Powściągliwość w tej sprawie skądinąd chwalebna. Nie tylko dlatego, że rodzinne, emocjonalne konflikty w ogóle ciężko obiektywnie przedstawić – aczkolwiek tekst Onetu można odebrać jako tekst w obronie osoby prześladowanej, a w obronie słabszych wolno wiele. Także dlatego, że opisane przez Onet zachowania Siennickiego uchylają drzwi przypuszczeniu, że antybohater tej opowieści nie jest poczytalny. Nie chodzi mi o stygmatyzowanie, lecz o stosowanie prostej zasady: skoro można mieć wątpliwości w sprawie czyjejś stabilności psychicznej, nie dociskamy pedału.

Reklama

Pożałowania godna jest aktywność dziennikarzy i polityków opozycji, którzy na nic nie zważając, skwapliwie szydzą z Siennickiego – bo to „pisowski nominat” i „dobry znajomy premiera Morawieckiego”. Onet zamieścił materiał zestawiający różne gromkie komentarze w opisywanej przez siebie sprawie – warto sobie zachować tę stronę i zapamiętać, kto w walce o demokrację robi amunicję z ludzkiego dramatu.

CZYTAJ WIĘCEJ W WEEKENDOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>