Smoczyński przypomina, że prawicowe "paniki etyczne" - walka z sektami, homoseksualistami, New Age - były dość nieporadną imitacją amerykańskich "krucjat moralnych". Zarówno jeśli chodzi o wybierane tematy, jak też formy mobilizacji społecznej. Imitacyjność była jednak nieuniknionym fatum w kraju wchodzącym w szerszy obieg idei i tożsamości. W sytuacji transformacyjnej anomii wszystkim obozom ideologicznym - zamiast szukać lokalnych tradycji i definiować lokalne problemy - o wiele łatwiej było się lokować na globalnej mapie wojen politycznych i kulturowych.

Reklama

Ale w prezentowanej dzisiaj w "Europie" analizie jest jeszcze jeden ciekawy aspekt - jej autor. Rafał Smoczyński był w latach 90. współtwórcą - wraz z Grzegorzem Górnym - jednego z najważniejszych środowisk młodej prawicy, skupionego wokół kwartalnika "Fronda". Przez całą dekadę redagował to pismo i organizował skupione wokół niego środowiska młodej prawicy religijnej. Dzisiaj poddaje krytycznej analizie obóz, w którym wtedy uczestniczył. Może właśnie dlatego wybiera zdepersonalizowany język chłodnej analizy teoretycznej zamiast języka świadectwa.

p

Rafał Smoczyński*:

Polska odmiana "wojny kulturowej", prowadzonej przez środowiska prawicy katolickiej na początku lat 90., była swoistą odpowiedzią na stan anomii właściwy dla okresu zmiany społecznej w postkomunistycznej Polsce. Spory polityczne i ideologiczne epoki PRL szybko traciły ważność, a co za tym idzie, rozpadały się tożsamości ukształtowane w tych sporach. Strategie artykulacyjne prawicy katolickiej prezentowały się w tej sytuacji jako narzędzia interpretacji anomii, a następnie radzenia sobie z tym stanem za pomocą hegemonicznych projektów zdolnych organizować szersze pole praktyk społecznych. Anomia lat 90. stała się tłem wojny pozycyjnej, w której rekonstrukcji prawicowych tożsamości zbiorowych towarzyszył polityczno-kulturowy spór o dominację nad porządkiem symbolicznym.

Reklama

Uniwersalna wojna kulturowa

Ten szczególny polski przypadek reakcji na anomię postkomunizmu warto też analizować jako lokalną odsłonę bardziej uniwersalnego procesu przezwyciężania przez społeczność integrystyczną "kryzysu organicznego" wywołanego nowoczesnością, w wyniku którego tradycyjne identyfikacje podmiotowe utraciły spoistość. Moralne krucjaty nie tylko polskiej prawicy katolickiej lat 90., ale również Moralnej Większości w Stanach Zjednoczonych czy niektórych segmentów brytyjskiego thatcheryzmu lat 80. miały zasadniczo podobną funkcję: służyły rekonstrukcji postulowanej "pełni tożsamości zbiorowej", która stanowi przykład centralnego fantazmatu, pewnego ideologicznego ideału współczesnej międzynarodówki prawicowej. Organizowanie postulowanego wzorca wyznaczonego przez "wartości rodzinne", "wartości chrześcijańskie", "cywilizację życia" itp. odbywało się często w warunkach paniki moralnej, w trakcie której konstruowano kategorie wrogów Kościoła, państwa polskiego, moralności itp. W opozycji do tak zdefiniowanych kategorii dewiacji obwinianej o blokowanie możliwości wyłonienia się upragnionego obiektu "pełni bycia społecznego" formułowano postulaty przezwyciężenia anomii oraz rekonstruowano uniwersum symboliczne nowej prawicy katolickiej.

