (...) Polki z lęku nie decydują się rodzić dzieci, a martwe Polki rodzić nie będą. Fanatyzm zabija Polki - dodała.

Monika Wielichowska zapowiedziała, że w środę na wspólnym posiedzeniu komisji sprawiedliwości i praw człowieka oraz komisji zdrowia KO będzie żądać odpowiedzi na te wszystkie pytania od przedstawicieli rządu.

Według relacji rodziny zmarłej, pani Agnieszka była w pierwszym trymestrze ciąży bliźniaczej, gdy trafiła do Wojewódzkiego Szpitala w Częstochowie na Oddział Ginekologii w dniu 21 grudnia 2021r z powodu pogorszających się bóli brzucha i wymiotów.

Oświadczenie rodziny

"Podczas pobytu w tymże szpitalu, jej stan się pogarszał. (...) Według epikryzy lekarskiej, 23 grudnia 2021 zmarł jej pierwszy z bliźniaków, niestety nie pozwolono na usunięcie martwego płodu, ponieważ prawo w Polsce temu surowo zabrania. Czekano aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną. Agnieszka nosiła w swoim łonie martwe dziecko przez kolejne 7 dni Śmierć drugiego z bliźniaków nastąpiła dopiero 29 grudnia 2021 r." - napisała rodzina w swoim oświadczeniu.

Rodzina poinformowała też, że wydobycia płodów dokonano po następnych 2 dniach. Według niej Agnieszka zachorowała na sepsę. "23 stycznia nastąpiło zatrzymanie akcji serca, gdzie z powodzeniem przeprowadzono reanimację. 24 stycznia 2022 roku stan Agnieszki wskazywał na agonię" - napisano w oświadczeniu. Poinformowano też, że pani Agnieszka - pomimo prób ratunku - zmarła we wtorek.

"To kolejny dowód na to, że panujące rządy mają krew na rękach. Ponownie zginęła ciężarna, niewinna, młoda kobieta, matka i żona, osieracając 3 dzieci, które nie doczekały się powrotu Mamy do domu. Chciała żyć, nikt nie spodziewał się takiej eskalacji spraw. Kto jest w tym momencie podmiotem karnym? Kto odpowiada za tę krzywdę? Szpital? Trybunał Konstytucyjny? Posłowie głosujący za Ustawą antyaborcyjną w Polsce?" - napisała rodzina, która zaapelowała "o sprawiedliwość i zadośćuczynienie za śmierć zmarłej żony, mamy, siostry i przyjaciółki". Poprosiła też o zapalanie w środę o 20 w oknach "świeczki dla Agnieszki".