To był przerażający widok. Kiedy obrońcy zwierząt weszli w piątek do Prądzewie k. Łęczycy (Łódzkie), przeżyli szok. "Zwierzęta od wielu miesięcy żyją w półmetrowych odchodach, bez ściółki i czystej wody do picia. Wszystkie konie są zarobaczone, mają wszy i grzybicę" - mówi inspektor Pogotowia i Straży dla Zwierząt w Trzciance Krystyna Kukawska.
Od razu w piątek, w trybie natychmiastowym, Urząd Gminy w Łęczycy zdecydował o przejęciu dziesięciu koni. Trafiły one do Pogotowia i Straży dla Zwierząt w Trzciance. Dziś urzędnicy postanowili odebrać Kubasiewiczowi pozostałe 45 koni.
>>>Kancelaria prezydenta zajmie się koniem
Kubasiewicz nie wykazał skruchy. Próbował wykorzystać swoje stanowisko - jest szefem lokalnego Radia Parada - by "uciszyć" dziennikarzy. "Niech do mnie zadzwoni redaktor naczelny, bo ja jestem naczelnym Parady i tylko z naczelnymi rozmawiam. A nie z dziennikarzami" - mówił były radny wojewódzki SLD, biznesmen i kandydat do parlamentu z list Samoobrony.
Potem tłumaczył jeszcze, że jego koniom nie działa się krzywda. Próbował przekonać dziennikarzy, że zwierzęta w innych stadninach żyją w podobnych warunkach. Ale wiele z koni umierało w stadninie powolną śmiercią głodową. Wrastały im w pyski uprzęże, tzw. kantary, co praktycznie uniemożliwiało im jedzenie. Część źrebaków nadal ma je założone. Będzie je można zdjąć dopiero po uśpieniu zwierząt.
U odebranych już zwierząt rozpoczęto leczenie. Ale obrażenia fizyczne to nie wszystko. "Największym problemem jest ich stan psychiczny. Część z nich to konie zdziczałe. Są przerażone i boją się człowieka. Wymagają długotrwałej terapii, którą już rozpoczęliśmy. Obawiam się jednak, że w ich psychice zostaną trwałe ślady tego, co przeszły" - powiedziała Kukawska.