Reklama

Podobieństwa języka anglosaskiego fundamentalizmu i polskiej prawicy religijnej nie powinny dziwić. Wobec faktu zachwiania polskiej instytucjonalnej tradycji prawicowej, zburzenia konserwatywnej kultury opartej na własności prywatnej, zaniku "tradycyjnych, organicznych schematów interpretacyjnych" odnoszących się do realnych problemów suwerennego narodu, wyłaniająca się prawica religijna otoczona normatywnym gruzowiskiem postkomunistycznego kraju została skazana na praktyki imitacyjne. Trudno być konserwatystą w państwie, w którym po doświadczeniu PRL-u nie ma czego konserwować, niełatwo jest też w takich warunkach konstruować horyzont znaczenia prawicy religijnej. Brak własnego języka i specyficznie polskich praktyk artykulacyjnych skłaniał do importu obcych mitów. I tak jak Stany Zjednoczone wyznaczają standardy imitacji wzorów popkultury w zglobalizowanym świecie, ten sam mechanizm dyfuzji obowiązuje także w niszach subkultury prawicy religijnej. W tych ostatnich zamiast słuchania piosenek Michaela Jacksona imituje się strategie krucjat moralnych wymierzonych w różne kategorie zła społecznego. Zdecydowana większość mitów polskiej prawicy katolickiej - zwłaszcza tych, które podkreślały kryzys norm obyczajowych i tradycyjnej etyki seksualnej - była żywcem importowana z arsenału języka amerykańskich wojen kulturowych. To przeniesienie ujawnia się także w zideologizowanej formule "wartości rodzinnych" i jej osobliwej funkcji w języku oraz praktyce życiowej nowego pokolenia prawicy katolickiej.

Przydatna do zrozumienia tak zdefiniowanych strategii artykulacyjnych prawicy katolickiej, używanych w sporach z lat 90., może okazać się freudowska kategoria identyfikacji, rozwinięta przez Jacques’a Lacana i zastosowana w analizie polityczno-społecznej przez Ernesto Laclaua, Chantal Mouffe i Slavoja Żiżka. Wskazuje ona na antagonistyczną granicę wszelkiej tożsamości. Nieredukowalny antagonizm sprawia, że tożsamość podmiotu, jak i społeczeństwa, nie jest nigdy w pełni ukonstytuowana - można zaledwie odnotowywać okresowe, niekompletne identyfikacje zawdzięczające swoją intensywność sytuacji konfliktu, obrazowi silnego i dążącego do hegemonii przeciwnika, a nie jakiejś własnej silnej substancjalności. W obrębie tego schematu interpretacyjnego można uchwycić istotny aspekt funkcjonowania środowisk prawicy katolickiej lat 90., nie twierdzę jednak, że zastosowanie tej metody przynosi ciekawe spostrzeżenia tylko w tym przypadku. Jeszcze ciekawsze rezultaty przyniosłaby ona zapewne w analizie konstruowania mitycznego porządku przez środowiska liberalno-lewicowe.

Tożsamość powstająca w walce

Funkcja artykulacji opartej na przymusie postulowania nieosiągalnego obiektu "pełni bycia społecznego" sprowadzała się do próby zdominowania publicznego dyskursu i wykluczenia antagonizmu podminowującego postulowaną wizję społeczeństwa "wartości rodzinnych". W istocie praktyki artykulacyjne środowisk prawicy katolickiej służyły przesłonięciu źródłowego braku poprzez konstruowanie mitów tworzących przestrzeń reprezentacji dla różnych projektów przywrócenia "sprawiedliwości, cnoty, bezpieczeństwa i wiary". Konstruowanie to miało zasadniczo postać negatywną. Zbiór pozytywnych mitów prawicy katolickiej pozostawał w sferze niedopowiedzenia. Używając języka Żiżka, można stwierdzić, że wolne od antagonizmu "organiczne" (odzyskujące "tradycyjną" spoistość) społeczeństwo było postulatem, którego substancjalność była wyprowadzana z polemiki z całym zestawem definiowanych nieporównanie bardziej substancjalnie wrogów: "homoseksualizmu", "pedofilii", "cywilizacji śmierci", "herezji" itp. Postulaty "harmonii społecznej", "wartości rodzinnych" itp. czerpały siłę z antagonizmu i polemiki z szeregiem zjawisk udaremniających "organicznemu" społeczeństwu pełne ukonstytuowanie. Postulowanie "autentycznego środowiska życia rodzinnego", w którym dziecko nie jest narażone na wykorzystanie, szkoła jest wolna od demoralizującej propagandy, a we władzach nie spiskują bezbożne partie, odbywało się w odwróconym trybie: poprzez produkcję kolejnych kategorii dewiacji. W tak nakreślonym kontekście społecznym lat 90. zasadniczą funkcją paniki moralnej była demaskacja wrogów, czyli, krótko mówiąc, nadawanie imienia brakowi rozrywającemu postulowaną spójność porządku symbolicznego.

