Sprawa, którą przedstawił Polsat News, wydarzyła się w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia w 2018 r. Pan Andrzej poczuł się źle. Żona wezwała pogotowie, okazało się, że przeszedł udar krwotoczny. Przewieziono go do Szpitala Kolejowego w Pruszkowie. Stan mężczyzny z minuty na minutę się pogarszał.

Reklama

Dramatyczne chwile

Mężczyznę umieszczono na Oddział Intensywnej Terapii pruszkowskiego szpitala. Tam podłączono go do aparatury podtrzymującej życie. Tuż przed końcem roku - 28 grudnia 2018 r. - lekarz stwierdził u pacjenta śmierć mózgu.

Zawołał mnie lekarz i powiedział, że jest jeszcze taka szansa, żebym ja mogła pomóc jakimś ludziom. Że jakbym zgodziła się, żeby pobrali od męża organy, to wtedy ileś osób byłoby mi wdzięcznych. Pamiętam jak mi to tłumaczył, że to jest tak, jak pobranie krwi. Że jest niska świadomość społeczna, że ludzie nie wiedzą, że to jest takie potrzebne, że trzeba te narządy oddawać - relacjonowała pani Eliza w Polsat News.

Śmierci mózgu nie było

Jak przypominają dziennikarze Posat News, według polskiego prawa, aby lekarze mogli pobrać organy od zmarłego, nie potrzebują na to zgody. Osoby, które nie chcą, by pobrano od nich narządy po śmierci, powinny za życia wypełnić deklarację określającą swój sprzeciw, a pan Andrzej takiej deklaracji nigdy nie złożył.

Pani Eliza przeniosła wtedy męża do szpitala MSWiA w Warszawie. Tam lekarze nie stwierdzili śmierci mózgu i przeprowadzili ratującą życie operację. Dziś pan Andrzej normalnie funkcjonuje.

Reklama

Sprawa umorzona

On oraz jego rodzina zwróciła się do prokuratury o wyjaśnienie sprawy i złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarzy. Sprawa została jednak umorzona.

OBSERWUJ kanał Dziennik.pl na WhatsAppie