Tej zimy, jak donosiły dobrze poinformowane amerykańskie media, na Ukrainę spadło nawet 10 tys. pocisków artyleryjskich dziennie. Tymczasem moce produkcyjne, jak przyznał w ub. r. prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, to góra 30-40-tys. sztuk amunicji artyleryjskiej rocznie - czytamy w "Newsweeku".
Wyjątkowo bolesne oszczędności
Wskazano, że wyjątkowo bolesne w skutkach są oszczędności poczynione za czasów Bohdana Klicha na stanowisku szefa MON, przez które wojsko przestało zamawiać nowe dostawy amunicji. Międzynarodowy kryzys spustoszył finanse państwa, wojna wydawała się odległa i dla oszczędności resort obrony ograniczył żołnierzom ćwiczenia strzeleckie do minimum. Skutek był taki, że stany magazynowe się zgadzały, ale wojsko przestało zamawiać nowe dostawy amunicji. Niewielka już wtedy produkcja zamarła - napisano.
"Newsweek" podaje, że większość postsowieckiej amunicji kal. 122 mm albo zostało wystrzelane na poligonach kilka lat temu, albo trafiło na Ukrainę po rosyjskim ataku w lutym 2022 r. Podobnie jest ze stosowanymi w NATO pociskami kalibru 155. Tymczasem wojskowi eksperci oceniają, że niezbędne minimum zapasów to milion sztuk amunicji 155 mm.
Używane mundury, buty, piżamy… bielizna
Wskazano także na problem dotyczący przydziału mundurów. W styczniu część naboru do Wojsk Obrony Terytorialnej nie dostała przydziału mundurów. Po prostu nie ma ich w magazynie. Rezerwiści wzywani ostatnio na ćwiczenia otrzymują używane mundury, buty, piżamy. Ba, nawet część bielizny osobistej dla rezerwistów jest używana - po upraniu i dezynfekcji wraca do magazynu - podaje "Newsweek".