Krucjata moralna lat 90. została zorganizowana w zgodzie z hegemoniczną procedurą postulowania niemożliwego społeczeństwa. Mit "harmonijnego społeczeństwa", opartego na "wartościach rodzinnych", w oparciu o który uformował się szerszy ruch społeczny, wyłonił się w polemice z szeregiem pojęć - zazwyczaj importowanych ze słowników zachodnich wojen kulturowych - uosabiających czynniki blokujące możliwość powstania postulowanego "odnowionego społeczeństwa". "Sprawiedliwość", "cnota", "prawo naturalne" itp. definiowały treść "odnowionego moralnie" społeczeństwa, wolnego od antagonizmu ("grzechu", "aborcji", "bezbożności" itp.).

Społeczna funkcja mitu

Operacja przyjęcia mitycznego punktu widzenia nie jest przedsięwzięciem trywialnym, ale koniecznym zabiegiem fundującym realną postać stosunków społecznych. Dotyczy on prawicy katolickiej w takim samym stopniu jak i lewicy, która korzysta jedynie z odmiennej substancji symbolicznej organizującej jej pole znaczeń.

W przypadku paniki antysektowej lat 90., w której uczestniczyły niektóre środowiska prawicy katolickiej (ale także laicka Liga Republikańska), kluczowy okazał się mit zmanipulowanej psychicznie młodzieży. Miał on moc organizowania przestrzeni dla praktycznego zakorzenienia antysektowych postulatów społecznych i konstrukcji "zbiorowej woli". Uczestnicy tej formacji odkrywali młodego człowieka z "mózgiem wypranym przez sekciarzy", który w obszarach polityki społecznej, wartości rodzinnych i chrześcijańskich, bezpieczeństwa itp. stawał się obiektem starań grup antysektowych: polityków, duchownych, dziennikarzy. Mit organizował pole zdecydowanie szerszych relacji społecznych.

Antysektowa panika moralna lat 90. to tylko jeden z licznych przykładów pokazujących, jak wyizolowane początkowo postulaty prawicy katolickiej z czasem zyskiwały większy wpływ społeczno-polityczny, prowadząc w niektórych przypadkach do skutecznego zastosowania kontroli społecznej (np. kryminalizacji problemu aborcji czy zaostrzenia przepisów dotyczących rejestracji nowych ruchów religijnych). Nie byłoby to możliwe bez operacji hegemonicznej - przekroczenia partykularnego horyzontu interesów i zawiązania dzięki tej uniwersalizacji szerszych koalicji społecznych. Wydaje się, że mitologia antysektowa była - w tym sensie - rozwinięciem lęków i obsesji części opinii publicznej dotyczących trwałości tradycyjnej rodziny, wysiłków wychowawczych wobec potomstwa, obyczajowej permisywności, kryzysu tradycyjnego systemu aksjologicznego i zagrożenia niewinności dziecięcej. Strategia prawicy katolickiej polegała na takim przedefiniowaniu tych "lękowych motywów", aby było możliwe uzupełnienie ich o polityczne znaczenia. W ten sposób mit prawicowo-katolicki tracił swoją partykularną (czysto religijną czy "prywatną") konotację - w panice antysektowej mogli uczestniczyć urzędnicy państwowi, lokalne władze samorządowe, a w niektórych wypadkach nawet funkcjonariusze policji.

Trzymając się post-gramsciańskiej tradycji analizy konieczne jest jednak zastrzeżenie, że w przypadku hegemonicznej ideologii prawicy katolickiej jej zastosowanie w pluralistycznym społeczeństwie nie obejmowało całego państwa, a zaledwie jego wybrane segmenty, pozostając tym samym strategią częściowo tylko hegemonizującą pole społeczne. Artykulacje różnych panik moralnych inicjowanych przez czynniki prawicy katolickiej (paniki antysektowej, antyhomoseksualnej itp.) były charakterystyczne dla późnonowoczesnego społeczeństwa, w którym ośrodki władzy są rozproszone w różnych instytucjonalnych centrach, a ich strategie mają zazwyczaj dyskursywny charakter. Praktyka środowisk prawicy katolickiej odzwierciedlała zatem logikę "wojny pozycyjnej": "walki" miały miejsce w wielości strategicznych punktów usytuowanych na różnych poziomach aparatu państwowego, społeczeństwa obywatelskiego i rodziny. Rozproszone "walki" pozostawały jednocześnie w ambiwalentnej zależności z hegemonicznymi strategiami odmiennych formacji społecznych.

