- Nie wiem, czy pani zajmująca się obsługą parkingu przejęzyczyła się i nieświadomie wprowadziła mnie w błąd, czy też zaszły jakieś inne okoliczności. Tak czy owak zapłaciłam 380 złotych, horrendalną kwotę, która starczyłaby na pół miesiąca na przeżycie – mówiła portalowi tvn24.pl matka chorego chłopca, pani Anna Profaska z Żor (Śląskie).

Reklama

Kobieta przejechała ponad 500 kilometrów, by móc dowieźć na terapię syna, który cierpi na dystrofię mięśniową Duchennea. Leczenie odbywało się w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.

"Usłyszałam, że nie będę musiała płacić"

- Wjeżdżając na przyszpitalny parking, powiedziałam, że moje dziecko ma orzeczenie o niepełnosprawności. Usłyszałam, że w związku z tym nie będę musiała płacić za parkowanie - mówiła pani Anna.

Po 10 dniach terapia chłopca skończyła się, a kobieta razem z nim opuściła szpital. Na parkingu jednak okazało się, że do zapłacenia ma niemałą kwotę. Została poinformowana przez panią z obsługi parkingu - inną, niż 10 dni wcześniej - że aby móc parkować za darmo, trzeba posiadać specjalną kartę parkingową. Legitymacja osoby z niepełnosprawnością miała okazać się niewystarczająca.

Potrzebna specjalna karta, nie orzeczenie o niepełnosprawności

- A my nie mamy takiej karty, bo możliwości jej wyrobienia nie przyznał nam zespół orzekania o niepełnosprawności. Odwołaliśmy się do sądu, który co prawda przyznał świadczenie, którego odmówił nam zespół, ale punkt dotyczący karty parkingowej pominął - wyjaśniła rozmówczyni portalu.

Tłumaczenia okazały się nieskuteczne. - Pani pokazała mi regulamin, z którego wynika, że trzeba mieć kartę parkingową. Wróciłam wtedy na oddział, żeby powiedzieć o wszystkim pielęgniarkom. Dowiedziałam się, że parking prowadzi prywatna firma i to z nią trzeba wszystko wyjaśniać - mówiła kobieta.

Interweniował Rzecznik Praw Pacjenta

Reklama

Sprawa trafiła do Rzecznika Praw Pacjenta. Obejmujący to stanowisko Bartłomiej Chmielowiec rozesłał pisma z prośbą o wyjaśnienie sytuacji do szpitala, rektora Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz spółki Green Parking Polska. Firma jest zarządcą przyszpitalnego parkingu.

Redakcja tvn24.pl wysłała do RPP maila z pytaniem o sytuację. "Powołując się miedzy innymi na Konstytucję RP odpisał, że każdy ma prawo do odwiedzin, a szczególnego wymiaru nabiera to prawo w sytuacji kontaktu hospitalizowanego dziecka z jego rodzicami, którzy nie tyle - tak jak w tym przypadku - je odwiedzają, ile stale się nim opiekują" - czytamy.

Z kolei Green Parking Polska poinformował portal o tym, że firma "nie potwierdza faktu udzielenia klientce jakiejkolwiek ustnej informacji dotyczącej możliwości bezpłatnego pobytu na parkingu na podstawie legitymacji osoby niepełnosprawnej" - przekazał w odpowiedzi dyrektor spółki.