Barbara Streisand, która stała się sławna dzięki takim filmom jak "Zabawna dziewczyna" czy "Yentel" w latach 70. i 80., przypomniała o sobie w 2003 roku, tym razem zdobywając wątpliwą popularność w internecie. Pozwała wtedy o naruszenie prywatności fotografa Kennetha Adelmana. Poszło o umieszczenie zdjęcia jej domu w publicznie wystawionej kolekcji. Aktorka zażądała za to aż 50 milionów dolarów odszkodowania od fotografa. Im głośniej Streisand żądała usunięcia zdjęcia, tym większe było zainteresowanie całą sprawą ze strony internetu.

Reklama

Wizerunek domu wędrował z portalu na portal. Nie pomogły nawet groźby procesami, jakimi straszyła administratorów sieci. Kiedy blokowano zdjęcie na jednej stronie, niemal natychmiast pojawiało się na kilku następnych. W ciągu miesiąca to zupełnie przecież niekontrowersyjne i nieciekawe zdjęcie obejrzało blisko pół miliona internautów.

Od początku XXI wieku podobnych prób ocenzurowania internetu jest co raz więcej. Rok temu ze zmasowaną akcją czyszczenia sieci wystąpił Kościół Scientologiczny. Poszło o film z Tomem Criusem, który zachwalał ten kontrowersyjny kult. Choć scjentolodzy grozili procesami, film nadal jest dostępny w internecie.

Podobnie było z sekstaśmą brazylijskiej prezenterki telewizyjnej Danieli Cicarelli. Choć kobieta wygrała proces i sąd nakazał usunięcie nagrania z YouTube, to i tak można je znaleźć na kilkunastu innych stronach internetowych. "Podobnie jest z próbami ocenzurowania internetu podjętymi przez TVN" - mówi nam bloger Maciej Budzich specjalizujący się w nowoczesnych mediach.

"W sytuacji gdy ktoś próbuje czegoś zakazać w internecie, wielu internautów stawia sobie za punkt honoru dotarcie do tego filmu, ściągnięcie go na dysk i przesłanie dalej. W efekcie <zakazany> film, zdjęcie czy nagranie rozlewa się po całej sieci" - dodaje.

Najsłynniejszym do czasu Durczokgate - jak piszą internauci - polskim efektem Streisand była próba wyczyszczenia sieci przez bank BPH w styczniu 2008 roku. Wtedy do internetu wyciekła "żartobliwa" wersja reklamy tego banku. W wersji oficjalnej do banku przychodzi narzekający na wszystko klient, który mimo swojego malkontenctwa i tak dostaje kredyt. W wersji, która wyciekła, pracownica banku każe mu wyp... Reklamę wciąż można obejrzeć m.in. na stronach tureckich.

>>>Zobacz "reklamę" banku BPH