Amerykański wzorzec "krucjaty moralnej"

Zarysowane wyżej praktyki hegemoniczne polskiej prawicy katolickiej nie były niczym wyjątkowym na mapie "kulturowych wojen" współczesnego Zachodu. Dotyczy to nawet tego segmentu polskiej formacji prawicowo-katolickiej lat 90., który podkreślał znaczenie własnej specyfiki kulturowej. Powszechny schemat artykulacyjny krucjat moralnych został najprawdopodobniej zdefiniowany w Stanach Zjednoczonych w wyniku przegranej bitwy kulturowej protestanckiego projektu cywilizacyjnego ze świeckim projektem nowoczesności. Później zaadoptowano go dla lokalnych potrzeb w innych częściach świata Zachodu. Konsekwencje kresu społecznej hegemonii protestantów w Stanach Zjednoczonych, datowanego zazwyczaj na okres rozciągający się między końcem wojny secesyjnej a wydarzeniami poprzedzającymi pierwszą wojnę światową, są na tyle istotne dla zrozumienia współczesnych strategii prawicy religijnej także w Polsce, że należy poświęcić im nieco uwagi.

Kryzys protestanckiego porządku mitycznego w USA został spowodowany przez falę emigracji żydowskiej i katolickiej, industrializację, rozwój miast itp. W rezultacie model społeczeństwa tradycyjnego i kulturowo jednolitego ustąpił miejsca modelowi społeczeństwa pluralistycznego, multikulturowego, opartego na zróżnicowanych założeniach aksjologicznych. Dyskurs protestancki stopniowo wytracał swoją hegemoniczną funkcję: nie był już osadzony w kluczowych instytucjach państwa, nie prowadził do egzekwowania kontroli społecznej, nie stanowił napędu ideologicznej interpelacji. Nie mogąc konstytuować identyfikacji podmiotowych, utracił zdolność stosowania władzy. Obrońcy dotychczasowej hegemonii przesunięci zostali na peryferie dyskursu nowoczesności. W konsekwencji tego procesu wspólnota ortodoksów protestanckich (było to widoczne zwłaszcza po drugiej wojnie światowej) nabrała - jak twierdził David Bromley - wszelkich cech subkultury walczącej o przetrwanie z potężnym, wszechogarniającym trendem cywilizacji Zachodu: sekularyzacją.

Naturalnie, wielu przywódców protestanckich nie pogodziło się z tym, co nazywane było w ich kręgach "wydziedziczeniem". To oni sformułowali program "rechrystianizacji Ameryki". Ów nurt protestantów amerykańskich, stawiających sobie za cel odzyskanie istotnego wpływu na życie publiczne, nazwano fundamentalizmem, zaś projekt "odzyskania Ameryki" przyjął w moim przekonaniu formę strategii hegemonicznej. Kluczową rolę odgrywał tutaj mit "chrześcijańskiego społeczeństwa", funkcjonujący jako punkt odniesienia dla całego szeregu postulatów fundamentalistycznych artykułowanych w kolejnych falach moralnych krucjat, łącznie z okresem konserwatywnej rewolucji Moralnej Większości w latach 80. ubiegłego wieku. Ten model protestanckiej reakcji, mającej na celu próbę odzyskania utraconej hegemonii ideologicznej w społeczeństwie spluralizowanym i częściowo zsekularyzowanym, okazał się na tyle atrakcyjny, że sięgano po niego także poza granicami Ameryki. Trzeba także dodać, że rytm krucjat moralnych prawicy religijnej w Stanach Zjednoczonych pokrywał się zazwyczaj z kryzysem gospodarczym i zmianą społeczną. Tak było np. w latach 80. ubiegłego wieku, kiedy fundamentaliści rozpętali histerię antysatanistyczną, w wyniku której dochodzenia prokuratorskie w sprawie rzekomej zbrodni rytualnej objęły ponad 100 przedszkoli i domów opieki nad dziećmi, a blisko 200 osób aresztowano i postawiono przed sądem. Różni badacze wskazywali na splot szczególnych warunków w życiu gospodarczym i politycznym Ameryki początków lat 80., kiedy to wykluwał się mit o satanistycznym podziemiu. Amerykanie musieli wówczas zmierzyć się z nienotowanym od dwóch dekad kryzysem ekonomicznym, kryzysem nuklearnej rodziny (wyznaczonym m.in. rosnącą liczbą rozwodów), dyslokacją tradycyjnych wartości oraz narastającym "konfliktem kulturowym" między liberałami a konserwatystami.

