W Warszawie aż 11 procent sześciolatków chodzi do pierwszych klas. To drugi wynik w Polsce. Krajowym rekordzistą jest pod tym względem Gdynia z wynikiem 20 proc. (na ponad 2,1 tys. gdyńskich pierwszoklasistów, 460 to sześciolatki). Reszta kraju ma pod tym względem mizerne dokonania - np. na Śląsku, w Małopolsce i Wielkopolsce to od 2,6 do 3,3 procent dzieci z rocznika 2003.

Reklama

W stolicy trwa dodatkowy nabór do klas pierwszych, bo rodzice dowiadują się - poniewczasie - że w oddziale przedszkolnym ich sześcioletnie pociechy w zasadzie powtarzają program z grupy pięciolatków. Dlatego właśnie decydują się na wcielenie dzieci w szeregi uczniów, gdzie malcy zaczną naukę czytania, pisania i liczenia. W nowych zerówkach nie ma już bowiem obowiązkowego nauczania tych umiejętności.

Szturm na pierwsze klasy nie dziwi urzędników miejskiego Biura Edukacji, zarządzającego stołecznymi szkołami. Jolanta Lipszyc, dyrektor Biura, już w czerwcu zapowiadała, że rodzice sami podejmą taką decyzję, gdy tylko zechcą zapoznać się z nową podstawą programową dla szkół i przedszkoli. I rzeczywiście, o ile wiosną tylko 360 rodziców zapisało do klas pierwszych swe sześcioletnie dzieci, to pod koniec czerwca było już takich osób 520, zas pod koniec wakacji - 1120. Aktualnie ta statystyka podskoczyła do 1400 dzieci i zapewne jeszcze wzrośnie.

W Warszawie oddziały dla sześciolatków zorganizowano w 156 szkołach podstawowych na 172 istniejące. W przypadku, gdy z oddziału przedszkolnego chce przejśc do pierwszej klasy grupa 16 osób, dyrektor podstawówki ma prawo otworzyć dla nich osobną klasę. I to kusi rodziców, gdyż w szkołach publicznych w pierwszej klasie jest zazwyczaj do 26 uczniów. Klasy 16-osobowe trafiają się za to wyłącznie w elitarnych szkołach niepublicznych.