Do zdarzenia doszło w niedzielę około 14:00. - Policja przywiozła pana w średnim wieku. Był pod wpływem alkoholu, awanturował się na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym - opisała w rozmowie z polsatnews.pl Izabela Kiełbalska, zastępczyni dyrektora ds. lecznictwa.
Pacjenta trudno było uspokoić, więc lekarze zastosowali środek przymusu bezpośredniego - przypięli go pasami. Gdy pobrano od niego krew, aby sprawdzić zawartość alkoholu w organizmie okazało się, że ma... 7,25 promila.
Tak duże stężenie alkoholu we krwi może skończyć się tragicznie. Hospitalizacji wymagają niekiedy osoby z czterema promilami, u których mogą pojawić się zaburzenia rytmu serca, problemy z oddychaniem, a nawet śpiączka. Za "śmiertelną dawkę" uchodzi 4,5-5 promila - w zależności od osoby.
Zdaniem Izabeli Kiełbalskiej mężczyzna prawdopodobnie ustanowił "rekord" chrzanowskiej placówki pod względem zawartości alkoholu w organizmie pacjenta. - Szpital opuścił o 7:00 następnego dnia, bo pozwolił na to jego stan - dodała wicedyrektorka.
Powyżej "dawki śmiertelnej"
Mężczyzna z Chrzanowa nie jest "rekordzistą" w Polsce. W lipcu 2013 roku 30-letni mieszkaniec woj. podkarpackiego przeżył, mając 13,74 promila we krwi. Patrol straży miejskiej znalazł go nieprzytomnego na skarpie przydrożnego rowu.
Cztery lata wcześniej w łódzkim Makowie-Kolonii zatrzymano 45-latka kierującego autem. Miał 12,3 promila. Z kolei w 1995 roku Tadeusz S. z Wrocławia spowodował wypadek samochodowy, mając we krwi niemal 15 promili. Zmarł po kilkunastu dniach w wyniku odniesionych obrażeń.
Z alkoholem przesadzają też kobiety. Sabina S. z Goleniowa (woj. zachodniopomorskie) w 2013 roku trafiła do szpitala, mając 11 promili - przypomina polsatnews.pl.