Postulaty moralnych krucjat odnosiły się do zasad doktrynalnych protestantyzmu zazwyczaj pośrednio, ideologia hegemoniczna przedefiniowała je na szerszym tle pokrewieństwa postulatów społecznych. "Sanacja moralna", "bezpieczna rodzina" i "ład społeczny" funkcjonowały jako kluczowe punkty odniesienia, wokół których kształtował się ideologiczny porządek krucjat. Największa krucjata protestanckiej Ameryki prowadzona zgodnie z tą strategią, czyli walka o prohibicję, powiodła się. Ruch Trzeźwości przekonał do swoich racji - na jakiś czas - większość społeczeństwa. Zaś zredefiniowane postulaty protestanckie, wywiedzione z cenionych przez to środowisko wzorów moralnych i obyczajowych - pracowitości, trzeźwości, oszczędności - stworzyły przestrzeń inskrypcji mitu, w który wpisano rozległy system procedur kontrolnych. Niezależnie od okresowego powodzenia Ruchu Trzeźwości, protestanci nie uzyskali jednak ostatecznie stabilnej pozycji hegemonicznej odpowiadającej strukturze dominacji sprzed "kryzysu modernistycznego".

Środowiska fundamentalistyczne podejmowały naturalnie wiele inicjatyw nacechowanych partykularną symboliką, których szanse na przeobrażenie się w formację hegemoniczną były niewielkie. Taka sytuacja miała miejsce np. na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku, kiedy World’s Christian Fundamentals Association prowadziło krucjatę o wprowadzenie praw zakazujących "propagandy teorii ewolucji" we wszystkich stanach USA. W porównaniu z kampanią na rzecz prohibicji, "krucjata przeciw Darwinowi" zakończyła się niepowodzeniem. Antyewolucjonistyczne krucjaty (z różnym powodzeniem) prowadzono także po drugiej wojnie światowej. W latach 70. fundamentalistom udało się doprowadzić do przeforsowania w Arkansas prawa wprowadzającego w szkołach obowiązek poświęcania takiego samego czasu na naukę teorii ewolucji i teorii kreacjonistycznej. Fundamentaliści swe krótkotrwałe zwycięstwo (sąd uchylił to prawo) zawdzięczali wyraźnie hegemonicznej operacji: kreacjonizm uprawomocniano nie w duchu charakterystycznym dla partykularnego fideizmu ("Bóg tak chciał", "Tak mówi Biblia" itp.), ale w wyniku odwoływania się do - traktowanych zazwyczaj czysto instrumentalnie - kryteriów scjentystycznych, a nawet liberalnych ("kreacjonizm jest nauką taką samą jak ewolucjonizm", "zwolennicy kreacjonizmu mają takie samo prawo prezentowania go w szkołach jak zwolennicy ewolucjonizmu" itp.).

Logikę hegemonicznej praktyki zdradzało także m.in. kluczowe rozmieszczenie w strukturze artykulacyjnej krucjat moralnych wzoru wroga. Mitologia Ruchu Trzeźwości akcentowała anomię struktury społecznej (upadek obyczajów, wzrost dewiacji, poczucie zagrożenia wśród obywateli, osłabienie "wartości rodzinnych"), odsyłając jednocześnie do figury przeciwnika, uosabiającego przyczynę anomii (nietrzeźwego emigranta zaniedbującego praktyki życia cnotliwego, ale także cynicznego producenta alkoholi, kontrabandzistę, mafiosa itp.). Ideał trzeźwego, cnotliwego społeczeństwa - w świetle negatywnych kategorii mitu - funkcjonował jako domyślny postulat, którego substancjalność wyznaczało jedynie symetryczne odniesienie do mitu "subwersywnego układu". W latach 20. "subwersywnym układem" kolejnych krucjat moralnych stawały się: bolszewizm, katolicyzm, teoria ewolucji i niemiecka filozofia krytyczna. Hegemoniczne artykulacje chrześcijańskiej prawicy lat 80. ustrukturowane zostały natomiast wokół negatywnych kategorii pornografii, narkotyków, ateistycznego humanizmu, edukacji seksualnej nieletnich, rozwodów, feminizmu, homoseksualizmu, a także satanizmu.

