Według nieoficjalnych informacji DZIENNIKA śledczy badają wątki, które dotyczą rodziny samego Krzysztofa Olewnika. Właśnie podczas lektury jednej z tajnych analiz w siedzibie gdańskiej prokuratury ojcu porwanego, Włodzimierzowi Olewnikowi, puściły nerwy.

Reklama

"Chciał zniszczyć dokument, który znalazł w aktach, uderzył interweniującego prokuratora" - mówi jedna z osób znających efekty śledztwa. Otóż według opinii prokuratorów i policjantów prowadząc śledztwo na własną rękę i wynajmując prywatnych detektywów, Olewnikowie utrudnili działania policji.

"Ta teza się nie utrzyma"

"Wątek braku współpracy z policją ze strony rodziny Olewników pojawiał się podczas procesu w Płocku. Podnosili go policjanci, którym niedawno prokuratura postawiła zarzuty za to, że ich fatalna jakość ich pracy doprowadziła do śmierci Krzysztofa Olewnika" - mówi DZIENNIKOWI mecenas Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny.

Reklama

Jego zdaniem teza o utrudnianiu przez Olewników śledztwa nie ma szans się utrzymać. "Znam całość materiałów zgromadzonych w śledztwie. Zarówno tych jawnych jak i tajnych" - mówi mecenas Wilk. "To po prostu linia obrony policjantów, którzy zawalili powierzone im śledztwo" - dodaje.

Dzisiejsza decyzja sądu oznacza, że Robert Pazik spędzi w więzieniu resztę swoich dni. Wraz ze Sławomirem Kościukiem, który popełnił samobójstwo jeszcze w areszcie, został ostatecznie uznany winnym zabójstwa Krzysztofa Olewnika.

"Żaden ze skazanych nie został ukarany tylko na podstawie pomówień współoskarżonych. Wyrok został wydany po analizie całych akt. Apelacje uznajemy za bezzasadne" - mówił przewodniczący składu sędziowskiego Paweł Rysiński. Tym samym obalił zażalenie obrońców gangsterów dowodzących, że jedynym dowodem były słowa Kościuka - który "pękł" w śledztwie.

Reklama

Niewyjaśnione wątki sprawy

Z drugiej strony - sędziowie sądu apelacyjnego oddalili również wspólne zażalenie prokuratury i rodziny Olewników, których sprzeciw budził zaledwie roczny wyrok dla Katarzyny Franiewskiej. To żona "mózgu" porwania - Wojciecha Franiewskiego. Według prokuratury i krewnych zamordowanego mężczyzny kobieta, dostarczając jedzenie do domu, w którym przetrzymywany był Krzysztof Olewnik, musiała wiedzieć, co się dzieje w środku.

Wyrok nie kończy jeszcze sprawy - bo w tle porwania nadal jest wiele niewyjaśnionych wątków. Specjalna grupa funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego i gdańskich prokuratorów nadal pracuje - przede wszystkim bada samobójstwa dwóch głównych podejrzanych o uprowadzenie i późniejsze zabójstwo.

Mózg porwania Wojciech Franiewski powiesił się w czerwcu 2007 r. w silnie strzeżonej celi aresztu w Olsztynie. Jeszcze pilniej strzeżony Sławomir Kościuk również zdołał odebrać sobie życie. Wybrał kąt celi, którego nie obejmował monitoring. Sekcja zwłok wykazała, że w jego krwi znajdowała się... amfetamina i alkohol.

Innym zadziwiającym zbiegiem okoliczności była kradzież akt sprawy. Zginęły one policjantom z Płocka, którzy jako pierwsi zajmowali się sprawą uprowadzania - złodzieje ukradli im radiowóz, którym wieźli do stolicy komplet dokumentów do gruntownej analizy.

Tylko dzięki przypadkowi nie zaginął dowód - analizy połączeń telefonicznych, który doprowadził kolejną policyjną ekipę do sprawców.

Odnaleziony trzy lata po śmierci

Bandyci porwali 27-letniego syna przedsiębiorcy z Drobina (Mazowieckie) w październiku 2001 r. Sprawcy zażądali okupu, kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. przekazano porywaczom 300 tys. euro, ale uprowadzony nie został uwolniony. Jak się potem okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy mężczyznę zabito - Pazik i Kościuk udusili go. Ciało ofiary, torturowanej przed śmiercią, znaleziono dopiero po pięciu latach od porwania i trzech od zabójstwa.