4 grudnia ruszył proces Doriana S., który 25 lutego tego roku zgwałcił i próbował udusić 26-letnią Lizę z Białorusi w bramie na ul. Żurawiej w Warszawie. Kobiet została znaleziona naga i nieprzytomna. W stanie krytycznym trafiła do szpitala, gdzie zmarła pięć dni później.
Brutalne morderstwo 25-letniej Lizy w Warszawie. Ruszył proces
Rozprawa rozpoczęła się o godzinie 10. Dorian S. został doprowadzony na salę w asyście policjantów. Oskarżony nie chciał składać wyjaśnień. Prokurator odczytał akt oskarżenia.
– Przyznaję się do popełnienia czynu, ale nie przyznaję się, że chciałem zabić – powiedział Dorian S.
Następnie sędzia odczytałwyjaśnienia Doriana S. z protokołu z postępowania przygotowawczego. Wynika z nich, że zanim doszło do zbrodni oskarżony pił alkohol w barze z dwoma Ukraińcami. Potem, gdy wracał do domu, zobaczył dziewczynę.
Dorian S. zeznawał, że założył kominiarkę i podszedł do niej, żądając pieniędzy i telefonu. Gdy dziewczyna się nie zgodziła, zaczął ją dusić.
"Gdy była nieprzytomna, rozebrałem ją i wtedy doszło do stosunku seksualnego. Potem przykryłem ją ręcznikiem, który miała w torebce. Jak odchodziłem z miejsca, to była nieprzytomna" – mówił.
Proces ws. gwałtu i morderstwa Lizy w Warszawie. Zeznania świadków
Rozprawa trwa. Pierwszy świadek dozorca, który znalazł półnagą i nieprzytomną Lizę, przyznał, że "zauważyłem jakieś postacie za bramą oparte o ścianę".
- Często się jednak to zdarzało, że tam w bramie obściskiwały się różne pary. Po jakiś 15 minutach wyszedłem z budynku i zauważyłem przewieszony przez bramę szalik. Podszedłem bliżej i zauważyłem półnagą kobietę. Gdy się jej przyjrzałem, zdałem sobie sprawę, że ona nie żyje – powiedział.
Kolejnym świadkiem była koleżanka Lizy - 25-letnia Ukrainka, z którą dziewczyna widziała się tamtej nocy.
- Spotkałyśmy się tego dnia, żeby pójść do sauny i na basen. Potem poszłyśmy na kolację na Starówkę, a następnie do baru […] Potem Liza powiedziała, że słabo się czuje i chce sama wrócić pieszo do domu. Około 4.40 jeszcze pisałyśmy ze sobą. Po jakiś kolejnych 20 minutach napisałam jej, że ja jestem już w domu i idę spać. Potem po obudzeniu zobaczyłam, że wiadomość została odczytana – zeznała.