Na miejsce tragedii jedzie już szef resortu spraw wewnętrznych, Grzegorz Schetyna. W Rudzie Śląskiej jest już wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk, a także odpowiedzialna za górnictwo wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. Premier Donald Tusk przerwał swą wizytę w Hadze. Około 18 ma wylądować na lotnisku "Pyrzowice" pod Katowicami.
Na początku zarząd Katowickiego Holdingu Węglowego - właściciela kopalni - nie chciał udzielać informacji o wypadku. Wiadomo było jedynie, że w kopalni, 1050 metrów pod ziemią około godz. 10.15 zapłonął metan. W rejonie zagrożenia pracowało wtedy 38 osób. Większość wyjechała na powierzchnię o własnych siłach. Reszta była transportowana na górę przez kilka godzin - operacja zakończyła się około godziny 15.. Jeszcze na dole lekarze stwierdzili zgon kilku górników. Kolejni zmarli w czasie transportu do szpitali.
Wczesnym popołudniem do mediów zaczęły docierać informacje o ofiarach śmiertelnych. Początkowo mówiło się o trzech zabitych. Po godz. 13.30 poinformowano, że zmarło kolejnych czterech górników. Tuż po godz. 14 poinformowano o kolejnych dwóch ofiarach. Chwilę przed 14.30 ten bilans wzrósł do 12 osób. 15 górników zostało ciężko rannych, zostali przewiezieni do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Reszta rannych trafiła do okolicznych szpitali. "Na wezwanie pogotowia ratunkowego w Rudzie Śląskiej wyruszyły cztery śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, z Gliwic, Krakowa, Kielc i Wrocławia" - poinformowała rzeczniczka LPR Justyna Wojteczek.
Nie ma jeszcze dokładnych informacji o stanie zdrowia poparzonych górników. "Na razie o stanie zdrowia pacjentów nie można niczego powiedzieć. Nie wiemy, czy mają oparzenia dróg oddechowych, trwają badania, które dadzą odpowiedź" - mówi Mariusz Nowak, dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń.
p