Dyskurs Moralnej Większości - analizowany na przykładzie manifestu jej przewodniczącego Jerry’ego Falwella - socjolog religii Jose Casanova nazwał jeremiadą: "Skargi i żale wpisane są nieodłącznie w fundamentalistyczny światopogląd. Fundamentalisty nie trzeba przekonywać o tym, że sprawy mają się fatalnie. (...) Styl i tonacja tekstu (Falwella - przyp. R.S.) nie różnią się zbytnio od publikacji dyżurnych moralistów publicznych, którzy, inspirowani konserwatywnym odczytaniem Durkheimowskiej socjologii, gromadzą dane empiryczne, informujące o rosnącej liczbie samobójstw, przestępstw, uzależnień, rozwodów, ciąż wśród nieletnich, aborcji itp., mających świadczyć o tym, że społeczeństwo osiąga krytyczny poziom anomii, braku zasad i dezintegracji więzi społecznych. Tytuły kolejnych fragmentów rozdziału (książki Falwella - przyp. R.S.) wskazują główne »obszary zainteresowania« ruchu: rodzinę, prawa dzieci, ruch feministyczny, prawo do życia, homoseksualizm, telewizję, pornografię, edukację, muzykę rockową, narkotyki i alkohol" (J. Casanova, "Religie publiczne w nowoczesnym świecie"). Wydaje się, że to właśnie ten wariant schematu narracyjnego prawicy religijnej na Zachodzie jest imitowany w Polsce. Przykładów dostarcza zatroskany ton polskiego piśmiennictwa katolicko-prawicowego, działalność różnych ośrodków antysektowych, efemerycznych stowarzyszeń alarmujących o przemocy w mediach, zgubnym wpływie homeopatii, astrologii itp. Można zakładać, że zainteresowania Falwella, zwłaszcza te, które obejmowały "dobro dziecka i rodziny", były podzielane nawet przez urzędników Ministerstwa Edukacji poprzedniego rządu RP.

Granica skuteczności

Moralne krucjaty zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce nigdy nie doprowadziły do trwałego zrekonstruowania tradycyjnego porządku mitycznego, w którym dogmaty religijne stałyby się horyzontem organizacji całego, w dużym stopniu już pluralistycznego, polskiego społeczeństwa. Krucjaty, jakie cyklicznie inicjowały środowiska religijnej prawicy, wpisywały się raczej w logikę hegemonicznej "walki pozycyjnej" - ich sukcesy były lokalne i nietrwałe, nigdy nie udało im się przeobrazić swoich postulatów we wszechogarniający mit organicznego społeczeństwa.

Nie wydaje się jednak, by strategia prawicy katolickiej mogła zrealizować ambicje ostatecznego i faktycznego przezwyciężenia kryzysu modernistycznego. Dyskurs prawicowy pełnił funkcjonalną rolę utopii ideologicznej wprowadzającej konieczną fałszywą świadomość, w ramach której z jednej strony następowało przezwyciężenie anomii, a z drugiej można było organizować praktyki instytucjonalne i określone rytuały wspólnotowe fundujące realną postać życia społecznego w postkomunistycznym kraju. Prawica katolicka generowała liczne "niszowe", "fragmentaryczne" praktyki hegemoniczne, które miały przesłonić źródłowy antagonizm i nieodwracalne zróżnicowanie społeczeństwa. Przezwyciężenie kryzysu modernistycznego poprzez powrót do "społeczeństwa organicznego" było jednak niemożliwe do osiągnięcia. I to niezależnie od skali odniesionych w tej walce przez obóz prawicy katolickiej cząstkowych sukcesów politycznych.

Rafał Smoczyński

p

*Rafał Smoczyński, ur. 1970, dziennikarz, publicysta, socjolog. W pierwszej połowie lat 90. pracował w "Gazecie Wyborczej" i "Życiu Warszawy". W 1994 roku wraz z Grzegorzem Górnym założył prawicowy kwartalnik "Fronda" (współredagował też w publicznej telewizji program pod tym samym tytułem). W 2001 roku zerwał ze środowiskiem "Frondy". Obronił doktorat z socjologii religii w IFiS PAN. W "Europie" nr 115 z 14 czerwca 2006 roku opublikowaliśmy przeprowadzony przez niego wywiad z Johnem Neuhausem "Katolicy nie potrafią udowodnić swych racji".