Nawet kilkadziesiąt tysięcy odbiorców bezpłatnej oferty telewizyjnej platformy w weekend próżno szukało obiecanych programów. "Jedynka", "Dwójka", TVP HD i TVP Sport zostały w piątek zakodowane. Telewizja poinformowała o tym w lakonicznym komunikacie na swoich stronach. Z informacji wynika, że dostęp do kanałów mają dostać posiadacze specjalnej karty. Ale w Polsce nie można jej nigdzie kupić.
Internetowe fora widzów zawrzały od oskarżeń o brak profesjonalizmu, a nawet łamanie prawa przez władze telewizji. "Powstaje nawet petycja w tej sprawie" - mówi Janusz Sulisz, ekspert w dziedzinie telewizji cyfrowej z magazynu "Sat Kurier". "Nowy zarząd strzelił sobie samobója, bo takiej afery i amatorszczyzny w telewizyjnym światku jeszcze nie było" - dodaje Sulisz.
O co cała afera? W połowie września na konferencji poprzedzającej start platformy TVP były prezes telewizji Piotr Farfał ogłosił, że wszystkie kanały TVP, łącznie z TVP HD i TVP Sport, których nie można odbierać za pomocą zwykłej dachowej anteny, oraz planowane TVP Parlament i TVP Seriale, za darmo dostanie każdy posiadacz specjalnego dekodera.
Wystarczyła więc jednorazowa opłata rzędu 300-400 zł za sprzęt, a potem zero abonamentu, czyli zupełnie inaczej niż u konkurencji. Ten ruch miał zapewnić TVP rzesze klientów. Ale nie wypalił.
"Zdecydowaliśmy, się na kodowanie anten ze względów prawnych. Po prostu nie mamy odpowiednich licencji" - mówi Małgorzata Wiśnicka-Hińcza z nowego zarządu TVP i odsyła po szczegóły do biura prasowego. Bardziej rozmowny jest p.o przewodniczącego rady nadzorczej Bogusław Piwowar: "Zagraniczne firmy, które sprzedają prawa do konkretnych wydarzeń sportowych, albo programów telewizyjnych, podpisują umowy na ich nadawanie na terenie jednego państwa. A sygnał z platformy TVP jest odbierany daleko poza naszymi granicami.Musielibyśmy teraz negocjować umowy i najpewniej do tego dopłacać" - mówi. I tłumaczy, że to nie nowy zarząd obiecywał złote góry, ale Piotr Farfał i to on odpowiada za aferę wokół platformy.
"To bzdura!" - odpowiada Farfał. "99,9 proc. audycji nie rodziło problemów prawnych. Chodzi o zaledwie kilka imprez, jak Euro 2012 czy skoki narciarskie. I można było zakodować konkretne mecze, a nie cały kanał. To strzał w wiarygodność telewizji. Jeśli ta decyzja zostanie utrzymana będzie oznaczać koniec platformy TVP" - mówi. I oskarża nowe władze telewizji: "W czyim interesie działa nowy zarząd? Mieli skorzystać widzowie, a skorzysta komerycjna konkurencja".
Sprawa platformy i umowy z SES Astra będzie omawiana na posiedzeniu rady nadzorczej telewizji. Piwowar nie rozsądza, kiedy zapadną kluczowe decyzje w tej sprawie. "Najpierw trzeba przeanalizować dokumenty. Ale już widać, że to się nie spina finansowo. Zachodzimy w głowę jaki ma być cel budowania platformy na rynku, gdzie wszystko zostało wzięte".