W Krakowie trwa Miesiąc Fotografii, gdzie nasi południowi sąsiedzi są gośćmi honorowymi. W ojczyźnie artysty mało kogo jednak obchodzą jego prace. Tematem numer jeden bulwarówek, telewizji, ale i poważnej prasy są natomiast skandale, które co chwilę wywołuje.

Reklama

Gdy spotyka się Saudka, trudno uwierzyć w jego wiek. Trzyma się prosto, na sobie ma obcisłe skórzane spodnie i rozpiętą do połowy koszulę. Ciemnych okularów nie zdejmuje nigdy. Gdy wspina się po schodach do swojego atelier, trudno za nim nadążyć. Cały czas dowcipkuje i powtarza, że kocha kobiety, życie i alkohol. Podczas rozmowy nie daje nikomu dojść do głosu. "Ludzie w moim wieku myślą, że życie jest smutne, a ja uważam, że jest radosne i długie. Tylko lepiej nie oglądać się w lustrze" - wyznaje DZIENNIKOWI. Z kolei pytany o to, czy planuje nowe wystawy, zaczyna opowiadać o prywatnym życiu: "Mam dzieci w kilku generacjach, począwszy od chłopca, który ma 50 lat, przez dwudziestoparolatków po małą córeczkę. Czasem nie jestem pewien, które z nich jest moim wnukiem, a które dzieckiem" - śmieje się.

"Dlaczego o Janie wciąż jest głośno? Bo lubi i potrzebuje być kochany i nie wyobraża sobie, by mógł zostać zapomniany. To by oznaczało, że nie istnieje" - twierdzi Sara Saudkova, znana czeska fotograf, kiedyś wieloletnia partnerka twórcy. Czym zajmuje się dzisiaj artysta? Właśnie wydał autobiograficzną książkę "Tramvaj noci", w której opisuje swoje niezliczone miłosne podboje, na łamach popularnego tabloidu "Blesk" chwali się dwumiesięczną córką i zapowiada, że weźmie z jej matką ślub. A Czesi próbują dojść, które to już dziecko słynnego fotografa: dziewiąte czy może dziesiąte. Saudek podgrzewa atmosferę, mówiąc, że nawet on sam nie potrafi tego zliczyć.

I nie ukrywa, że goni za popularnością. "Na ulicy nieznajomi ludzie mnie pozdrawiają, witają się. Oni nie mają pojęcia o moich pracach, ale widzieli mnie w telewizji, w gazetach. Jestem sławny i lubię to" - przyznaje. Fotograf po prostu robi to, co przez całe życie robił najlepiej - szokuje publiczność.

Reklama

W 1972 r. po raz pierwszy postawił modelkę pod ścianą swojego praskiego atelier. Grube, nagie babska o wielkich biustach i tyłkach - to fascynowało Saudka-artystę przez blisko trzy dekady. Stał się prekursorem w wydobywaniu piękna z tego, co zdawało się odrażające - z monstrualnych ciał grubasek, z kościstych chudzielców, praskich dziwek. Ale też z dzieci, ich matek, ze swych kochanek. I rzecz jasna samego siebie. Wszystkich fotografował na tle słynnej ściany, obrzydliwego kawałka muru z odpadającym tynkiem, grzybem i rdzawymi zaciekami. Do dziś jego fotografie gościły na ponad czterystu wystawach w różnych zakątkach globu. W swych stałych zbiorach mają je m.in. nowojorska MoMa, paryskie Centrum Pompidou i J. Paul Getty Museum w Los Angeles. "Jego najlepsze prace powstały na przestrzeni trzech dekad od lat 60. do 90. Wobec swoich dzisiejszych zdjęć nawet on sam nie ma większych oczekiwań" - twierdzi Sara Saudkova. Niemal zapomniany Saudek-artysta musiał wymyślić siebie od nowa. I tak powstał Saudek-celebryta. Skrzyżowanie Franciszka Starowieyskiego z Britney Spears.

Gdy robi się wokół niego cicho, sam kreuje jakieś zjawisko. A to chce zostać ojcem chrzestnym żółwia w pilzneńskim zoo, bo to najbardziej płodne zwierzę w tym ogrodzie. A to postanawia wykonać portret setek nagich Czechów. Sam także się rozbiera, ale dopiero wtedy, gdy na planie zdjęciowym pojawiają się telewizyjne kamery. Nagi pozuje, staje na głowie i robi fikołki. Albo idzie jeszcze dalej - o swoim sparaliżowanym bracie mówi publicznie: "Mój brat to warzywko". "Z jednej strony chcę się zniszczyć, a z drugiej uratować i dzięki temu zachowuję równowagę. Idę dziesięć kilometrów, a potem wypijam litr whisky" - przyznaje. Niektórzy uważają go za niegroźnego świra, inni wręcz nienawidzą. Gdy dzwonimy do Milana Knirzaka, dyrektora Galerii Narodowej w Pradze, ten prosi, aby jego asystentka przekazała, że nie ma najmniejszej ochoty rozmawiać o kimś takim jak Jan Saudek.

