O zlokalizowaniu wraku żaglowca wypełnionego butelkami szampana, wina i wody mineralnej poinformował polski nurek Tomasz Stachura, który prowadził zakończone sukcesem poszukiwania wraz z grupą nurkową z Trójmiasta "Baltictech" zajmującą się badaniem bałtyckich wraków.

Reklama

W mediach społecznościowych Stachura napisał: "No to chyba mamy skarb". "W zeszłym tygodniu w drodze z Łeby do szwedzkiej wyspy Olandia sprawdzaliśmy wszystkie pozycje na naszej liście, które otrzymaliśmy od zaprzyjaźnionych hydrografów i rybaków" - tłumaczył nurek.

Wyładowany butelkami szampana, wina i wody mineralnej

Dodał, że wrak, do którego zeszli nurkowie, na początku wydawał się "jednym z najmniej ciekawych", które mieli sprawdzić. Podejrzewaliśmy, że będzie to kuter rybacki, ale zeszliśmy dla świętego spokoju – stwierdził Pod wodę, na głębokość ok. 58 metrów zeszło najpierw dwóch nurków Marek Cacaj i Paweł Truszyński. Nie było ich prawie 2 godziny, więc już wiedzieliśmy, że to coś bardzo ciekawego - powiedział Stachura.

Dodał, że na dnie Bałtyku nurkowie odnaleźli XIX-wieczny żaglowiec wyładowany butelkami szampana, wina, wody mineralnej i porcelany.Widzieliśmy ponad 100 butelek szampana oraz kosze z wodą mineralną w glinianych butelkach. I właśnie ta woda okazała się najciekawsza i naprowadziła nas na dalsze tropy - tłumaczył.

Reklama

Wyjaśnił, że pod wodą wykonali zdjęcia butelek wody. Jak się później okazała była to niemiecka woda Selters. Podkreślił, że jest to jedna z najstarszych wód wydobywanych w Europie i przez wieki trafiała na najznakomitsze stoły świata. Była bardzo popularna w XX wieku.

Dlaczego żaglowiec zatonął?

Dzięki kształtowi stempla i pomocy historyków wiemy, że woda była butelkowana w latach1850-76, to może wskazywać na prawdopodobny okres zatonięcie jednostki - dodał Stachura.

Jego zdaniem jedną z przyczyn zatonięcia żaglowca, którego wrak znajduje się ok. 20 mil morskich na południe od szwedzkiej wyspy, mógł być zbyt duży ciężar przewożonego towaru i sztorm na morzu.Jest to mały, 16-metrowy żaglowiec. W oczy rzuca się to, że jest on biedny w stosunku do ładunku, jaki posiada- powiedział.

Nurkowie zakładają, że właściciel statku postawił wszystko na jedną kartę. Może się zapożyczył, kupił ładunek w Kopenhadze i ruszył na północ w stronę Sztokholmu licząc na interes życia? - zastanawiał się szef ekspedycji.

Podkreślił, że drugą hipotezą zatonięcia statku, którą nurkowie biorą pod uwagę, jest zderzenie statku z innym. Może wskazywać na to uszkodzenie dziobu wraku.Jeśliby tak się stało, to by pomogło nam w identyfikacji jednostki, bo z reguły takie wypadki są zapisywane - stwierdził.

Szukają wraku ORP Orzeł

Stachura zapewnił, że o wraku poinformował Uniwersytet Södertörn oraz profesora Johana Rönnby, który w Szwecji odpowiada za badania podwodne. Zamierza też poinformować o znalezisku szwedzkie hrabstwo Kalmar. Liczymy na to, że może uda nam się uzyskać sponsora i będziemy organizatorem badania wraku pod patronatem archeologów szwedzkich- powiedział nurek.

Ekipa nurków z Trójmiasta "Baltictech" ma na swoim koncie m.in. odnalezienie na dnie Bałtyku wraku zatopionego w kwietniu 1945 r. parowca "Karlsruhe". Statek zatonął przewożąc ewakuowanych z Prus Wschodnich Niemców oraz ładunek.

Nurkowie od lat prowadzą ekspedycję pod nazwą "Santi Odnaleźć Orła", której celem jest odnalezienie wraku ORP Orzeł, który z niewyjaśnionych przyczyn, zaginął wraz z całą załogą podczas patrolu na Morzu Północnym na przełomie maja i czerwca 1940 roku.