Władze Redzikowa i Słupska mogą być szczególnie zawiedzione decyzją Amerykanów. Sama baza miała kosztować 600 mln dolarów. To byłby ogromny impuls dla lokalnej gospodarki. Dodatkowo pieniądze wydawaliby obecni w bazie żołnierze.
Żeby przekonać mieszkańców do tarczy, rząd obiecał też liczne rekompensaty. Zapowiadano dofinansowanie gminnego basenu, termomodernizację budynków, remonty i przebudowę dróg. Lokalne władze po ogłoszeniu decyzji Obamy zaapelowały szybko, by z tych obietnic nie rezygnować.
Ale niewykluczone, że instalacje wojskowe w Redzikowie powstaną. Wspominał o tym minister Sikorski. Zapowiedział, że nowy system bezpieczeństwa, który planuje Waszyngton w miejsce tarczy antyrakietowej, może też się znaleźć w Redzikowie.
Teraz nad Bałtyk najprawdopodobniej wybierają się Amerykanie. W czwartek z agentami Biura Ochrony Rządu ma spotkać się starosta słupski. "Nie określono dokładnie tematu rozmowy, ale podejrzewam, że chodzi o przyjazd do nas delegacji z USA. Wnioskuję po tym, że przed wcześniejszymi przyjazdami zagranicznych gości do Redzikowa też najpierw rozmawiał z nami BOR. Podejrzewam, że w tym przypadku chodzi o zorganizowanie wizyty za jakieś dwa-trzy tygodnie" - powiedział "Głosowi Pomorza" Sławomir Ziemianowicz.
Jak twierdzi gazeta, słupscy samorządowcy przypuszczają, że Amerykanie chcą pokazać swoje dalsze zainteresowanie Redzikowem. Spodziewają się planów wykorzystania terenu przewidzianego pod budowę tarczy.