W zeszłym roku Saudek dostał do promocji samego siebie odpowiednie narzędzie, własny talk-show w prywatnej TV Barandov. To najchętniej oglądany program stacji. Artysta rozmawia z gośćmi, ale przede wszystkim mówi o sobie. I nigdy nie trzyma języka za zębami. "Kobieto, wyglądasz jak kościotrup z Dachau, a twój facet o żywa skamielina" - powiedział do popularnej czeskiej wokalistki Leony Machalkovej. "On nie jest klownem, który zabawia publiczność głupstwami. Jest artystą światowej sławy, dzięki temu publiczność go szanuje i wiele mu wybacza" - mówi Jan Kabrt, szef działu kulturalnego dziennika "Mlada Fronta Dnes". I tak odbiera go czeskie społeczeństwo. Jako króla życia, faceta, który pokazuje, że starość nie musi być nudna.

Reklama

Saudek nigdy nie bał się mówić, że jedną z rzeczy, które go ukształtowały, był pobyt w przejściowym obozie koncentracyjnym w Terezinie. Miał dziewięć lat, gdy trafił tam razem z bratem bliźniakiem Karelem. Dzieci miały służyć jako materiał do bestialskich eksperymentów doktora Mengele. Obóz jednak wyzwolono, zanim do nich doszło. To doświadczenie sprawiło, że obiecał sobie wykorzystać życie do końca, jak się tylko da. Później nic już nie mogło go złamać. Nawet komunistyczna bezpieka, która konfiskowała jego negatywy, zatrzymywała modelki, zabraniała wyjazdów za granicę, a sztukę Saudka nazywała pornografią. Artysta miał szansę wyemigrować, ale tego nie zrobił. "Nie żałuję. Za komuny straciłem raptem kilka negatywów, ludzie tracili dużo więcej" - mówi.

Kiedyś, gdy jeszcze dużo fotografował, zrobił zdjęcie dziewczynie bez ręki i nogi, ale gdy patrzymy na fotografię, kalectwo schodzi na drugi plan. Zdjęcie jest po prostu piękne. Saudek namawiał modelkę, aby mu pozowała przez cały rok. Chciał, aby pozbyła się wstydu, nie czuła się poniżona. Postanowił jej udowodnić, że nie jest gorsza od innych modelek. "Kobiety są dla mnie wszystkim. Są mocniejsze, dłużej żyją i potrafią dać życie. Są okrutnymi przyjaciółmi i wspaniałymi kochankami" - mówi Saudek. To oblicze artysty Czesi dobrze znają. Wiedzą, że nie jest tylko "seksmaszyną", jak piszą o nim bulwarówki.

Większość Czechów ceni też jego złośliwość i poczucie humoru na granicy dobrego smaku. I to, że Saudek nie boi się mówić o swoich frustracjach, błędach i świństwach, które w życiu robił, o tragediach, które przeżył, których był świadkiem i które spowodował. Rodacy wybaczyli nawet Saudkowi, gdy przyznał się w zeszłym roku do kazirodczych stosunków, które przed ponad dekadą łączyły go z własną, dziewiętnastoletnią córką. Twierdził, że dopiero po zakończeniu romansu dowiedział się o pokrewieństwie ze swoją kochanką. "Saudek od zawsze przełamywał bariery czy to w sztuce, czy w życiu. Ludzi fascynuje fakt, że wciąż jest aktywny. To budzi podziw i zazdrość jednocześnie" - mówi poeta i publicysta Vaclav Burian. "To tak, jakby całe jego życie było sztuką wystawioną do oglądania, na pokaz" - dodaje Jan Kabrt.

Ten ekshibicjonizm, świadomie wykorzystywany przez Saudka, stworzył go jako gwiazdę. Nawet podczas wywiadu fotograf dba o odpowiednią, robiącą wrażenie otoczkę. Siedzi na kanapie, między lalką-kobietą i ubranym w lateksowy strój misiem. Na stole stoją sztuczne kwiaty, leżą dłonie manekinów z paznokciami pomalowanymi na jaskrawy czerwony kolor. Gdy ma już dość rozmowy, niczym nie skrępowany rzuca: "Musimy już kończyć, bo idę starać się o kolejne dziecko. Proszę się nie śmiać, mówię serio!"